Zdzisław Liszczyk
kl. VI
Szkoła Powszechna nr 10 w Kielcach
Moje wspomnienia zbrodni niemieckich
Zbliżała się szarówka jesiennego dnia. Ruch na ulicy był słaby. Nagle na ul. Bodzentyńskiej ukazały się samochody z żandarmerią. Samochodów było trzy. W pierwszym i trzecim jechali młodzi ludzie ze związanymi z tyłu rękami.
Z początku wszyscy myśleli, że to będzie łapanka i cała ulica opustoszała. Tym razem samochody skręciły na plac św. Wojciecha. Żandarmi kazali wyjść aresztowanym z samochodu i ustawić się pod murem. Za chwilę padły strzały i dziesięć serc polskich przestało bić. Po dokonaniu zbrodni Niemcy odjechali w samochodach. Policja polska przyprowadziła strażaków. Ci zabrali ciała polskich Męczenników do pobliskiego ogrodu i pochowali we wspólnym grobie.
Obrazek potwornej zbrodni został mi w pamięci na zawsze. Groza zapanowała nad całym miastem. Przez szereg dni ludzie spieszyli oglądać mogiłę z ogrodu za kościołem, która cała była pokryta kwiatami. W miejscu, gdzie rozstrzelano dziesięciu Polaków, leżały także bukiety kwiatów złożone przez rodziny pomordowanych.