STANISŁAW PIÓRO

Stanisław Pióro
Siedlce, ul. Pułaskiego 29c, III p.
I Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Siedlcach
19 czerwca 1946 r.

Szkołę powszechną ukończyłem w Brześciu n. Bugiem w 1939 r. Tam zdałem także egzamin wstępny do gimnazjum. Po egzaminie wyjechałem na ferie letnie do Wielkopolski. Tymczasem ojciec mój, inżynier agronomii, przeniesiony został do Puław. Tam też przyjechałem 15 sierpnia z wakacji i zapisałem się do Państwowego Gimnazjum im. [ks.] A.[J.] Czartoryskiego.

Wybuchła wojna. Ewakuowani 10 września z linii Wisły wróciliśmy 25 września z powrotem. Miasto zbombardowane i spalone powoli przychodziło do siebie. Zostało otwarte też gimnazjum, aby po kilku dniach legalnej egzystencji ustąpić miejsca szpitalowi dla panów z Herrenvolku. Nauka została chwilowo przerwana.

Nie na długo jednak. Wkrótce dowiedziałem się o istnieniu tajnych kompletów zorganizowanych przez grono profesorów tutejszego gimnazjum. Zapisałem się więc na komplety, aby rozpocząć wreszcie normalną naukę. Początkowo zbieraliśmy się w mieszkaniu profesorki, ucząc się trzy–cztery godziny dziennie. Władze niemieckie nie wiedziały nic o istnieniu tych kompletów, toteż nie kryliśmy się specjalnie ani też nie mieliśmy żadnych specjalnych trudności. Gorzej było z książkami, było ich niewiele, musieliśmy się więc zbierać do odrabiania lekcji u kolegi czy koleżanki, którzy posiadali odpowiednią książkę. Nasz komplet pierwszej klasy był nieliczny: dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Tak uczyliśmy się całą zimę.

Z nadejściem wiosny jednak zaczęły się pierwsze trudności. Obok domu profesorki ulokowali się Niemcy, starostwo i wojskowa komenda miasta, poza tym rozpoczął się ostrzejszy kurs wobec Polaków, należało więc przedsięwziąć pewne środki ostrożności. Aby nie zwracać uwagi ciągłym zbieraniem się w jednym miejscu, postanowiliśmy, aby każda lekcja odbywała się u innego członka kompletu. Zbieraliśmy się więc raz u mnie, raz u mojego kolegi, innym znów razem u jednej z koleżanek, gdyż u drugiej z pewnych względów nie było wskazane zbierać się. Następnie należało pomyśleć o tym, aby nie nosić książek w ręku, gdyż mogłoby to zwrócić uwagę rozmaitego rodzaju szpicli czy po prostu żandarmerii. Chłopcy nosili więc książki pod marynarką czy za paskiem, a dziewczęta w torebkach czy nawet w koszyku na sprawunki.

W ten sposób przerobiłem pierwszą klasę. Egzaminu sprawdzającego wtedy nie zdawałem ani też nie otrzymałem żadnego zaświadczenia, gdyż komplety prowadzili profesorowie raczej na własną rękę. Dopiero z czasem miało powstać zorganizowane tajne gimnazjum, którego komórkami były komplety.

W następnym roku przerabiałem w domu z nauczycielką drugi raz pierwszą klasę, ponieważ komplet rozpoczęliśmy późno, miałem więc pierwszą klasę przerobioną niedokładnie. W ten sposób przeszedł rok szkolny 1940/1941. Łapanki i wywożenia na roboty rolne do Niemiec były już dosyć popularne, musiałem się więc w jakiś sposób „zadekować”. W bieżącym roku miała zostać otwarta dwuletnia szkoła handlowa, postanowiłem więc zapisać się, mając zamiar przerabiać jednocześnie klasę drugą na kompletach. Wkrótce jednak okazało się to niemożliwe. Szkoła handlowa zajmowała mi cały wolny czas, musiałem więc z kompletów zrezygnować.

W „handlówce” przerabialiśmy tylko przedmioty fachowe, jak księgowość, stenografia, organizacja i technika handlu, maszynopisanie, towaroznawstwo itp. Profesorami byli dawni profesorowie gimnazjum, którzy także poza szkołą uczyli na kompletach. Władze okupacyjne żadnych trudności szkole nie czyniły, toteż spokojnie minął jeden rok i część drugiego.

Tymczasem nasilenie łapanek wzrosło do maksimum, wielu chłopców ze szkoły było zagrożonych, dzięki jednak staraniom naszej dyrektorki niebezpieczeństwo ich ominęło. Zbliżał się jednak koniec nauki, a z nim możliwość wywiezienia, należało więc zawczasu ubiegać się o posadę w jakimkolwiek urzędzie, Arbeitsamt bowiem zagroził, że wszyscy bez pracy bezapelacyjnie zostaną wywiezieni do Niemiec. Ja pracy w urzędzie nie dostałem, a tymczasem przyszedł koniec roku szkolnego. Zamierzałem udać się w inne strony, ponieważ jednak dostałem skierowanie na roboty przymusowe, postanowiłem zostać na miejscu. Praca przy budowie fabryki początkowo była lekka, z chwilą jednak, gdy zainteresowało się tą budową starostwo i Gestapo, zaczęła się codzienna harówka od 7.00 rano do 6.00 wieczorem z półgodzinną przerwą na obiad.

O nauce nie mogło być mowy. Przychodziłem z roboty do domu z myślą, aby jak najprędzej móc się położyć. Wkrótce jednak zacząłem opuszczać prace coraz częściej, od czasu do czasu udawało mi się uzyskać zwolnienie od lekarza, że jakoby jestem chory, dlatego też w fabryce byłem dość rzadkim gościem. Skorzystałem więc z tego i zacząłem przerabiać klasę drugą. Przerabiałem ją jednak sam, ponieważ za regularność uczęszczania na komplety nie mogłem gwarantować. Uczyłem się więc sam w ten sposób, że przerabiałem jakiś przedmiot, a następnie zdawałem z niego przed odpowiednim profesorem. W taki sposób przerobiłem oprócz matematyki całą drugą klasę. Nie zdążyłem jednak zdać [egzaminów] ze wszystkich przedmiotów, ponieważ nadchodzący front przerwał naukę na kompletach. Tak więc wskutek wojny straciłem dwa lata nauki gimnazjalnej. Nie zmarnowałem ich jednak, ale wypełniłem nauką w szkole handlowej. Toteż dzisiaj, po przerobieniu pewnych zaległości, nauka w klasie czwartej nie sprawia mi żadnych trudności.