Warszawa, 21 września 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce mgr Irena Skonieczna przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Aleksandra Przewóska z d. Borkowska |
Data i miejsce urodzenia | 18 grudnia 1887 r. w Warszawie |
Imiona rodziców | Adam i Amalia z d. Russ |
Zawód ojca | inż. architekt |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | siedmioklasowa pensja |
Zawód | emerytka |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Marszałkowska 1 m. 125 |
Karalność | niekarana |
Wybuch powstania zastał mnie w domu przy ul. Marszałkowskiej 1. Pierwszego dnia Niemcy postrzelili na ulicy przy bramie naszego dozorcę, wywoławszy go uprzednio z domu. Dozorca po pewnym czasie zdołał dowlec się do bramy. Opowiadał on lokatorom zebranym w schronie, że Niemcy strzelili do niego bez żadnego powodu. 4 sierpnia 1944 roku Niemcy podpalili nasz dom, nie uprzedziwszy o tym mieszkańców. Mieszkańcy (dom ten ma 8 pięter i było w nim około 200 lokatorów) poczęli zbiegać na dół do bramy wychodzącej na ul. Marszałkowską. Okazało się jednak, że jest zamknięta i otworzyć jej nie można. Przez wybity w ścianie otwór przeszliśmy do drugiej części domu wychodzącej na ul. Polną 2, skąd zaczęliśmy wychodzić na ulicę. Niemiec stojący przy wejściu od razu rozkazał nam przechodzić na drugą stronę ulicy i ustawiać się pod budynkiem straży ogniowej. Następnie z Marszałkowskiej wyszedł pluton egzekucyjny z nastawioną bronią i kierował się w naszą stronę. Przygotowani byliśmy na śmierć. Po chwili, nie wiadomo z jakiego powodu, pluton ten odwrócił się i pobiegł w stronę al. Szucha. Po pewnym czasie jeden z mieszkańców naszego domu, doktor, którego nazwiska nie pamiętam, rozmawiający od dłuższej chwili z Niemcem, zwrócił się do nas, mówiąc, iż w naszym interesie jest jak najprędsze usunięcie się z tego terenu. Rozkazał nam ustawić się w czwórki i iść za nim. Poprowadził nas przez plac Unii, Klonową, w stronę Belwederskiej. W chwili, gdy grupa nasza, złożona z ponad 200 osób, była na ul. Belwederskiej na linii bunkra mieszczącego się na ul. Dworkowej, z bunkra tego Niemcy dali do nas kilka salw, zabijając pięć osób i raniąc 14. Wszyscy wówczas padli na ziemię, ażeby w ten sposób uniknąć śmierci. Z zakładu dla starców przy ul. Belwederskiej 20 wyszedł oddział sanitarny, który rozkazał wszystkim udawać rannych. Wszyscy zostaliśmy przeniesieni na noszach do zakładu.
Na tym protokół zakończono i odczytano.