GENOWEFA MAZURKIEWICZ

Genowefa Mazurkiewicz
kl. IV
Gruszczyn, pow. iłżecki
28 października 1946 r.

Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji

Już sześć lat minęło, kiedy Niemcy zabrali mi tatusia. Stało się to jednego razu, kiedy ktoś zaczął kołatać do bramy. Mamusia otworzyła bramę. Byli to żandarmi. Wpadli do mieszkania. Tatusiowi kazali się ubierać do drogi. Zaczęli przewracać wszystkie papiery. Mamusia szykowała tatusiowi bieliznę i płakała przy tym, a ja początkowo nie płakałam, bo nie wiedziałam, że go już nigdy nie zobaczę. Jak mamusia nie pozwoliła im szukać w szafie, to jeden z żandarmów uderzył mamusię w twarz. Teraz dopiero ja zaczęłam płakać, a oni powiedzieli, że jak nie przestanę płakać, to mnie zastrzelą, zaczęłam jeszcze gorzej płakać. Nic to nie pomogło. Tatusia zabrali i już go więcej nie zobaczyłam.

Wyglądaliśmy z mamusią i siostrą i do dzisiaj jeszcze wyglądamy, chociaż przysłali ubranie tatusiowe i powiedzieli, że tatuś umarł. Dawno to już było, ale do dzisiaj nie mogę tego zapomnieć. Nie mogłam patrzeć na wszystkich Niemców, bo którego zobaczyłam, to zdawało mi się, że to on zabił mojego tatusia. Chociaż już ich w Polsce nie ma, to i tak Niemców nienawidzę.