APOLONIA CHOIŃSKA

Warszawa, 9 stycznia 1945 r. P.o. sędzia śledczy Antoni Krytowski, delegowany do Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich Oddział Warszawa-Miasto, przesłuchał niżej wymienioną osobę w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o obowiązku mówienia prawdy oraz o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Apolonia Choińska z d. Domańska
Wiek 33 lata
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Hutnicza 17 m. 2
Zajęcie robotnica
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

Powstanie warszawskie zastało mnie wraz z mężem moim w domu własnym przy ul. Hutniczej 17. W krótki czas po godz. 17.00, tj. chwili, w której padły pierwsze strzały będące znakami rozpoczęcia się powstania, do mieszkania naszego, a raczej do sionki, w której zebraliśmy się w większej grupie osób, wpadło ośmiu żołnierzy niemieckich z rozpylaczami. Najpierw wystrzelono serię strzałów w korytarzu i kazali nam wszystkim wyjść na podwórko. Tam odłączyli od nas wszystkich mężczyzn w liczbie dziesięciu, a gdy podniosłyśmy krzyk i płacz, obawiając się, że Niemcy ich zabiją, to ci oświadczyli, że mężczyźni zostaną zatrudnieni tylko przy pracy i że następnego dnia wrócą do domu. Zaraz też wyprowadzono ich w kierunku fabryki Gleya i tam pod murem rozstrzelano ich.

Ciała rozstrzelanych odnalazłyśmy w dniu następnym. Zwłoki w wielu wypadkach, a raczej w większości, miały liczne ślady kul, z czego wynika, że rozstrzelano ich przy użyciu broni maszynowej. W liczbie rozstrzelanych wówczas osób znajdował się również i mój mąż Władysław oraz znani mi osobiście: Stanisław Biegaj lat 34, zdaje się brukarz; Józef Średnicki lat około 40, stolarz; Bolesław Rasztawicki lat 37, ślusarz; Mieczysław Król, lat około 38, malarz; Jan Kaczmarczyk lat około 46 i Jan Masłowski lat około 34, robotnik. Poza tym razem z nimi rozstrzelanych zostało trzech powstańców, którzy na krótki czas przed przybyciem Niemców do naszego domu, przybiegli do nas z ulicy, szukając schronienia.

1 sierpnia 1944 roku odbyła się również egzekucja przy ulicy księcia Ziemowita 42. Widziałam ciała pomordowanych, a między nimi zwłoki Franciszka Cieślika. Ogółem zostało tam rozstrzelanych sześć osób.

Ciało mego męża na trzeci dzień po egzekucji ukradkiem zabrałam i pochowałam w pobliżu kościoła przy ul. Ziemowita. Zabrane zwłoki mego męża, jak również innych ofiar, po ekshumacji spoczywają na Cmentarzu Bródnowskim.