JAN SZCZĘŚNIAK

Jan Szczęśniak
kl. Ia gimnazjalna

Jak uczyłem się w czasie okupacji

Skoro tylko nasz odwieczny wróg Niemiec zdobył Polskę, to społeczeństwo nasze zostało skrępowane, a zarazem i młodzież szkolna. Okupant pozabierał do obozów i na stracenie dużą część naszych nauczycieli oraz uczniów ze szkół wyższych i średnich. Razem ze starszymi ucierpiała młodzież szkolna ze szkół powszechnych. Nie dał [okupant] uczyć się nam tego, co było nam najbardziej potrzebne. Zabronił on swą wrogą ręką uczenia się niektórych przedmiotów, przede wszystkim: historii, języka polskiego z książek oraz geografii. Pozabierał nam co ważniejsze książki i popalił je, więc nie mieliśmy się z czego uczyć.

Ja nie uczęszczałem do szkoły dwa lata, ponieważ w pierwszym roku okupacji niemieckiej nie było w tej szkole nauczyciela, a w drugim roku nie miałem warunków do uczęszczania, a mianowicie rok wcześniej okupant niemiecki nas wysiedlił i umarł mi ojciec.

W czasie okupacji niemieckiej zacząłem uczęszczać do szkoły w sąsiedniej wiosce – Jeleńcu, pow. łukowski. Uczęszczałem do tej szkoły powszechnej dwa lata – do trzeciej i czwartej klasy.

W trzeciej klasie uczyliśmy się bardzo mało, bo zaledwie paru przedmiotów, a mianowicie: języka polskiego ze „Sterów”, arytmetyki, rysunku, śpiewu oraz gimnastyki. Uczyliśmy się bardzo mało, bo zaledwie trzy godziny [dziennie] i dużo dni w roku było wolnych, a przy końcu roku co drugi dzień. W zimie w tym roku wcale nie uczęszczaliśmy [do szkoły], ponieważ panował tyfus.

Do czwartej klasy szkoły powszechnej uczęszczaliśmy znacznie częściej, bo już co dzień. Było też w tym roku kilkadziesiąt dni wolnych, ale nie tak dużo jak w przeszłym. Uczyliśmy się języka polskiego ze „Sterów”, arytmetyki, śpiewu, przyrody, rysunku oraz gimnastyki. Nauka trwała bardzo krótko, bo zaledwie trzy godziny [dziennie]. Nieraz przyjeżdżali Niemcy, ale nic nie znaleźli, a my mogliśmy uczyć się dalej.

Ostatniego roku okupacji niemieckiej zacząłem uczęszczać do piątej klasy szkoły powszechnej w sąsiedniej wsi – Łukowie. Tam znacznie lepiej i więcej uczyliśmy się codziennie i to po trzy lub cztery godziny. Przedmiotów mieliśmy znacznie więcej, bo uczyliśmy się: języka polskiego ze „Sterów”, arytmetyki, śpiewu, geografii, rysunku, robót, przyrody oraz gimnastyki. Dni wolnych było bardzo mało, ale trzeba było za nie płacić.