Regina Marczukówna
kl. Vb
Wisznice, pow. Włodawa
19 czerwca 1946 r.
Przeżycie wojenne
W 1944 r. w Polsce byli Niemcy. Niemcy wywozili Żydów w różne strony, rozstrzeliwali ich i morzyli głodem. Polacy nie mogli handlować świniami, bo Niemcy zabierali mięso i tych ludzi aresztowali. Brali Polaków niewinnych, zwali ich zakładnikami i rozstrzeliwali ich. Pewnego razu 30 zakładników przywieźli do Wisznic i tu rozstrzelali. Od gospodarzy żądali kontyngentów, [a jak] gospodarz nie mógł oddać, to go wywozili do Oświęcimia i tam palili w piecach. Niemcy byli strasznym wrogiem Polaków.
W 1945 r. Niemcy zaczęli uciekać z Polski. Palili mieszkania i baraki, które sami budowali. Straszne były dokoła pożary. Uciekając z Polski, nie dali rady wieźć tyle amunicji, więc zostawiali ją po lasach, po drogach i na polach. Dużo dzieci zostało ranionych.
Jak front szedł, wszyscy ludzie strasznie się bali. Przez całą noc siedzieliśmy w okopie, drżąc ze strachu. A potem poszliśmy do mieszkania. Gdy w nim [nocowaliśmy], widzieliśmy, jak palił się barak w Wisznicach.
Gdy wstałam rano, mamusia powiedziała, że koło Curyna jadą Sowieci czołgami. Wtedy zjadłam śniadanie i poszłam zobaczyć Sowietów. Tam stało dużo ludzi. Sowieci mówili: Zdrastwujtie, a my im odpowiadaliśmy. Koło południa dużo samochodów przyjechało do Curyna. Potem tylko było słychać strzały i widać ogień. W Curynie był szpital, dużo było [w nim] rannych Sowietów. Tak leżeli miesiąc, dużo umarło. Pochowano ich w Curynie, w ogrodzie u jednego gospodarza, a resztę powieźli dalej. Było dużo kobiet, zapoznaliśmy się z nimi. Jak odjeżdżały, to aż było ich szkoda.