LUDWIK STACHOWSKI

Dnia 3 sierpnia 1948 r. w Poznaniu członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich wiceprokurator M. Lehmann przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Ludwik Stachowski
Wiek 27 lipca 1921 r. w Poznaniu
Imiona rodziców Ludwik i Wiktoria
Miejsce zamieszkania Poznań, ul. Korsaka 3 m. 7
Zajęcie student medycyny
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W chwili wybuchu wojny mieszkałem z rodzicami w Poznaniu. 13 lutego 1940 roku wywieziono nas najpierw do obozu ewakuacyjnego, a stamtąd pod Włoszczowę. Od roku 1942 zamieszkałem w Warszawie, przy ul. Podwale 20.

W powstaniu warszawskim brałem udział jako sanitariusz w szpitalu liniowym przy ul. Miodowej 7. Szpital mieścił się w piwnicach. Był on raczej spokojniejszy, gdyż leżał poza głównym terenem zainteresowania wojsk niemieckich, [jednak] raz po raz był ostrzeliwany i atakowany.

W szpitalu pracowałem aż do jego likwidacji z powodu zalania wodą pod koniec sierpnia 1944 roku. Rannych odnosiliśmy w rozmaite punkty, najwięcej na ulicę Długą.

1 września zostałem raniony w prawy bok pociskiem z granatnika, który wybuchł w odległości czterech metrów ode mnie. Tego samego dnia powstańcy wycofali się z całego Starego Miasta, pozostawiając mnie na miejscu. Nadeszli wnet Niemcy, a właściwie kałmucy, którzy chcieli mnie zaraz zastrzelić. Ponieważ jednak odezwałem się po niemiecku, zawahali się i poszli dalej. Następnie nadeszli regularni żołnierze niemieccy, którzy przywołali kilku Polaków i polecili odnieść mnie do kolei na Wolę. Stamtąd przejechałem do obozu w Pruszkowie, a następnie umieszczony zostałem w szpitalu w Grodzisku. Pozostałem tam aż do wyleczenia.

Ponieważ przez cały czas pracowałem w szpitalu, nie byłem świadkiem bestialstw hitlerowskich w czasie powstania warszawskiego.

Zakończono.

DODATKOWE ZEZNANIE LUDWIKA STACHOWSKIEGO

Przez pewien czas pracowała ze mną w szpitalu liniowym przy Miodowej 7 koleżanka, studentka medycyny Maria Olczak. Była ona moją znajomą z okresu przed wybuchem powstania.

Gdy zostałem raniony 1 września i powstańcy w nocy tego dnia wycofali się ze Starego Miasta, pozostałem w mieszkaniu przy ul. Miodowej pod jej opieką. Gdy Niemcy nadeszli nad ranem 2 września, nakazali ewakuację osób zdrowych. Maria Olczak nie chciała jednak pozostawić mnie bez opieki i nie chciała wyjść. Wówczas jeden z umundurowanych Niemców chwycił ją za włosy i pod groźbą wyjętego rewolweru wyprowadził ją z mieszkania, w którym leżałem. Słyszałem jej krzyk przy wyprowadzaniu.

Będąc po wojnie w Warszawie, rozmawiałem z nią o owych przeżyciach. Poprzednio z prowadzonej z nią korespondencji dowiedziałem się, że została wywieziona do Niemiec naprace przymusowe. Przebywała tam w Görsbach, pow. Sangerhausen.

Zakończono.