SYLWESTER BRYNING

Plut. Sylwester Bryning, ur. w 1898 r., restaurator, żonaty.

Zostałem aresztowany przez NKWD 24 sierpnia 1940 r. w nocy, o godz. 1.00. Po przeprowadzeniu rewizji w mieszkaniu zabrano mnie do więzienia w Borysławiu, gdzie miałem 12 śledztw męczeńskich w różnych formach, najstraszniejszych, w nocy od [godz.] 21.00 do 4.00 rano. Po zakończeniu zawołali też w nocy do odbicia wszystkich palców u rąk i nazajutrz, po sześciu tygodniach, zostałem wywieziony wraz z 12 kolegami do więzienia w Stanisławowie i tam osadzony w celi nr 48, w pojedynce, gdzie nas napchano 22, w najgorętsze dni. Tam co dnia prowadzono u nas rewizje, do naga nas rozbierano i nawet w ustach szukano. Przesiedziałem tam do października, a ok. 28 października zawołali mnie znów do odbijania palców i fotografii. 1 listopada wywieziono nas w nocy kibitkami do stacji i załadowali po 38 [?] ludzi do wagonu i w nocy z 1 na 2 ruszyliśmy w kierunku Rosji. Po drodze co drugą stację tłukli młotami po obu stronach ścian, a jeden z NKWD-zistów gonił po wagonach po dachu i kontrolował, czy dachu wagonu kto nie wyrwał. Tak się działo [przez] cały czas naszej podróży do Połtawy.

W Połtawie wysiedliśmy z wagonu, wsadzono nas do kibitek i zawieźli nas znowu do więzienia, do celi [nr] 19, gdzie siedzieliśmy do marca [1941 r.]. Tego dnia wezwali mnie do kancelarii więziennej i odczytali mi wyrok: [Nieczytelne] was osudili wosiem let pod [nieczytelne]. Po zapytaniu, kto mnie osądził: Ty niczego nie gowori [nieczytelne]. W trzy dni po przesiedzeniu w osobnej celi odesłano mnie do Charkowa, do celi [nr] 15, gdzie znów [nieczytelne] się w celi sześć na sześć metrów 168 ludzi. Po męczeńskim siedzeniu, względnie kucaniu, ponieważ siedzieć nie było gdzie, zorganizowali transport. Zastosowano ten sam sposób: do wagonów, zamknięto o głodzie i chłodzie, co noc prowierka – przelatywanie z jednej strony wagonu w drugą.

Dowieziono nas do Kożwy, wysiedliśmy tam na gołym polu i zaprowadzono nas do łagru, gdzie stał jeden namiot w śniegu, gdzie mieścili się otrytki. Ja wszedłem do namiotu dopiero przez nas zbudowanego. Tam w Kożwie chodziliśmy pod konwojem do ciężkich prac: do okrętów, spławu lasów i innych ciężkich prac, żebym mógł zarobić na tzw. trzeci kocioł, żeby można wyżyć, do czasu, póki się oswobodzimy, o czym mowa między nami była wciąż.

Po ogłoszeniu amnestii zostałem zwolniony. Zawołali mnie do kancelarii łagru i pytali, gdzie chcę jechać: do pracy czy do armii polskiej? Odpowiedziałem, że do armii. Wtenczas naczelnik drugiego oddziału powiedział: „Pojedietie, ale co tam będziesz robić w armii, taki stary?” – ponieważ źle wyglądałem i miałem brodę. Odpowiedziałem mu, że więcej zrobię, ale [?] inni młodzi. Dał mi dokument i powiedział: „Wy wolni”. Natychmiast poszedłem na stację i pojechałem do Tocka [Tockoje] do 18 [?] Pułku Piechoty 7 kompanii.