kl. III
II Państwowe Gimnazjum im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu
Tajny komplet w 1943 r.
Okupacja niemiecka. Ileż bólu, cierpień, męczarni przyniósł nam ów czas, gdy na ziemiach polskich panoszyła się armia odwiecznego wroga, armia niemiecka. Nie zapomnimy nigdy tych lat pełnych morderstw i zbrodni, gdy krematoria obozów dymiły ciałami Polaków, którzy ginęli za to, że chcieli wolnej Polski, że nie poddali się germanizacji lub w większej części za to tylko, iż byli Polakami. Niemcy dali się nam we znaki we wszystkich dziedzinach życia. Gnębili wszystko, co polskie, niszczyli, co nasze. Nie szczędzili bata, kul i bagnetów, dążyli wytrwale do zgładzenia narodu polskiego. Nie udało się to jednak barbarzyńskim hitlerowcom, chociaż knut świstał, chociaż więzienia były zapełnione. Polacy prowadzili przez cały czas cichą, lecz skuteczną walkę z najeźdźcą. Nie mogli działać na polu bitwy. Działali na polu oświaty, nie zaniedbując wykształcenia swej młodzieży.
My, młodzież polska, w miarę możliwości zdobywaliśmy wiedzę w zakresie gimnazjalnym. Uczyliśmy się, prowadziliśmy może najbardziej doniosłą bitwę przeciw Niemcom. Nie zginął w nas duch polski, patriotyczny, lecz rozwijał się jeszcze bardziej na lekcjach odbytych w ciemnych nieraz i wilgotnych lokalach, wśród wielkiej bojaźni przed wyśledzeniem ze strony okupanta. Zdobywaliśmy wiedzę. Gromadziliśmy w swych umysłach wszystko, co polskie, pożyteczne, wszystko to, co dopomoże nam do stania się godnymi obywatelami powstałej z chwilowego letargu Polski.
Lecz kto dostarczał nam materiału? Któż pracował nad nami mimo wszelkich zagrożeń ze strony wroga? Kto dzielił z nami ten los, kto porywał nas do nauki? Nasi polscy profesorowie! Oni to, narażając się na ciężkie więzienie, tortury, pewną śmierć, uczyli nas języka polskiego, historii, geografii, wzniecali w sercach naszych gorący płomień miłości względem Ojczyzny oraz pełnię nienawiści do największego od dawna wroga polskości – Niemiec. Oni to, [profesorowie], zakładali tajne komplety, na których młodzież w ukryciu, z bojaźnią, pod groźnym wzrokiem Germanów przerabiała materiał gimnazjalny.
Na jeden z kompletów uczęszczałam i ja. Stworzony on był w 1943 r. przez jednego z profesorów w Chełmie Lubelskim. Przerabialiśmy kurs [klasy] pierwszej gimnazjalnej. Nasz komplet jak na czasy okupacji był bardzo liczny, gdyż składał się z siedmiu dziewcząt oraz czterech chłopców. Nasza jedenastka. Ileż wrażeń, przygód, strachu dał nam ten czas, gdy razem uczyliśmy się w ukryciu przed Niemcami. Komplet ten zawiązał się we wrześniu. Wszyscy byliśmy z 1930 r. Jeszcze młodzi. Mimo to musieliśmy utrzymywać ścisłą tajemnicę naszych lekcji. Mieliśmy fikcyjne zaświadczenia, że uczęszczamy do siódmego oddziału szkoły powszechnej. W razie łapanki mogliśmy jedynie tym się legitymować.
Książki. Ileż starań, szukania poświęcaliśmy na zdobycie książek potrzebnych nam do nauki. W tym jednak okazała nam pomoc starsza młodzież – ta, która teraz musiała pracować, nie mając czasu myśleć o nauce. Ona to wypożyczała nam potrzebne podręczniki. Mieliśmy wszystkie. Poszarpane, ukrywane, obłożone w jakieś okładki niemieckich książek lub lekkich powieści – istniały one i dopomagały nam w zdobywaniu wiedzy.
Najgorzej było z miejscem zbierania. Utrudniała to bardzo ilość uczniów oraz czas, który żeśmy poświęcali lekcjom. Było nas jedenaścioro. Uczyliśmy się dziennie po trzy lub cztery godziny. W ukryciu przed wrogiem, pojedynczo zbieraliśmy się w coraz to innym miejscu i o innej godzinie. Mieszkania zmienialiśmy co pewien czas. Mieliśmy aż sześć pomieszczeń. Najgorzej było uczyć się u jednego kolegi. Mały, ciemny pokoik bez okna. Nie było w nim elektrycznego światła. Pochyleni nad oświetlonym jedynie małą lampką naftową stołem uczyliśmy się, przecierając od czasu do czasu zaczerwienione i piekące nas okropnie oczy.
Tylko jedno: ucz się, kształć mowę polską, zapoznawaj się z literaturą, historią – oto hasła, które dodawały nam sił. Byliśmy młodzi. Ciągły strach, okropne nieraz warunki mieszkaniowe wyczerpały nas bardzo. Jakie okropne były późne powroty do domu. Godzina 20.00, nieraz 21.00. Ciemno, pada deszcz, śnieg, zawierucha. Wszędzie słychać strzelaninę. Ja z tatusiem przedzieramy się po prostu wśród mroku, a tu jeszcze trzy kilometry.
Lecz i to nas nie odstraszyło. Wszystko bylibyśmy przetrwali z naszym kochanym, pełnym patriotyzmu i mocy profesorem. Choć dużo razy wpadaliśmy, komplet nasz utrzymał się długo. Nie dotrwał jednak do końca.
Pamiętam jak dziś jedno z wydarzeń. Było ono jakby wstępem do wypadku, który zerwał nasz węzeł nauki. Oto wszyscy pochyleni nad stołem piszemy pracę klasową pt. „Najsmutniejszy dzień w mym życiu”. Wszyscy wybraliśmy dzień wkroczenia Niemców do Chełma Lubelskiego. Słowa pełne oburzeń, nienawiści do wroga zasypują kartki zeszytów. Wtem… drzwi się otwierają i blada jak śmierć staje w nich córka naszego profesora. Nie mówi nic. Odgłosy mowy niemieckiej nam wystarczyły. W pierwszej chwili zamieniliśmy się w słupy soli. Niedługo to jednak trwało. Raz… dwa… trzy. Książki za okno, my przez okno.
Żona profesora zatrzymała ich na chwilę w kuchni. Zanim myśmy znaleźli się w ogrodzie, gestapowcy wkroczyli do pokoju, w którym przed minutą była lekcja. Rozmówił się z nimi ten, który wszczepił w dusze nasze największą nienawiść do ich plemiona.
Oto był pierwszy moment, gdy władze okupanta trafiły na ślad tajnego kompletu. Wykrycie to zakończyło się jednak szczęśliwie, lecz spokój nie trwał długo. Jak grom z jasnego nieba padła wieść, że jeden z kolegów naszych wraz z całą rodziną został aresztowany. Za co…
Komplet nasz się rozpadł. Nauczyciel musiał wyjechać. Pożegnał nas, biedny, z łzą w oku. Nie mógł dalej uczyć. Cierpiał nad tym, iż dłużej nie może rozsiewać oświaty wśród koła młodzieży. Chciał zostać, lecz myśmy po prostu nie pozwolili. Nasz kolega młody mógł wydać [brak]