MICHAŁ BUCZYŃSKI


Sierż. Michał Buczyński, ur. 28 września 1892 r., zamieszkały w Kamionce Strumiłowej, woj. tarnopolskie, emeryt Policji Państwowej zajmujący się gospodarstwem.


W nocy [z 22 na] 23 grudnia 1939 r. przyszło NKWD i aresztowało mego syna Jana, studenta I klasy liceum miejscowego gimnazjum. Po upływie pół godziny przyszedł znowu NKWD- zista z milicjantem Kałyczem, miejscowym fryzjerem, Ukraińcem, po mnie, pod pretekstem udania się tylko na NKWD dla stwierdzenia alibi syna. Gdy przyszedłem z nimi na NKWD, natychmiast mnie zamknięto do aresztu, jednakowoż syna tylko zobaczyłem stojącego na korytarzu. Zamknięto mnie na celi nr 1, gdzie siedziało kilku Polaków, między nimi nauczyciel Tarnowski i starszy posterunkowy Policji Państwowej, Choina.

Po siedmiotygodniowym siedzeniu w areszcie w połowie stycznia 1940 r. powołano mnie na przesłuchanie do NKWD, które początkowo obchodziło się dość grzecznie, jak długo spisywano ze mnie personalia. Gdy podałem im wszelkie dane i przebieg mej służby, tak w wojsku, jak i w policji, okłamując ich, że byłem tylko posterunkowym, a nie komendantem posterunku, poczęli na mnie wymuszać [przyznanie się], że należałem do organizacji wraz ze studentem prawa Mieczysławem Laszkiem i studentem po maturze Zbyszkiem Choiną, że za pieniądze burżuazyjne Polski chcieliśmy 1 maja 1940 r. wywołać rewolucję w mieście Kamionka Strumiłowa i na tę okoliczność męczono mnie na przesłuchaniu ponad 24 godziny. Po kolei wszyscy NKWD-ziści przesłuchiwali mnie, a nawet por. pow. Müller, grożąc mi bronią strzelał do mnie z browninga. W ten sposób nocną porą byłem przesłuchiwany kilka razy. Ja natomiast byłem wychowawcą młodzieży sokolej jako członek zarządu „Sokoła” w miejscu i tę młodzież miałem za sobą, która czekała na mój zew. W śledztwie na NKWD do tego się nie przyznałem i tego mi nie udowodniono.

20 marca 1940 r. wywieziono mnie do więzienia do Lwowa, tam siedziałem razem z przestępcami zawodowymi, a traktowanie nas, politycznych było niżej krytyki. 13 lipca 1940 r. wywieziono mnie do więzienia na Ukrainę sowiecką: Konotopy, obłast szumska. Warunki te same, co we Lwowie. W więzieniu Polacy przeważnie trzymali się razem i wzajemnie podtrzymywali się na duchu, natomiast dużo naszych Żydów i Ukraińców polskich służyło jako konfidenci więzienni. I tak Ukrainiec Bartoszek i dyrektor szkoły rzemieślniczej żydowskiej we Lwowie Baluan na naszej celi byli na usługach NKWD.

25 maja 1941 r. otrzymałem wyrok zaoczny, który mi odczytano w kancelarii więziennej: osiem lat łagrowych robót na podstawie art. 54 par. 1, 12 i 13 i wysłano mnie stacjami [nieczytelne] Charków, Nowosybirsk, Władywostok do łagrów na Dolnym [Dalnim] Wostoku tzw. Kałymską Ozoną [kołymska zona] Tę drogę odbyłem zadrutowaną więźniarką w pozycji siedzącej zaledwie, a karmiono nas: dwa garnczki wody i 200 g chleba na dobę.

Na kałymskiej ozonie [kołymskiej zonie] wymieszano wszystkie narodowości. Zamieszkiwaliśmy tam w barakach drewnianych na pryczach, bez posłania, po 200 osób razem. Porobiono z nas brygady robocze i oczekiwaliśmy na dalszą wysyłkę na Kałymę [Siewwostłag].

Po umowie polsko-sowieckiej wyłączyli nas, Polaków spośród Rosjan i złączyli razem na zonie trzeciej, a później szóstej; porobili polskie brygady i dalej gonili do pracy pod bagnetem, zmuszając do wyrabiania norm, a który nie zdołał normy wyrobić, to urywali jedzenie na kartki. Chorowałem tam na szkorbut (cynga), który mnie i innych niszczył.

28 września 1941 r. zostałem zwolniony z tego łagru na udostowierienije i odjechałem do Omska. Po drodze widziałem dużo leżącego po polach i gnijącego zboża. Z Omska nas 53 wyjechało do Czelabińska, chcąc wstąpić do polskiej armii, a stamtąd do Czkałowa, gdzie część nas pozostała w wojsku. Resztę wysłano do północnego Uzbekistanu do kołchozu, tam pracowałem przy wacie. Budynki kołchoźników – z gliny, walące się, przedstawiały smutny widok. Na polach zboże, jak też sprzęt rolniczy, gniły bez nakrycia.

Stamtąd zabrano nas Polaków i przewieziono do południowego Uzbekistanu k. Samarkandy. Tu znowu do kołchozu do pracy, warunki te same.

7 lutego 1942 r., w dniu mobilizacji w Samarkandzie nas, Polaków, do armii polskiej, przybyłem do 7 Dywizji w Kermenie [Kermine] i wcielono mnie do batalionu drogowego.

Z rodziną nie miałem żadnej łączności. Żona moja po dziś dzień jest na terenie Rosji w Kazakstanie [Kazachstanie], Pawłodar, o mnie nic nie wie. Ją wywieziono w 1940 r. w kwietniu wraz z synem, który na terenie Rosji wstąpił do armii polskiej i najprawdopodobniej jest w lotnictwie w Londynie.

Miejsce postoju, 3 marca 1943 r.