MARIA DYMERSKA

Warszawa, 26 kwietnia 1950 r. Janusz Gumkowski, jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Dymerska Maria z d. Bielińska
Data i miejsce urodzenia 30 września 1911 r., Chruszczewka pow. Sokołów
Imiona rodziców Józef i Rozalia z d. Kowalczyk
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie 3-letni kurs handlowy
Zawód urzędniczka
Miejsce zamieszkania ul. Wincentego 44 m. 7
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Wincentego 44. Około godziny 5.00 po południu, kiedy mąż mój, Stanisław Dymerski (obecnie nie żyje) wrócił z pracy, rozpoczęła się strzelanina na naszej ulicy. Mąż kazał mi zejść do piwnicy. Wszyscy mieszkańcy naszego domu już tam się zebrali. Drzwi wejściowe z podwórka od sieni były zamknięte. Strzelanina się wzmagała. Po pewnym czasie usłyszeliśmy łomotanie do drzwi, strzały do okien. Niemcy, jakiej formacji nie wiem, podpalili sklep od ulicy. Dom nasz zaczął się palić. Przez ścianę piwnicy stykającą się z piwnicą domu sąsiedniego nr 44a słyszeliśmy strzały i krzyki kobiet.

Po pewnym czasie wszystko ucichło. Na podwórze naszego domu wbiegł sąsiad z vis à vis, Domański, krzycząc na nas, żebyśmy wychodzili, gdyż dom się pali. Niemców już w pobliżu nie było. Zabraliśmy się do ratowania naszego domu.

Wyszłam na ulicę. Zobaczyłam wówczas zabitych mężczyzn z budynku 44a, leżących przed domem na ulicy i w bramie. Następny, nr 46 palił się także. Do piwnicy tego domu, jak się później dowiedziałam, Niemcy wrzucili granat, robiąc pewne szkody w ludności. Zginęła wówczas niejaka Jóźwiakowa.

Już na drugi dzień po tej zbrodni dowiedzieliśmy się, że Niemcy wpadli na podwórze domu nr 44a przy ul. Św. Wincentego. Kazali wszystkim wyjść z piwnicy. Kobiety wraz z kilkoma mężczyznami (między nimi Wielociński, nie żyje) i brat Sroczyńskiej, Pruski (obecnie zam. ul. Wincentego 44a) zostały wyprowadzone na teren cmentarza, mężczyzn rozstrzelali na miejscu. Wszyscy ludzie znajdujący się przypadkowo na ulicy zostali także zabrani na cmentarz.

W domu nr 44a przy ul. św. Wincentego zostali zamordowani w egzekucji 1 sierpnia 1944 roku między innymi: Wacław Górski, Kociszewski, dwóch Stachowiaków, Tadeusz Wielociński. Więcej nazwisk nie znam, razem około 18 osób. Uratowali się wówczas tylko Pruski (zam. ul. Wincentego 44a), Leoniecki (zam. tamże) i głuchy dozorca domu Pęsko.

Do 24 sierpnia mężczyźni z naszego terenu przebywali razem z nami. Dnia tego Niemcy kazali wszystkim mężczyznom wychodzić na punkt zborny na ul. Radzymińską, sprawdzając po domach, czy żaden się nie ukrył. Następnie z Dworca Wschodniego zostali wszyscy wywiezieni do Niemiec. Wielu z obozów nie wróciło, między nimi i mój mąż.

Kobiety nie były wysiedlone z naszego terenu.

Na tym protokół zakończono i odczytano.