TEODOZJA ZAJĄC

Teodozja Zającówna
kl. VII
1946 r.

Moje przeżycia [z czasów] wojny 1939–1944

1939 r. był momentem rozpoczęcia męczeństwa narodu polskiego. W tym czasie zachodni wróg Polski zaczął w naszym kraju wojnę. Polska była państwem bardzo młodym, nieodbudowanym jeszcze po tak długiej niewoli. Wróg Polski, zająwszy ziemie, przyłączył część naszego kraju [do swojego]. Po kilkutygodniowej walce cała Polska trafiła w ręce nieprzyjaciela. Cały kraj był skąpany we krwi. Każdy obywatel Polski, usłyszawszy, że państwo już ginie, wołał: „Gdzież nasza ukochana Polska”. Wszystkie drzewa ojczyste szumiały coraz to żałośniej, ptaszki śpiewały bardzo smutno, a nawet wielka kula słoneczna coraz ciemniej świeciła, bo była zalana krwią ojczystą, którą wojsko polskie przelało podczas pierwszego oporu. W tak smutnym roku zaczęłam chodzić do pierwszej klasy szkoły powszechnej. Nie wolno było się uczyć historii i geografii, nie wolno było też śpiewać [następujących] pieśni: Jeszcze Polska nie zginęła, Boże, coś Polskę, Nie rzucim ziemi, Serdeczna Matko, i [wielu] innych. Pod koniec roku szkolnego Niemcy przyszli do naszej szkoły zamówić kwatery. Po dwumiesięcznym zwolnieniu wróciliśmy do naszej ukochanej szkółki. Powitała nas bardzo smutno. Gdy weszliśmy do naszej klasy, ławy skarżyły się, jak Niemcy znęcali się nad nimi. „Przez dwa miesiące stałyśmy na dworze. Nieraz całymi dniami deszcze na nas padały”. Ściana, usłyszawszy, że już ławy skarżą się nam, zawołała swym głosem: „Witam Was, ukochane dzieci”. Po tak pięknym powitaniu zaczęliśmy rok szkolny. Był to rok bardzo smutny, [gdyż] Niemcy zajęli całą szkołę. My uczyliśmy się we wsi.

W 1942 r. na wschodzie ukazał się wielki dym i [słychać było] strzały. To Niemcy rozpoczynali wojnę z Rosją. Od tego roku Polacy byli coraz bardziej dręczeni. Nakładano na gospodarzy [wysoki] kontyngent. Wtrącano [też] ludność polską do więzień. Tam męczono ją w okrutny sposób.

W 1943 r. Niemcy zaczęli wysiedlać Polaków z domów. Młodych wywozili do Niemiec na roboty, starszych i małe dzieci wsadzali za druty. Przy tak długim [i wyczerpującym] wysiedleniu nie jeden Polak stracił życie. Znęcano się też nad niemowlętami polskimi. Wydzierano małe dzieci z rąk matkom i na ich oczach rzucano w ścianę mieszkania, by z tego dziecka nie wyrósł dzielny i waleczny Polak. Podczas tak długiego wysiedlenia lasy były wypełnione ludźmi z różnych wiosek. Dokoła słychać było rżenie koni i płacz dzieci. Gdy zaczęło świtać, w lesie zapanowała cisza, tylko drzewa kołysały się od powiewu gwałtownego wiatru. Wtem rozległy się strzały w kierunku naszej wsi. „To Niemcy strzelają” – zawołała jedna z kobiet. W tym roku życie narodu polskiego było bardzo ciężkie. Wielu Polaków musiało opuścić swoją wieś i rodzinny dom. 1943 r. był czasem największych prześladowań ludności polskiej. W roku tym najwięcej Polaków ucierpiało, zwłaszcza z powodu wszystkich więzień, jakie Niemcy przygotowali.

1943 r. był i dla mnie najsmutniejszy. Po zabraniu brata do junaków nie wiedzieliśmy o nim nic przez trzy tygodnie, aż w Wielki Piątek ujrzałam go w naszym domu. Święta Zmartwychwstania Pana Jezusa rozpoczynaliśmy wesoło, ale okazały się one najsmutniejsze w moim życiu. W drugi dzień świąt na terenie naszej wsi była wielka bojówka. Od południa rozległ się gwizd i huk armat. To Niemcy zaatakowali nasze lasy. O godz. 17.00 koniec naszej wsi zmienił się w wielki czarny kłąb dymu. Niedługo po Wielkanocy nastało piękne lato, zboża pozieleniały, ale ich ruch był bardzo smutny. Wszystko z żałością oczekiwało wolnej i niepodległej ojczyzny.

W 1944 r. Polacy chowali się w lasach i zbożach przed napadami Ukraińców. Pewnego dnia po południu przybyli do naszej wsi i zaczęli atakować lasy. W tym dniu bardzo dużo Polaków pożegnało się ze wsią. Parę tygodni po akcji ujrzałam na wschodzie snopy iskier. Tego dnia Niemcy wycofali się aż do Bugu. Następnego dnia słychać było u nas wybuchy kul. W tym dniu i w innym wojsko polskie nacierało na nieprzyjaciela. Niedługo potem ujrzeliśmy wojsko polskie w naszej wsi.