TEOFIL KUCHARSKI

Dnia 4 maja 1946 r. w Poznaniu, Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Poznaniu w osobie p.o. Wiceprokuratora Alfonsa Lehmanna, przy udziale protokolanta Marka [?] Stefankiewicza, na mocy art. 4 Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka pod przysięgą. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Teofil Kucharski
Wiek 57 lat
Imiona rodziców Józef i Józefa z d. Braun
Miejsce zamieszkania Poznań, ul. Focha 47
Zawód lekarz, pułkownik
Wyznanie: katolik
Karalność niekarany

We wrześniu 1939 znalazłem się w Warszawie dnia 14, jako szef sanitarny Armii Poznańskiej i objąłem stanowisko komendanta ośrodka Ujazdów, którego główną część składową stanowił Szpital Ujazdowski przy ulicy Górnośląskiej 45, dawniej szpital – Centrum Wyszkolenia Sanitarnego.

Właściwy personel szpitalny został ewakuowany 7 września 1939. Szpital Ujazdowski został w pierwszej chwili objęty przez straż obywatelską i z wolna był przejmowany przez napływający element lekarski i sanitarny wojskowy.

Szpital mieścił się w dużym ogrodzie i składał się z szeregu pawilonów administracyjnych, gospodarczych i ściśle szpitalnych. Najważniejszy był dwupiętrowy budynek dla chorych, noszący nr VI. Na dachach budynków malowane były duże czerwone krzyże, poza tym powiewały chorągwie Czerwonego Krzyża.

Do 25 września szpital nie poniósł poważniejszych szkód ze strony Niemców. W pobliżu, na terenie Parku Ujazdowskiego i Łazienek stała nasza artyleria, jednak w dostatecznej odległości, umożliwiającej oszczędzenie Szpitala Ujazdowskiego przez bombardowanie niemieckie.

25 września 1939 od rana, przez prawie cały dzień, Warszawa była bombardowana przez lotnictwo niemieckie. Obrona przeciwlotnicza była niesłychanie słaba, prawie żadna. Dzięki temu lotnicy niemieccy mogli latać bardzo nisko i uzyskać celność swoich bomb. Trzy półtonowe bomby padły na jezdnię przed budynkiem VI, niszcząc kanał kloaczny główny, zbierający wodę i nieczystości z budynków szpitalnych, inna bomba padła i zniszczyła kotłownię kuchni, uniemożliwiając gotowanie strawy, inna zniszczyła pobliski magazyn.

Ofiar w ludziach nie było. Przez wybuchy bomb zostały uszkodzone dachy i wybite prawie wszystkie okna w szpitalu. W tym czasie uległy zniszczeniu elektrownia i gazownia miejska, [dlatego] filtry oraz studnia artezyjska na terenie szpitala z braku elektryczności nie mogły być uruchomione. Kolejnych studni na terenie nie było.

Ten stan: brak wody, gazu, elektryczności, zatkanie kanałów, wytworzył niesłychanie trudne warunki dla pracy szpitalnej, warunki bytowania dla chorych i rannych czyniąc niesłychanie ciężkimi. Chorzy i ranni rekrutowali się głównie z osób wojskowych.

Dzień 26 września, prawie cały, Niemcy wykorzystali na bombardowania. Pociskami artyleryjskimi została zniszczona połowa budynków izby przyjęć, częściowo mury i dach Zamku Książąt Mazowieckich. Ofiar w ludziach nie było.

Świadkowie: między innymi płk dr Felicjan Guda-Wołkowiński (Poznań, ul. Seweryna Mielżyńskiego), ppłk dr Witold Waligórski (Poznań, Szpital Okręgowy), pielęgniarka Wiłkomirska (Warszawa).

Po wkroczeniu Niemców do Warszawy, władze niemieckie początkowo nie interesowały się Szpitalem Ujazdowskim. Był on tylko obiektem wykroczeń poszczególnych żołnierzy i małych oddziałów niemieckich. Sam zgłosiłem się do Komendy Miasta Warszawy z prośbą o przydział żywności i ochronę szpitala przed samowolą oddziałów niemieckich. Do szpitala został przydzielony, podobnie jak do innych szpitali polskich, Betreuungsoffizier.

Szpitale wojskowe podporządkowane były lekarzowi niemieckiemu z Komendy Miasta. Żadnych dotacji pieniężnych, w szczególności wyżywienia, szpitale warszawskie, w tym i Ujazdowski, przez październik nie otrzymywały. Na moją propozycję stworzono jednolite kierownictwo wszystkich szpitali wojskowych w Warszawie i w promieniu 60 km od niej. Mnie powierzono kierownictwo wszystkich szpitali wojskowych pod opieką tzw. Betreuungsoffiziera.

Przez cały październik szpitale nie otrzymywały od Niemców wyżywienia, wbrew wyraźnemu brzmieniu Konwencji Genewskiej, mimo moich starań i powoływania się mego na tę konwencję. W początku listopada otrzymał szpital po 1200 [kalorii?] na osobę. Rezultatem niedożywienia był wysoki procent śmiertelności wśród rannych i chorych, o czym raportowałem do władz niemieckich. Dopiero w końcu listopada 1939 ranni otrzymali racje takie jak ranni niemieccy.

10 listopada zostałem aresztowany, a ze mną lekarz Górski, jako zakładnicy z okazji rocznicy 11 Listopada. Po dwóch dniach wypuszczono nas. Byliśmy osadzeni w piwnicy hotelu sejmowego przy ulicy Wiejskiej, zawalonej stosami gazet. Obok nas było 35 zakładników cywilnych. Wrzucono nas do tej piwnicy ze słowami: Müssen sie sich betreuen. Na moją interwencję przeniesiono do innego pokoju siennik dla zakładników. Zamknięcie nasze było przypuszczalnie represją za mój protest przeciwko rewizji przeprowadzonej w szpitalu kilka dni przedtem przez policję mieszczącą się przy ulicy w gmachu sejmowym. Przy tej rewizji, mającej na celu rzekomo szukanie broni, policja niemiecka zrabowała również prywatne i szpitalne rzeczy, jak buty, koce, bieliznę, zapiski prof. Kucharskiego.

Na mój protest, lekarz – Betreuungsoffizier – uzyskał częściowy zwrot rzeczy.

W brutalny sposób przeprowadzono rewizję w filii szpitala w gmachu YMCA. Zrzucano z łóżek rannych, nawet ciężko rannych, w poszukiwaniu broni.

5 lutego 1940 roku uciekło ze szpitala kilku oficerów polskich. W nocy z 5 na 6 zostałem aresztowany, a rano 6 lutego zajechały do Szpitala Ujazdowskiego auta sanitarne dla ewakuacji rannych oficerów. Ewakuację przeprowadzał mjr prof. Richter, w sposób barbarzyński.

Prof. Richter padł na froncie.

Nie pytano o zdanie lekarzy polskich, niektórzy ranni oficerowie nie mieli ubrań, bo były u krawca, niektórzy nie nadawali się do transportu z powodu złego stanu zdrowia.

Nie pozwolono ich zaopatrzyć na drogę w żywność, przeklinano i wymyślano rannym, układano i przenoszono ich w sposób brutalny. Nie dozwolono dostępu do załadowanych aut personelowi i innych chorym, niosącym dary lub chcącym się pożegnać.

Wypuszczono mnie 7 lub 8 lutego. Zaprotestowałem przeciwko brutalnemu sposobowi ewakuacji oficerów. Ówczesny Betreuer, mjr lekarz Stein (później zdegradowany do stopnia szeregowca) opowiedział mi, że to nie były represje, lecz macht ausnötig, der hocheitrucht. Rannych wywieziono, jak później dowiedziałem się, do szpitali niemieckich na terenie Rzeszy. Wśród wywiezionych był płk Horyński – dowódca obrony narodowej z Gdyni i płk kwatermistrz Armii Poznańskiej – nazwiska nie pamiętam.

Świadkowie: płk dr Bartkowski, płk Wołkowiński – jak wyżej.

Szpital Ujazdowski jako jednostkę wojskową rozwiązano z dniem 31 marca 1940 roku, demobilizując lekarzy i szeregowych, oficerów inwalidów, innych oficerów skierowując do obozów. Szpital oddano pod opiekę PCK, przeciwko czemu zaprotestowałem w Komendzie Miasta u kolegi dr Richtera, wskazując, że opieka nad rannym żołnierzem polskim należała do obowiązków Zarządu Okupacyjnego.

W końcu dodaję, że w przedstawionym okresie znajdowało się w szpitalu tylko 5 – 16 osób cywilnych. W końcu roku 1939, z rozkazu władz niemieckich, musieliśmy osoby cywilne przekazać do szpitali cywilnych.