Zofia Garbalówna
Publiczna Szkoła Powszechna nr 1 w Suchedniowie
Moje wspomnienia zbrodni niemieckich
Pamiętam, [że] był to upalny dzień lipcowy. Przed południem wybierałam się z siostrą do lasu na jagody. Byłyśmy gotowe do drogi. Nagle od strony lasu doleciały nas odgłosy wystrzałów karabinów maszynowych. Seria za serią, coraz częstsze. Zatrzymałyśmy się pod lasem zaniepokojone. Zawróciłyśmy do domu. Zaalarmowani strzałami wszyscy ludzie rzucili pracę. Zaniepokojeni spoglądali w stronę, skąd dolatywały odgłosy strzałów. Wszyscy domyślali się jednego – to pewnie nasza partyzantka walczy z Niemcami. Niektórzy drżeli na całym ciele. Wszyscy wiedzieli, co nas może spotkać po takiej walce.
Nagle nad lasem ukazały się kłęby czarnego dymu. Zrozumieliśmy wszyscy, co to znaczy. Michniów płonął. Szczegóły nieznane, ale to było pewne, że palił się Michniów. Zdawało się wszystkim, że za chwilę nas to spotka. Ludzie chodzili smutni, kobiety i dzieci płakały. Najstraszniejsze było to, że nikt z nas nie mógł ginącym dopomóc. Przeżywaliśmy straszne chwile niepewności i oczekiwania.
Po południu doszła nas wiadomość, że gestapo niemieckie aresztowało całą młodzież Michniowa, którą wywieziono samochodami w nieznanym kierunku. Ludzi, którzy nie zdążyli uciec w sąsiednie lasy, żywcem spalili w ich własnych domach. Wieczorem ocalała resztka ludności Michniowa schroniła się w naszej wiosce. Nie mogli mówić z przerażenia. W całej wsi nie pozostał ani jeden dom, ani jedna stodoła. Sterczały tylko kominy i szkielety spalonych drzew, które poruszane wiatrem śpiewały pieśni żałobne za konającymi. Wiadomość ta zmroziła serca wszystkich Polaków w Suchedniowie. Na mogiłach pomordowanych kracze czarny kruk.