BARBARA WÓJTOWICZ

Barbara Wójtowiczówna
kl. VII
5 listopada 1946 r.

Moje wspomnienie zbrodni niemieckich

To było na początku wiosny 1943 r. Pewnej wiosennej nocy usłyszeliśmy okropny huk, od którego wszyscy potruchleli ze strachu. Okazało się, że jakaś polska organizacja podziemna chciała wysadzić w powietrze mleczarnię, która znajdowała się niedaleko naszego domu. Niemcy z tego powodu byli bardzo rozwścieczeni, a nie mając na kim wywrzeć [zło]ści, wywarli ją na niewinnych, niemających nic wspólnego z [tym wy]padkiem polskich więźniach. Przywieźli ich dziesięciu rano przed mleczarnię i kazawszy na to okrucieństwo patrzeć kierownikowi mleczarni, roz[strzelali] jednego po drugim. Polska ludność aż kipiała z gniewu i zgrozy, przyrzekła kiedyś pomścić krew tych dziesięciu męczenników.

Ciała ich [leżały] przez jeden dzień na placu mleczarskim. Ludzie starsi, dzieci i młodzież schodzili się do tego miejsca, by oddać cześć polskim męczennikom, [brak] być świadkami haniebnego czynu zbrodniarzy niemieckich. [Wśród] zabitych poznawali swoich synów, ojców i mężów, lecz na prośby Niemcy nie pozwolili im zabrać drogich ciał. Naprawdę, [dreszcz] przechodził, gdy patrzyło się, jak zrozpaczone żony, matki lub córki [mogły] tylko na chwilę uściskać drogie im zwłoki i ocierać spływającą po czole zastygającą już krew.

Przed wieczorem podjechał niemiecki samochód, ciała męczenników załadowano na niego i wywieziono w nieznane miejsce. Kto wie, może złożono ich w zbiorowej mogile, [w której śpią] snem wiecznym? Tego okrucieństwa Polacy nigdy, przenigdy nie zapomną! Ci męczennicy i tak będą na sumieniu niemieckich gestapowców.

Teraz, gdy odzyskaliśmy wolność, w Dzień Zaduszny młodzież polska na miejscu zroszonym krwią polskich bohaterów [i] męczenników urządziła grób, na którym płonął znicz.