Ryszard Tutak
kl. I licealna
I Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Siedlcach
Nauka w okresie okupacji
1 września 1939 r., pamiętny dzień w dziejach naszego narodu, zastał mnie w Tomaszowie Lubelskim. „Wojna, wojna!!! Niemcy wypowiedzieli Polsce wojnę!!!” – rozlegały się wszędzie okrzyki małych gazeciarzy. Ludzie z trwogą brali gazety do ręki i z wielkim strachem patrzyli na to straszne słowo – „wojna!”.
Od tego czasu żyliśmy w ciągłym napięciu. Z placu boju dochodziły do nas straszne wieści. Mimo bohaterskiej obrony naszych żołnierzy wróg, mając większą kilkakrotnie i doskonale zmotoryzowaną armię, posuwał się szybko naprzód. Jedne miasta padały za drugimi. Wkrótce do huku pękających bomb dołączył ryk armat i jazgot karabinów maszynowych. Potem huki zaczęły się oddalać i cichnąć, a u nas wszechwładnym panem stał się Niemiec. W niedługim też czasie Niemiec opanował cały kraj. Trzeba było wtedy ze ściśnionym sercem zabrać się do codziennych prac, a przede wszystkim do nauki.
W chwili wybuchu wojny miałem chodzić do czwartej klasy szkoły powszechnej. Początkowo myśleliśmy, że wojna nie potrwa tak długo. Nikt wówczas nie przypuszczał, że pociągnie się ona sześć długich lat. Czwartą więc klasę przerabiałem w domu, do piątej zaś i szóstej klasy chodziłem do szkoły. I tu już, choć nie tak mocno, odczuliśmy przemoc wroga. Zaraz po przyjściu kazali Niemcy oddać książki do nauki historii i języka polskiego z zakresu szkoły powszechnej, a wszystkie z zakresu gimnazjum i liceum. Oczywiście nikt prawie tego nie zrobił, ale tych przedmiotów nie można się już było uczyć jawnie w szkole. Musiałem więc uczyć się ich potajemnie, w domu.
W następnym roku szkolnym, tj. 1942/1943, miałem przerabiać pierwszą [klasę] gimnazjalną. Z dwiema koleżankami i jednym kolegą stworzyliśmy komplet. Lekcje braliśmy u jednej profesorki w jej mieszkaniu. Uczyliśmy się wtedy bardzo dużo, nieomal całymi dniami.
Nic więc dziwnego, że w lutym skończyliśmy już pierwszą klasę. Było to osiągnięcie duże, zwłaszcza że odczuwaliśmy bardzo brak książek. Wtedy nauczycielka nasza zaproponowała nam, abyśmy zrobili i drugą klasę w tym roku. My zgodziliśmy się i z zapałem zabraliśmy się do pracy. Wprawdzie do czerwca nie skończyliśmy drugiej klasy, lecz kosztem jednego miesiąca wakacji opanowaliśmy już materiał we wrześniu. Po powtórzeniu całości z początkiem października pojechaliśmy na egzamin do Lublina. Z wielką obawą przed rewizją wieźliśmy wszystkie książki i zeszyty, które, jak się okazało, nie były potrzebne. Po zdaniu egzaminu wróciliśmy do domu i po krótkiej przerwie zabraliśmy się do dalszej pracy.
Uczył nas teraz profesor. Bardzo sumienny i pracowity, przygotował nas rzetelnie do egzaminu, do którego stanęliśmy w pierwszych dniach lipca 1944 r. Nie potrzebowaliśmy nigdzie wyjeżdżać, gdyż przyjechała do naszego miasteczka komisja egzaminacyjna z Krakowa. W gorący i niezmiernie parny dzień przystąpiliśmy do egzaminu pisemnego. W takt padających kropel deszczu, który wkrótce potem spadł, pisaliśmy swoje wypracowania polskie [i] niemieckie [oraz zadania] matematyczne. Komisja egzaminacyjna mieściła się na poddaszu stojącego na uboczu domu, z dala od niemieckich oczu. Zresztą Niemcy byli zajęci teraz frontem, który przybliżał się coraz bardziej.
W dwa dni po egzaminie pisemnym miał być egzamin ustny, lecz stało się inaczej. W dniu, w którym mieliśmy mieć egzamin ustny, znaleźliśmy się na linii frontu. Po zaciekłej walce, trwającej dwa dni, w której spłonął nasz dom, a z nim całe nasze mienie, gdyż to, co posiadaliśmy w plecakach, było prawie niczym, Niemcy ustąpili. W pierwszych dwu dniach po ustąpieniu Niemców żyliśmy w ciągłej obawie, aby Niemcy nie wrócili. Gdy jednak to się nie stało, odetchnęliśmy spokojniej i w tydzień dopiero po pisemnym składaliśmy egzamin ustny.
Zaś 1 września 1944 r. mogliśmy się zabrać jawnie do dalszej nauki. Okres panowania Niemców wymazalibyśmy ze swojej pamięci i zapomnielibyśmy o nim, tak jak się zapomina o złym, koszmarnym śnie, gdyby nie mogiły tysięcy i milionów pomordowanych Polaków, których niewinna krew wsiąkła w naszą ziemię, i gdyby nie spustoszenia, jakie wróg pozostawił po sobie. Ale takie haniebne czyny nie dadzą się wymazać z pamięci, a mogiły i ruina miast będą zawsze świadczyły o zbrodniczej działalności Niemców w okresie naszej okupacji.