MARIA ROGALSKA

Warszawa, 17 grudnia 1949 r. Aplikant sądowy Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Nazwisko i imię Maria Rogalska z d. Rogalska
Data i miejsce urodzenia Gostynin 11 stycznia 1889 r.
Imiona rodziców Ignac i Katarzyna z d. Jakubowska
Zawód ojca stolarz
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie umie pisać i czytać
Zawód przy synu
Miejsce zamieszkania ul. Dobra 87 m. 32
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Dobra 96 róg Nowego Zjazdu. Pierwszego dnia powstania wieczorem około godz. 10.00 czy 11.00 wszedł do naszej bramy żołnierz niemiecki i powiedział, że on tu u nas musi doczekać rana, a jeżeli ktoś do niego strzeli, cały dom zostanie wysadzony dynamitem. U nas w domu powstańców nie było. W schronie po prawej stronie podwórza od bramy przebywali mężczyźni w liczbie około 20. Następnego dnia około godz. 5.00 rano Niemiec, który przez całą noc przebywał u nas na podwórzu pod stałą ochroną blokowego, gdyż choć powstańców w naszym domu nie było, obawialiśmy się, by ktokolwiek nie strzelił do niego, wyszedł. Po upływie może godziny wpadli do nas Niemcy w szarych mundurach i „pierogach” na głowach, paru z nich miało hełmy. Byli to Niemcy z domu Schichta. Brama naszego domu była zamknięta. Niemcy zaczęli się dobijać. Dozorczyni nie zdążyła dobiec z kluczami, gdy Niemiec przez bramę (była żelazna we wzory) strzelił do stojącego w bramie mężczyzny. Za dozorczynią wybiegł jej mały wnuczek, może 12-letni, i do niego też strzelił. Niemcy kazali wszystkim wychodzić. Ja wraz z synem moim, Franciszkiem Łusarzewskim (zam. obecnie razem ze mną), który wyjątkowo dnia tego nie był w schronie, wychodziliśmy w pierwszej grupie osób. Wówczas z domu naszego wychodziły prawie same kobiety i tylko paru starszych mężczyzn. Reszta mężczyzn pozostała w schronie. Przeszliśmy do domu nr 90 przy ul. Dobrej. Ledwo weszłam do bramy, usłyszałam salwy karabinowe. Mężczyźni z tego domu pobiegli na strych (dom był wysoki, pięciopiętrowy), by zobaczyć, gdzie Niemcy strzelali. Gdy zeszli na dół, mówili nam, że Niemcy pod śmietnikiem na podwórzu domu nr 96 rozstrzeliwują mężczyzn. W schronie przebywali mężczyźni, którzy znaleźli się na tym terenie przypadkowo. Z mieszkańców naszego domu nie było tam nikogo. Z mężczyzn, którzy mówili mi o egzekucji na podwórzu domu nr 96 przy Dobrej, nie znałam z nazwiska nikogo. Jeden z nich mieszkał na drugim piętrze na tej samej klatce co Kluzowa (zam. obecnie przy ul. Bednarskiej 8 m. 5). Może ona umiałaby podać jakieś nazwiska.

Po powstaniu, 2 lutego 1945 roku, wróciłam do Warszawy. Widziałam wówczas w moim mieszkaniu w suterenie wiele popalonych kości ludzkich i czaszki.

Na tym protokół zakończono i odczytano.