WŁADYSŁAW FILIPEK

Warszawa, 2 lipca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Władysław Filipek
Data i miejsce urodzenia 26 kwietnia 1893 r., Zakrzów, pow. Puławy
Imiona rodziców Franciszek i Katarzyna z Guzalów
Zawód ojca stolarz
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód laborant w PZH
Miejsce zamieszkania Warszawa, Chocimska 24 m. 404
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy Chocimskiej 24.

1 sierpnia w ciągu dnia na terenie Państwowego Zakładu Higieny zgromadziła się znaczna grupa powstańców, którą obliczam na ponad dwieście osób. Powstańcy ci nie prowadzili żadnej akcji, z terenu PZH nie padł dosłownie ani jeden strzał. 3 czy 4 sierpnia, daty dokładnie nie pamiętam, powstańcy w nocy opuścili nasz teren.

Wybuch powstania zatrzymał na terenie PZH 54 osoby z personelu, mieszkańców Zakładu i kilkanaście osób, które znalazły się tam przypadkowo. Niemców w momencie wybuchu powstania w PZH nie było.

Na drugi dzień po wyjściu od nas powstańców teren Zakładu został obstawiony przez SS- manów, którzy zaprowadzili mężczyzn z PZH do koszar przy ul. Puławskiej, gdzie znajdowała się już duża liczba ludności cywilnej z okolicy. Idąc do koszar, zauważyłem, że domy na Puławskiej stoją w płomieniach, żadnych jednak egzekucji nie widziałem. W koszarach my, pracownicy PZH, długo nie byliśmy. Jeszcze tego samego dnia odstawiono nas z powrotem do Zakładu.

W kilka dni po naszym powrocie rozpoczęła się planowa akcja wywożenia urządzeń PZH, kierowana przez dyrektora administracyjnego Zakładu, chodzącego w granatowym mundurze z opaską ze swastyką Ingarda (mówiono o nim, że był gestapowcem). Ingard mieszkał podobno na Skolimowskiej. Urządzenia Zakładu, które my na jego rozkaz musieliśmy pakować, były wywożone samochodami do Tworek, skąd – jak słyszałem – wywieziono je z kolei do Wrocławia.

Tu nadmieniam, że dyrektorem naczelnym PZH był w czasie wojny prof. dr Kudiche, nadzór zaś miał ostatnio dr Bormann, naczelny lekarz 6. Armii, który w czasie powstania kilkakrotnie był na terenie Zakładu. Prof. Kudiche w czasie powstania w Warszawie nie było.

Pod koniec pierwszej połowy sierpnia 1944 na rozkaz żołnierzy niemieckich grupa dziesięciu czy dwunastu mężczyzn z naszego Zakładu musiała pousuwać zwłoki ludzkie na ul. Puławskiej 11 oraz Skolimowskiej 3 i 5.

Na Puławskiej 11 na podwórzu leżało kilka (liczby dokładnie nie pamiętam) zwłok, przeważnie kobiet. Ciała te, już w stanie rozkładu, tak że nie umiałem stwierdzić przyczyny zgonu, pochowaliśmy w ogródku na terenie domu Puławska 11. Sam dom był spalony, wewnątrz nie byłem.

Na Skolimowskiej 5, na podwórzu w toalecie, w warsztacie samochodowym i na podwórzu leżały porozrzucane, nadpalone i rozkładające się szczątki ludzkie. Jest niemożliwym podanie liczby ofiar na podstawie porozrzucanych szczątków. Zebraliśmy je na jeden stos na środku podwórza i spaliliśmy. Sam dom był spalony uprzednio. Na Skolimowskiej pod numerem 3 (ten dom nie był spalony) leżały na podwórzu zwłoki, o ile się nie mylę, dwojga dzieci i dwu starszych osób. Pochowaliśmy je na podwórzu.

Poza opisanym wyżej wypadkiem, nikt z terenu PZH nie był do robót poza terenem Zakładu brany.

Mniej więcej w połowie sierpnia przyszli na teren Zakładu Ukraińcy i, po sprawdzeniu naszych dokumentów, zabrali z sobą grupę kilkunastu osób, niepracujących, względnie niezameldowanych w PZH. Odtąd ślad po nich zaginął.

O innych ciekawszych wypadkach z okresu powstania na terenie względnie w rejonie PZH nic nie wiem.

1 września, gdy akcja wywożenia urządzeń Zakładu została ukończona, zostaliśmy wszyscy wywiezieni do Pruszkowa.

Na tym protokół zakończono i odczytano.