REGINA POSTEK

Regina Postek
kl. IV
Szkoła Powszechn w Błesznie

Chwila najbardziej dla mnie pamiętna z okupacji

Było to 29 lipca 1944 r. Ten dzień był dla mnie okropny, nigdy go nie zapomnę. Na wspomnienie o tym łzy same płyną, ból jakiś serce łamie i słowa zamierają.

Otóż opiszę od początku, jak to się działo.

Była to godz. 14.00 po południu. Każdy, spracowany przy żniwach, odpoczywał po obiedzie swobodnie. Wtem odezwał się z lasu strzał, jeden i drugi, później całe serie. Zaskoczeni ludzie nie wiedzieli, co się dzieje i co robić. A tu bili bez przerwy. Każdy, gdzie mógł, pochował się przed gradem kul.

Upłynęła może godzina. Wtem ujrzeliśmy jakieś uciekające niby-wojsko. Byli ubrani w czapki barankowe kozackie, ubrania podarte, boso i po wojskowemu też. Uciekali przez naszą wioskę zdyszani, zmordowani, a Niemcy [podążali] tuż za nimi, obsypując ich strzałami. Nieznane nam wojsko skręciło na lewo w las. A Niemcy, nie zważając na nich, poszli dalej, do końca naszej wioski, liczącej zaledwie dziewięć domków.

Wracając, Niemcy zabierali wszystkich mężczyzn, konie, wozy. Każdy był pewny, że jedzie na podwody. A gdy już wszystkich zebrali, poprowadzili na koniec wsi. Konie i wozy im odebrali, a mężczyzn zebrali wszystkich razem i wydali im rozkaz: padnąć na twarz, we rżysko. Leżeli tak pół godziny czasu, następnie Niemcy sprawdzali dowody i spisali każdego na jedną listę. Umawiali się, co z nimi zrobić. Pamiętam to dobrze, miałam wtedy dziewięć lat. Biegłam za tatusiem z płaczem. Gruby żandarm mnie zatrzymał. Machnął ręką i wydał rozkaz rozstrzelania. Doszli Niemcy do leżących jeńców. Rozkazali im wstać, wykręcić się plecami do Niemców, ustawić ramię przy ramieniu. Niemcy odczytali wyrok śmierci i znów kazali im się odwrócić twarzami do nich. Mężczyźni nie odwrócili się, padli na kolana. Wszyscy poczęli wołać. Słowa ich brzmiały: „Jezus, Maria! O Matko Boska! O Jezu! Za co się leje nasza krew niewinna!”. Głosy ich łączyły się w jedną melodię, jak gdyby jakiś śpiew. Wtem buchnęła jedna salwa. Zamarły krzyki, nastała grobowa cisza, a tylko niekiedy było słychać strzał pistoletu lub karabinu.

Niemcy posłali do sołtysa następnej wsi, aby przysłał ludzi do pogrzebania ciał. Nie dali nam wcale dojść i oglądać naszych ukochanych. Chyliło się słońce ku zachodowi, gdy Niemcy odjeżdżali naszymi końmi i wozami, ciesząc się z naszego nieszczęścia. Każdy z wioski zbolały, wystraszony szedł w stronę mogiły.

Zbliżając się, ujrzeliśmy straszny obraz zbrodni. Ujrzeliśmy ślady krwi i odbicia we krwi 14 głów poległych, poodrywane czaszki, mózgi i świeżo usypaną mogiłę. W niej spoczywa mój najukochańszy tatuś, wujek, stryjkowie, bracia stryjeczni i inni. [Niemcy] nie pozwolili nam przewieźć ciał na cmentarz, więc usypaliśmy dużą mogiłę i obsadziliśmy ją kwiatami. W następnym roku postawiliśmy na mogile duży krzyż. Przybita jest do krzyża tabliczka, a na niej [są] wypisane imiona, nazwiska i lata [życia] poległych. Po skończonych lekcjach biegnę na mogiłę podlewam wodą zwiędnięte kwiaty, a czasem i łzami.