ANTONI SUNKO

Kpr. Antoni Sunko, ur. 6 kwietnia 1910 r., Starosielce, pow. Białystok.

Mieszkałem w Starosielcach z żoną i dzieckiem. Prowadziłem przedsiębiorstwo betoniarskie. 18 września 1939 r. dostałem się do niewoli bolszewickiej w Kostopolu, skąd gnali nas pieszo do Rosji. Było nas ok. tysiąca jeńców. W drodze, kiedy dochodziliśmy do rzeki Horyń, nadjechał bolszewicki samochód osobowy, zatrzymał się przed pierwszą czwórką i z tego wozu jakiś bolszewik oddał do niej kilka strzałów z pistoletu. Został zabity polski porucznik i policjant. Po kilku minutach przyjechały jeszcze dwa samochody ciężarowe i z nich otwarto ogień z karabinów maszynowych. Powstała panika, jedni uciekali, inni padli. Po kilku minutach strzały ucichły, zebrano nas w kolumnę czwórkową. [Gdy] zapytaliśmy, dlaczego strzelają do jeńców, to jakiś bolszewik odpowiedział, że to była pomyłka. Widziałem ok. 50 zabitych i rannych.

Prowadzili nas dalej do Olewska [Oleska], tu zatrzymaliśmy się, zrobili nam rewizję, zabrali, zegarki, sygnety, brzytwy, scyzoryki itd. Po rewizji gonili nas do wagonów i wieźli do miejscowości Kozielszczyzna, tam jest jakaś zniszczona cerkiew wraz z zabudowaniami, ogrodzona drutami – to był nasz obóz. Trzy dni nie dali nic jeść, ni wody do picia. Na czwarty dzień otrzymaliśmy pół litra zupy i kromkę chleba. Przez trzy tygodnie naszego pobytu wyżywienie [było] bardzo złe. Z głodu jeńcy zabili kilka psów i zjedli. Nadeszły dni spisywania naszych adresów. Rozdzielili nas na trzy grupy, tj. oficerów, szeregowych z zaboru niemieckiego i szeregowych spod zaboru bolszewickiego.

Ja byłem na liście [osób] z terenów zabranych przez bolszewików i wywieźli nas dalej. Pojechaliśmy do miejscowości Krzywy Róg, reszta pozostała. Prawdopodobnie jeńców z terenów okupowanych przez Niemcy odesłali do Niemiec, a oficerów wywieźli na północ.

W Krzywym Rogu pracowałem w kopalniach rudy żelaznej. Do pracy gnali wszystkich. Praca [była] ciężka i [było] mokro. Pracowaliśmy osiem godzin na dobę, po pracy wszystkich gnali do kina, tam wyświetlano filmy propagandowe. Pewnego razu gonili nas do kina, a ja nie chciałem iść, częściowo czułem się niezdrów, ale to nie było tłumaczenie – pognali mnie, a był to film pokazujący, jak Polacy odstąpili pod Warszawę. Siedzieliśmy na ławach, a między nami jacyś cywile, którzy dawali pytania z tego filmu. Cywil zadał mi pytanie: „Czy tak Polacy uciekali od bolszewików pod Warszawą?”. Ja odpowiedziałem mu: „Dlaczego nie pokażecie, jak szliście spod Warszawy bosi i goli?”. Kiedy wróciłem do obozu, wezwał mnie naczelnik NKWD i wsadził mnie za to na pięć dni do karceru. Od tego dnia byłem prześladowany – nie pozwalano mi pisać listów i gnali mnie [do] jak najgorszej pracy.

W maju 1940 r. wywieźli nas na północ, do Komi w archangielskiej obłasti. Rozpoczęła się znów praca, ale [trwała] już nie 8 godzin, a 12 do 16, niedziel i świąt nie było. Zastosowali normy pracy, o których nie było mowy, żeby ktoś ją wykonał, bo 8 do 12 m3 ziemi [nieczytelne] na odległość 300 m to było nie do wykonania. Wyżywienie to zupa z żytniej mąki [nieczytelne] w kotle i 300 g chleba.

Aż nadszedł dzień naszego zwolnienia, wywieziono nas do Wiaźnik, a po trzech tygodniach odjechaliśmy do Tatiszczewa, gdzie sformowaliśmy 5 Dywizję.

7 marca 1943 r.