Zofia Jóźwikówna
kl. IV
Podole, gm. Bełżyce
12 czerwca 1946 r.
Akcja na Podolu
Na Podole Niemcy zjechali zaraz po północy. Rozstawili się po polach z maszynami, karabinami i czekali, aż się zrobi dzień. Potem chodzili po domach, zabierali jajka i kury. Mówili, że przyjechali po kury, ale nikt im nie wierzył. Po godzinie zabrali chłopów z całej wsi i ustawili ich pod Skraińskiem [?], a potem sprawdzali im dowody. [Tych], których mieli na liście, ustawiali na prawo. Z lewej strony wybrali Niemcy dziesięciu zdrowych mężczyzn i wzięli ich do roboty. Pomiędzy tą dziesiątką znajdował się mój tatuś. Gdy prowadzili [mężczyzn] do pracy, już myślałam, że wiodą ich na śmierć i bardzo płakałam. Ale zaprowadzili ich do jednego domu, gdzie była kryjówka i kazali tam kopać. Był tam jeden człowiek, którego zabili. Z tego domu wzięli dziewczynę, bardzo ją bili, a potem zabrali do więzienia. Spalili całe zabudowanie, krowę [zabili], kury wybili i zrobili sobie wspaniałą ucztę. Tych, którzy byli na liście, wzięli do więzienia.
Trzymali ich tam dwa tygodnie i bili bez litości. A potem przywieźli do Bełżyc i za apteką rozstrzelali. Pomiędzy tymi zabitymi znalazł się jeden żywy. Podniósł głowę i pytał się ludzi, czy jeszcze są Niemcy w Bełżycach. Ludzie mu odpowiedzieli, że Niemców [już] nie ma w Bełżycach. Wtedy się podniósł, obmył z krwi i poszedł w swoją stronę. Ci, którzy byli razem zabici, są pochowani w jednym grobie. Ciężkie było życie z Niemcami.