BOLESŁAW PAWŁOWSKI

Warszawa, 6 lutego 1946 r. Sędzia śledczy Alicja Germasz, delegowana do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Bolesław Pawłowski
Data urodzenia 21 marca 1898 r.
Imiona rodziców Michał i Paulina
Zawód zdun
Wykształcenie cztery klasy szkoły technicznej
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Płatowcowa 11
Wyznanie rzymskokatolickie

Od roku 1939 zamieszkiwałem wraz z rodziną przy ul. Racławickiej 122, na kolonii oficerskiej. Kolonia ta, leżąca na wprost fortu mokotowskiego, była zajęta – jak również i fort – przez wojsko niemieckie. W willach kolonii mieszkali oficerowie niemieccy, w forcie – żołnierze. Z ludności polskiej pozostawiono tylko cztery rodziny, wśród nich i moją. W zamian za mieszkanie obowiązani byliśmy do pracy dla Niemców. Przebywałem tam przez cały okres powstania oraz później do 15 listopada 1944 r. Po zakończeniu powstania widziałem stale – aż do mojego wyjścia z fortu – ogromną łunę nad Warszawą we wszystkich stronach miasta.

Będąc zatrudniony przy kopaniu kartofli dla Niemców koło ul. Racławickiej, widziałem w październiku 1944, jak z okolicznych willi żołnierze niemieccy pod kierunkiem oficera nazwiskiem Rudolf (żołnierze i oficer spośród mieszkających w forcie) zabierali na samochody futra, obrazy, dywany. Samochodami tymi zabierali owe rzeczy, jak ranni opowiadali na kolej, po czym przyjeżdżali po następne rzeczy. Sam widziałem takich samochodów ciężarowych, które odjeżdżały naładowane, przynajmniej 15.

Przez okna okolicznych willi widziałem, jak żołnierze ustawiali na środku pokoju meble tam się znajdujące, podkładali wióry specjalnie przywożone uprzednio samochodami i podpalali. Gdy któryś z domów nie spłonął całkowicie, zakładali granaty zapalające. W ten sposób zostały spalone wszystkie okoliczne wille w liczbie około 30.

W połowie października byłem z żołnierzami niemieckimi na Dworcu Głównym po bale drewniane. Dworzec Główny w tym czasie nie był jeszcze zniszczony, na budynku tylko były ślady kul. Widziałem wtedy kolejarzy niemieckich, którzy zdejmowali [przewody] kolei elektrycznej i ładowali na platformy kolejowe. Żołnierze, którzy ze mną przyjechali, zostawili mnie na dworcu dla pilnowania bali, a sami poszli do pobliskich domów w Al. Jerozolimskie. Powrócili stamtąd obładowani wielkimi tłumokami, widziałem, że znajdowały się w nich kołdry, obrusy, firanki, poduszki i inne rzeczy. Przejeżdżając wówczas ul. Marszałkowską widziałem palące się domy od strony Ogrodu Saskiego.

15 listopada Niemcy pozwolili nam opuścić Mokotów, odprowadzeni zostaliśmy przez konwój żołnierzy do autostrady, następnie udaliśmy się na Okęcie, gdzie pozostałem aż do wkroczenia wojsk rosyjskich do Warszawy.

Na tym protokół zakończono i odczytano.