LESZEK KOLASZYŃSKI

Leszek Kolaszyński
kl. IV
Państwowe Liceum i Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Toruniu
14 czerwca 1946 r.

Jak uczyłem się w czasie okupacji?

W chwili rozpoczęcia wojny byłem uczniem Szkoły Powszechnej im. Konarskiego w Jarosławiu. Uczęszczałem do klasy szóstej. Zacząłem już [na] tajnych [kompletach] opanowywać historię i geografię w zakresie [programu] piątej i szóstej klasy. Początkowo miałem lekcje u siebie w domu. Po przerobieniu materiału szkoły powszechnej rozpocząłem program klasy pierwszej gimnazjalnej. Uczyliśmy się we troje: ja, jeden chłopiec i dziewczynka. [Materiał z] pierwszej klasy opanowałem w niespełna cztery miesiące i zdałem [egzamin] przed tajną komisją z wynikiem wystarczającym. Drugą klasę rozpocząłem również z mymi kolegami [z] poprzedniej klasy. [Materiał] przerabiałem przez cały rok, bo nie byłem spóźniony [i] mogłem sobie na to pozwolić. Klasę drugą też skończyłem z wynikiem wystarczającym. Egzamin zdałem w czerwcu 1944 r. Materiał obu klas miałem w zupełności opracowany i przerobiony. Książki, z jakich się uczyłem, były [następujące]: Mówią wieki część pierwsza i druga; historia dla klasy pierwszej i drugiej Moszczyńskiej [Moszczeńskiej] i Mrozowskiej, geografia Pawłowskiego, [język] niemiecki [dla] klasy pierwszej Deutsch Łempickiego, [dla] drugiej klasy Wir lernen Deutsch Dewitzowej itp., a więc książki nowe, obowiązujące do ostatnich lat [przed wojną] w gimnazjach. Trudniejsza sprawa była z uczeniem się z tych książek, bowiem korzystało z nich nie tylko nas troje, ale szereg innych kolegów znajdujących się w podobnych warunkach; toteż pożyczaliśmy sobie książki, jakie każdy z nas posiadał. Poza tym z żadnych innych pomocy naukowych nie korzystaliśmy. Społeczeństwo tamtejsze do naszej nauki ustosunkowało się przychylnie. Przychodziło nam z pomocą zawsze, gdy było potrzeba. Nauką zajmowało się początkowo trzech, później dwu profesorów. Pierwszym profesorem była jedna pani. Starsza, spokojna, dobroduszna, mimo to wymagająca jako profesorka. Uczyła mnie prócz łaciny i matematyki wszystkich pozostałych przedmiotów. Przygotowała mnie z nich lepiej niż dobrze. Drugim z kolei nauczycielem był student prawa. Uczył mnie łaciny, ale był trochę nieodpowiedni na nauczyciela (był nerwowy), [więc] zrezygnował z tej funkcji, a na jego miejsce przyszedł ksiądz. [Ten] był człowiekiem wykształconym odpowiednio (doktor filozofii), spokojnym, dobrym, nad wyraz przyjemnym w obejściu; jako nauczyciel [był] wymagający, ale na ucznia nie działał strachem, [lecz] jedynie spokojem i dobrocią. Pobierałem u niego lekcje łaciny i matematyki. Oto moje grono profesorskie. Muszę zaznaczyć, że mimo trudnych warunków [ksiądz] nauki udzielał mi bezpłatnie. Wśród kolegów miałem chłopca i dziewczynkę. Chłopiec był bardzo ambitny, starszy ode mnie o rok (spóźniony [w nauce]), uczył się pilnie, [gdyż] chciał nadrobić stracony czas. Był chłopcem niezepsutym, więc swym towarzystwem działał na mnie dobrze. Koleżanka była również starsza ode mnie. Nie mogę podać dokładniejszej jej charakterystyki, ponieważ stykałem się z nią jedynie w czasie lekcji. Pod względem postępów w nauce była, jak widziałem, pilna i zdolna.

W czasie mojej tajnej nauki miałem również chwile emocji i trwogi. Powodem było prześladowanie ze strony niemieckiej policji tajnej i gestapo. Raz, jak sobie przypominam, jesienią 1943 r. gestapo wpadło na trop naszych lekcji. Chwalić Boga, na czas nas ostrzeżono. Zdążyliśmy się ukryć, a już gestapo wraz z tajniakami wpadło do mieszkania. Przeprowadziło ścisłą rewizję, ale nic podejrzanego nie znaleziono, bo przecież byliśmy na to przygotowani. Drugim momentem krytycznym w czasie mojej nauki był fakt podobny, lecz groźniejszy. Otóż gestapo z „przyjaciółmi” wpadło do mieszkania w czasie nieobecności profesorki. Nie zadowoliło się przewróceniem domu do góry nogami, ale postanowiło czekać na lokatorkę, mą profesorkę. Należało ją przestrzec. Ale gdzie ją znaleźć? Było nas troje, rozstawiliśmy się niewidoczni w możliwych miejscach, gdzie miała przychodzić, i zrobiliśmy swoje. Ostrzeżona ukryła się na kilka dni na wsi.

Wszystko minęło. Dziś już mija prawie drugi rok, gdy chodzę jawnie do gimnazjum. Jestem uczniem klasy czwartej Gimnazjum im. Kopernika w Toruniu.