Warszawa, 2 kwietnia 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Świadek, uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Kazimierz Czesław Marczyński |
Data i miejsce urodzenia | 15 sierpnia 1891 r. w Kaliszu |
Imiona rodziców | Władysław i Michalina z Jankowskich |
Zawód ojca | urzędnik |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | Uniwersytet Warszawski, wydz. farmacji |
Zawód | aptekarz |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Emilii Plater 35 m. 10 |
Karalność | niekarany |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w mieście, na ul. Rakowieckiej. Schroniłem się w domu Tschirschnitza na [rogu] ul. Rakowieckiej i Sandomierskiej. Przez trzy pierwsze dni powstania panował tam względny spokój. Dopiero 4 sierpnia 1944 roku (o ile mnie pamięć nie myli) weszli na teren domu naszego Niemcy. Jakiej formacji żołnierze to byli, nieumiem podać.
W momencie wkroczenia Niemców znajdowałem się na trzecim czy czwartym piętrze domu, a raczej oficyny nad piekarnią, równoległej do domu frontowego. Zauważyłem z okna, że Niemcy rozbiegli się z krzykiem po obu bocznych oficynach. Słyszałem dobiegające z klatek schodowych tych oficyn wystrzały, zauważyłem też, że front i obie oficyny boczne domu zaczynają płonąć. Do naszej oficyny Niemcy nie weszli, poprzestając na ostrzeliwaniu okien.
Po pewnym czasie, gdy strzelanina i krzyki ucichły, na wezwanie właściciela mieszkania, w którym przebywałem, poszliśmy próbować gasić pożar. W czasie akcji gaszenia widziałem na parterze frontowej klatki schodowej zwłoki mężczyzny – właściciela sklepu spożywczego, mieszczącego się w naszym domu. W sklepie tym spaliły się ciała dwóch niewiast.
Wobec niepowodzenia akcji gaszenia domu schroniłem się razem z częścią jego mieszkańców w mydlarni od ul. Sandomierskiej. Stamtąd po południu tego samego dnia, o ile pamiętam 4 sierpnia, zostałem razem z innymi mężczyznami (kobiety zostały na miejscu) zabrany przez przechodzący patrol niemiecki i ulokowany w koszarach na Rakowieckiej, róg Puławskiej. Zastałem tam już grupę mężczyzn, zgromadzonych tu przez Niemców z całego rejonu koszar. Jeszcze tego samego dnia ustawiono nas w szeregi – przeliczył nas jakiś SS-man – mówiono, że mamy być odprowadzeni na Szucha. Jednakże pozostaliśmy. Było nas około trzystu mężczyzn w koszarach na Rakowieckiej, [róg] Puławskiej, gdyż na Szucha jakoby nie było miejsca.
Z mężczyzn, którzy razem ze mną byli w koszarach, przypominam sobie następujące nazwiska: dr Mikułowski, pediatra (obecnie zam. w Krakowie); prof. SGGW Staff; prof. UW Zawadzki, matematyk; ojciec Bruno Pawelczyk, jezuita (obecnie przebywa we Wrzeszczu).
Wiem z całą pewnością, że na osobach z naszej grupy Niemcy żadnych egzekucji nie przeprowadzali. Przymusu pracy nie było. Dowódcą koszar był jakiś oficer lotnik, z zawodu weterynarz, nazwiska jego nie znam. Mówili nam żołnierze niemieccy, że póki on jest, nic nam się nie stanie.
W połowie sierpnia Niemcy wyprowadzili nas z koszar w kierunku Dworca Zachodniego. Szliśmy przez Rakowiecką. Po drodze udało mi się uciec w ul. Kazimierzowską i dotrzeć do swej apteki na rogu ul. Kazimierzowskiej (nr 65) i Narbutta. Apteka moja była już wykorzystywana przez grupę PCK, kierowaną przez Jana Wierzbickiego. W grupie tej pracowali poza tym dr Władysław Tarkowski (zam. obecnie w Płocku), Jan Goebel (zam. obecnie w Warszawie, ul. Narbutta 48), Zwierz i jego żona (mieszkają w Warszawie na Służewcu, żona jego była w czasie powstania sanitariuszką u sióstr niepokalanek przy ul. Kazimierzowskiej 61 czy 59), Alicja Wierzbicka, Zaśniak i inni. Grupa ta zajmowała się niesieniem pomocy ludności cywilnej, zwalczaniem epidemii, chowaniem trupów itp. Niemcy zezwalali na jej działalność. Ja przebywałem stale na terenie apteki, którą zresztą kierował Bolesław Białkowski, przed powstaniem właściciel sklepu aptecznego przy ul. Rakowieckiej.
Z apteki mojej korzystała także ludność cywilna, pozostała na razie (wysiedlono ją ostatecznie między 20 a 25 sierpnia) w naszym rejonie, w oznaczonym przez Niemców terminie.
Koło 28 sierpnia 1944 udało mi się wydostać z Warszawy i dotrzeć za Tarczyn.
Na pytanie wyjaśniam, że znane mi z okresu powstania punkty sanitarne mieściły się u sióstr niepokalanek na Kazimierzowskiej, w domu Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (o ile wiem) przy ul. Rakowieckiej. Poza tym czynny był szpital przy ul. Chocimskiej 4, pracował tam w czasie powstania m.in. dr Goerner.
Wiem też, że akcją szpitalnictwa na Mokotowie powstańczym kierował dr Jan Rutkiewicz, dyr. Departamentu Lecznictwa w Ministerstwie Zdrowia.
Na tym protokół zakończono i odczytano.