JERZY ZDRODOWSKI

Warszawa, 17 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce mgr Norbert Szuman przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jerzy Zdrodowski
Data i miejsce urodzenia 27 kwietnia 1902 r., Warszawa
Imiona rodziców Kalikst i Antonina z Krzemińskich
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie średnie
Zawód urzędnik
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Opaczewska 34c m. 9
Karalność niekarany

Od początku powstania warszawskiego byłem jednym z dowódców oddziałów powstańczych na Marymoncie. Od 12 września znajdowałem się w domu straży ogniowej przy ul. Marymonckiej róg Potockiej. Po opanowaniu przez Niemców Marymontu ulica Bieniewicka rozdzielała pozycje powstańcze od niemieckich. W ciągu dnia 14 września i w nocy na 15 trwały na tym odcinku walki. 15 września w godzinach popołudniowych zostały przez powstańców odbite domy: przy ul. Gdańskiej nr 4 i 4a oraz dwa czy trzy domy przy ul. Bieniewickiej przylegające do domu przy Gdańskiej 4a, zwanego Pekinem.

Wkrótce potem otrzymałem meldunki donoszące, że na terenie „Pekinu” oraz sąsiadujących domów od ulicy Bieniewickiej znaleziono szereg pomordowanych osób z ludności cywilnej. Z miejsca swojego postoju z okien budynku straży ogniowej mogłem dostrzec leżące na podwórzu domu przy ul. Bieniewickiej zwłoki. Na miejsce zbrodni udała się niebawem komisja wydelegowana przez dowództwo Żoliborza, złożona z kilkunastu osób, w ich liczbie dwóch lekarzy, przedstawiciel prokuratury, Delegatury Rządu i. in. O ile sobie przypominam, jednym z członków tej komisji był Stanisław Tołwiński, obecny prezydent Warszawy. Wkrótce potem udałem się osobiście na miejsce i stwierdziłem, że w domu przy ul. Gdańskiej 4a, „Pekinie”, na parterze leżały zwłoki trzech czy czterech osób, w piwnicy zaś tego domu zobaczyłem większą liczbę zwłok pomordowanych osób, ile – nie umiem w tej chwili określić, w każdym razie na pewno więcej niż dziesięciu. Jak mi mówiono, w głębi piwnicy znajdować się miały jeszcze zwłoki kilkorga małych dzieci, którym strzaskano główki o mur. Sam jednak tam nie byłem.

Na podwórzu sąsiedniego domu przy ul. Bieniewickiej, numeru nie pamiętam, [leżało] około osiemnastu pomordowanych osób, które widać było z okien straży ogniowej – w tej liczbie kobiety.

Z późniejszego okresu pamiętam, że 30 września z grupy szeregowych powstańców przechodzących do niewoli jakiś SS-man zastrzelił jednego z żołnierzy od „Żubra”, pseudonim „Praktykant”.

Na tym protokół zakończono i odczytano.