ANIELA SARNECKA

Aniela Sarnecka
kl. VII

Moje wspomnienia zbrodni niemieckich

Wojna rozpoczęła się w 1939 r. Niemcy po wkroczeniu do naszego kraju zabrali się zaraz do robienia porządku z Polakami, którzy byli [dla nich] niewygodni. Po wejściu do naszej wioski rozstrzelali dwóch młodych chłopców, ponieważ jeden z nich posiadał broń. Wioski i miasteczka płonęły. Wszędzie tylko dymy, łuny i ognie.

Niemcy zaczęli prześladować Polaków. Mężczyźni, przeważnie młodzi, zaczęli uciekać i kryć się po lasach oraz tworzyć tzw. partyzantki. Niemcy, gdy się dowiedzieli, że partyzanci kwaterują we wsi, przyjeżdżali samochodami, obstawiali wieś, trzęśli, szukali, a w końcu zapalali, a do uciekających ludzi strzelali. Kto nie miał odwagi uciekać, ginął w ogniu.

Jeśli zginął Niemiec z ręki Polaków, wtedy chwytali ludzi jako zakładników, których wtrącali do więzienia, a później rozstrzeliwali lub w inny sposób pozbawiali życia. Pamiętam kilka takich wypadków.

W naszym powiatowym mieście, w Kielcach, zabito jednego Niemca. Wrogowie nasi zemścili się okrutnie. Przywieźli dziesięciu mężczyzn pod kościół św. Wojciecha i tam ich po murem rozstrzelali. Niedługo po tym wypadku zdarzył się drugi, podobny. Znów zginął żandarm i dziesięciu nowych męczenników rozstrzelanych na Herbach spoczęło na miejscu stracenia.

Rozstrzeliwanie i wieszanie ludzi zdarzało się prawie co dzień. Setki ludzi ginęło podczas wojny. W 1943 r. powiesili dziesięciu młodzieńców. Później wypędzili ludzi, żeby im się przyglądali. Pewnego razu, gdy byłam w lesie, widziałam, jak partyzanci biegli przez las bardzo szybko, a na szosie widać było zbliżający się samochód. Po chwili usłyszałam strzał i samochód stanął, bo miał przestrzeloną oponę. Po opanowaniu samochodu partyzanci wyprowadzili jakiegoś Niemca i rozstrzelali. Był to major żandarmerii. Gdy się Niemcy o tym dowiedzieli, zjechali się i szukali partyzantów po wsi. Młodzież przez dwa dni nie wychodziła z kryjówek. Na drugi dzień byłam na polu pod lasem. Widziałam, jak zbrodniarze przywieźli na to samo miejsce pięciu zakładników i rozstrzelali. Ludzie ci zostali złapani, gdy wracali z pracy. Znajdował się tam ojciec i syn. Ojciec tego młodzieńca miał 76 lat. Gdy zobaczył, że jego syn [został] zabity, nie mógł iść dalej i zemdlał na środku drogi. [Brak] w tym miejscu.

Raz zbrodniarze zapalili dom tuż koło nas. Kiedy ludzie zbiegli się na ratunek, wrogowie, korzystając z tego, urządzili okrutną obławę. Zabrali wtedy dużo mężczyzn i dwie dziewczyny [z powodów politycznych]. Pewna ich część została wysłana do obozu w Bliżynie. Pomiędzy wysłanymi znajdował się mój brat. Brat mój i niektórzy powrócili, o innych nie ma żadnej dotychczas wiadomości.