Warszawa, 6 marca 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Edmund Franciszek Całus |
Imiona rodziców | Augustyn i Konstancja z d. Kwapisz |
Data urodzenia | 14 listopada 1900 r. Aniołów, pow. Częstochowa |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | wyższe |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Żurawia 24 |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Zawód | adwokat |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie z rodziną w mieszkaniu przy ulicy św. Barbary 10 w Warszawie. W pierwszych dniach dom nasz był terenem niczyim. Gmach Monopolu Tytoniowego, znajdujący się na tyłach naszego domu, zajmowały oddziały niemieckie, a strona nieparzysta ulicy św. Barbary była w rękach powstańców.
5 sierpnia 1944 roku około godziny 9.30 na teren domu naszego wpadł oddział niemiecki złożony z żołnierzy brygady Kamińskiego i podoficerów Niemców. Żołnierze rzucili granat w bramę domu, zabijając dozorczynię Anielę Słupek. Następnie wydali rozkaz, aby wszyscy mężczyźni wyszli na podwórze, przy czym twierdzili, iż z naszego domu padły strzały w ich kierunku. Na skutek interwencji Jakubowskiego (obecnego adresu nie znam) znającego język niemiecki, żołnierze pozwolili ludności ratować mienie, dając 15 minut czasu. W chwili, gdy wychodziłem z domu, jeden z żołnierzy podpalił moje mieszkanie. Nie ratując rzeczy, wyszedłem wraz z rodziną i kilkoma osobami z naszego domu w kierunku kaplicy pogrzebowej przy ulicy Wspólnej. W grupie naszej były przeważnie kobiety i dzieci. O losach pozostałych mieszkańców naszego domu dowiedziałem się od Tadeusza Sokołowskiego (zamieszkałego obecnie w Krakowie przy ul. Reformackiej 7, u Miączyńskich), który opowiedział mi, iż z grupy tej wybrano i rozstrzelano 17 mężczyzn. Sokołowski był w tej grupie i zdołał się uratować.
W niedzielę, 6 sierpnia, zostaliśmy przeprowadzeni przez kilku żołnierzy Wehrmachtu na teren Domu Akcji Katolickiej „Roma”. Do „Romy” przybywały coraz nowe grupy ludności cywilnej z okolicznych domów. Z opowiadań ich wiem, że Niemcy częściowo prowadzili mężczyzn na teren poczty przy ulicy Poznańskiej. Na rozkaz Niemców z poczty został sporządzony spis wszystkich mężczyzn znajdujących się w tym czasie, jednak Niemcy nie mogli nas wyprowadzać, gdyż ulice Nowogrodzka i Poznańska były pod ostrzałem powstańców.
10 sierpnia pokazano mi ulotkę podpisaną przez gubernatora Fischera, skłaniającą ludność cywilną do wyjścia z Warszawy. 12 sierpnia wyszedł pierwszy transport około 60 osób z terenu „Romy”. 13 sierpnia wyszedł drugi transport około 100 osób. W transporcie tym wyszedłem z rodziną. Gdy znaleźliśmy się przy klinice położniczej, dopadli do nas „Ukraińcy” i zabierali nam resztki mienia i kosztowności. Transport nasz prowadzono do ul. Grójeckiej, a następnie od placu Narutowicza w kierunku Dworca Zachodniego, skąd odstawiono nas do obozu przejściowego w Pruszkowie.
Na tym protokół zakończono i odczytano.