HENRYKA WŁADYCZUK

Henryka Władyczukówna
kl. VI
Wisznice, pow. Włodawa, woj. lubelskie
21 czerwca 1946 r.

Przeżycia z czasów okupacji niemieckiej

Sowiet rozpoczął wojnę z Niemcami 1 września 1939 r. Wojna ta jest wojną wzruszającą i straszną do opisania. Kiedy Niemiec zapanował nad Polską, było w Polsce bardzo źle. Brał, co mu się tylko podobało. Zabierał ludność polską i wywoził do swego kraju na roboty. Straszne to jest do opisania, kiedy Arbeitsamt przychodził do nas po siostrę, przetrząsnął całe mieszkanie, ale nic nie znalazł, a ja, cała drżąc od strachu, płakałam. Pamiętam to doskonale, gdy Niemcy przychodzili na Wygodę i zabierali ludność za nieoddany kontyngent. A ileż to razy było, że tatuś oddał kontyngent, a potem musiał kupować chleb dla wyżywienia całej rodziny. Niemcy bardzo się mścili na ludności polskiej, wysyłając ją niewinną do Majdanku i Oświęcimia. W Wisznicach w 1943 r. rozstrzelano 30 mężczyzn. Na ten widok każdy się przeraził.

Pięć lat Polska była pod jarzmem niemieckim. Każdy Polak gorąco Boga prosił o prędkie skończenie wojny. Aż wreszcie 22 lipca 1944 r. Niemcy ustąpili z naszych terenów. Panował wtedy wielki ruch. Ludność wynosiła z domu, co mogła, gdyż myślała, że jak Niemiec będzie ustępował, spali całą wieś. Przechodzili koło nas Madziarzy. Oberwany był to naród i wynędzniały. W czasie przechodzenia tych Madziarów słychać było donośny odgłos armat.

Stryjko koło domu wykopał dwa schrony, w [jednym z nich] siedziałam ja z mamusią. Tatuś z siostrą i koniem poszedł do lasu, bo Niemcy brali mężczyzn na furmankę. Niemcy, którzy siedzieli na drzewie, myśląc, że to Sowieci, strzelali. Oskołki padały o parę kroków przed tatusiem, ale nikogo nie raniły. Oskołki te poraniły dużo koni.

Słychać było bombardowanie, którym się bardzo przeraziłam. W nocy z mamusią siedziałam w domu, bo padał deszcz. Słyszałam zerwanie mostu, które spowodował wielki wybuch. Widziałam palące się w Wisznicach baraki, zapalone przez Niemców. Mieszkanie nasze było oświetlone. Niemcy, uciekając z Wygody, podpalili samochód z beczkami benzyny, które bardzo wybuchały.

Rano w niedzielę przyjechał na koniu żołnierz, który był otoczony ludźmi i o coś pytał. Podbiegłam do niego, zobaczyłam, że to był żołnierz sowiecki, nasz sprzymierzeniec. Uradowana powiedziałam to mamusi. W kościele zaczęły wszystkie dzwony dzwonić, dając znak, że Polska jest już uwolniona. W kościele ksiądz zaintonował pieśń Boże, coś Polskę. Dzięki polskim partyzantom i żołnierzowi sowieckiemu Polska została wyzwolona spod jarzma [Niemca], który miał zawojować całą Europę.