STANISŁAW WOŁOSIK

Dnia 30 września 1970 r. w Białymstoku Waldemar Monkiewicz, podprokurator Prokuratury Powiatowej w Białymstoku, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku przez Prokuratora Generalnego PRL, działając na zasadzie art. 4 Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdził własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Wołosik
Imiona rodziców Kazimierz i Marianna
Data i miejsce urodzenia 14 stycznia 1904 r. w Waniewie
Miejsce zamieszkania Waniewo, gromada Jeńki, pow. Łapy
Zajęcie rolnik
Wykształcenie dwa oddziały szkoły powszechnej
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron obcy

Podczas okupacji hitlerowskiej zamieszkiwałem przez cały czas we wsi Waniewo. Znałem dobrze Stanisława Krysiewicza. Miał on swoją zagrodę na kolonii.

Nie przypominam [sobie] daty, ale nie wykluczam, że mogło to być we wrześniu 1943 r. W nocy zauważyłem ogień wydobywający się z zabudowań Krysiewicza. Zaznaczam, że mieszkam na niewielkim wzniesieniu i mimo odległości dwóch–trzech kilometrów dzielącej moje zabudowania od kolonii Krysiewicza pożar widać było dokładnie.

Rankiem następnego dnia popędziłem krowy na pastwisko położone w pobliżu kolonii. Zauważyłem wtedy, że zabudowania gospodarcze są spalone. Pozostał tylko w całości dom mieszkalny. Na pogorzelisku obok spalonych zabudowań zauważyłem zwłoki zamordowanych Żydów. Ile było tych zwłok, dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że pięć osób leżało zamordowanych na terenie zabudowań, natomiast cztery znajdowały się w schronie wykopanym pod stodołą. Przy pogorzelisku stodoły znajdowało się ciało Krysiewicza. Miał on ranę postrzałową głowy w okolicy ucha, od której zginął. Na innych zwłokach też widać było rany postrzałowe.

Dokładnie nie jest mi wiadomo, ale na podstawie informacji uzyskanych od mieszkańców kolonii dowiedziałem się, że sprawcami zamordowania wspomnianych przeze mnie osób byli żandarmi niemieccy z posterunku w Tykocinie. Nie znałem ich nazwisk ani też nie jestem w stanie podać rysopisów. Ilu żandarmów brało udział w tej zbrodni – nie wiem.

Od współmieszkańców wsi dowiedziałem się również, że żona Krysiewicza – podobno miała na imię Władysława – została zabrana przez żandarmów do Tykocina i tam zamordowana.

Zarówno Stanisław Krysiewicz, jak i jego żona byli w tym czasie w średnim wieku. Ile lat liczył Krysiewicz lub jego żona, nie jestem w stanie powiedzieć.