ANONIM

Chełm, 27 czerwca 1946 r.

Jak uczyliśmy się w czasie okupacji niemieckiej

Z chwilą kiedy kraj nasz przeszedł w ręce okupantów i znosił ciężkie katorgi, nasze szkoły, nasze płynące wiecznie źródła wiedzy przestały istnieć… Zamieniono je bądź w szpitale, bądź w jakieś magazyny. Zabroniono się uczyć polskiej młodzieży, która była tej nauki spragniona. Jak gdyby odebrano ten klucz do dalszego życia.

Owszem, po roku otworzono niektóre szkoły, dając niby możliwość uczenia się. My oczywiście chętnie i licznie wstąpiliśmy do szkoły, lecz spotkał nas zawód. Uczono przedmiotów potrzebnych w życiu, lecz nie uczono tego przedmiotu, który tak bardzo jest potrzebny. Nie zgłębiali oni tej historii, tych dziejów naszej ojczyzny. Nie pozwalali jej kochać. Chodziliśmy trzy dni w tygodniu, ciągle przez szereg lekcji zamknięci w murach, bo na boisko nie wolno wyjść.

Uczyliśmy się pilnie, bo i to było potrzebne, lecz oprócz tego uczyliśmy się prywatnie. W godzinach popołudniowych ukradkiem, po cichutku, z książkami pod płaszczem przechodziliśmy ulice, nawet koło żandarmów. Choć serca biły i bladły twarze, szliśmy, by się uczyć.

Był nas komplet dobranych dziewczynek. Uczyłyśmy się u dobrej nauczycielki. Uczyłyśmy się pilnie, by nie mieć żadnych braków. Minął rok, a z nim drugi. Szkoły zamykano i ponownie otwierano. A my [chodziłyśmy] i do szkoły, i do naszej „szkółki”, jak nazywałyśmy nasze tajne nauczanie. Bardzo często skołatane strachem i groźbą, wątpiłyśmy i chciałyśmy zawrócić, lecz potężna, niezwyciężona siła pchała nas przez te przeszkody. Jakby po stoczonej walce zdyszane, blade, zastraszone, dochodziłyśmy do naszej nauczycielki.

Aż wreszcie nadszedł dzień, że swobodnie, bez obawy możemy się uczyć. Pewnie i bezpiecznie uczęszczamy do szkoły. Wróg pierzchł, zostawiając gruzy i zgliszcza naszych wsi i miast. Lecz nie martwi nas to, bo uczymy się pilnie, by zbudować potężny fundament naszej ojczyzny, by żaden wróg nie mógł jej pokonać.