STEFAN UBYSZ

Warszawa, 14 kwietnia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stefan Ubysz
Imiona rodziców Julian i Maria z d. Strzelczyk
Data urodzenia 16 czerwca 1898 r., wieś Kępa-Anielin, pow. Kozienice
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie Akademia Nauk Politycznych i Społecznych (Pedagogium)
Zajęcie kierownik szkoły powszechnej
Miejsce zamieszkania Warszawa, al. Niepodległości 142 m. 5

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ulicy Kazimierzowskiej 85 w Warszawie. 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17.00 atak powstańców kierował się na szkołę przy Kazimierzowskiej 60, gdzie stacjonowała jednostka niemiecka jeszcze przed powstaniem, na Stauferkaserne od strony Pola Mokotowskiego i od strony alei Niepodległości i ul. Andrzeja Boboli. Z naszego domu akcja powstańcza nie była prowadzona, przed domem stale był ruch czołgów i były zgrupowane oddziały niemieckie.

2 sierpnia strzały trochę ucichły. Linia frontu przebiegała przez ulicę Narbutta. Przed wieczorem przybył do naszego domu oddział SS stacjonujący w Stauferkaserne, SS-mani wydali rozkaz, by wszyscy mieszkańcy wyszli. Wyszedłem w grupie około 50 osób. Zaprowadzono nas do koszar (Stauferkaserne) przy ulicy Rakowieckiej. Tam na podwórzu stały już grupy ludności wyprowadzonej z innych domów, z Rakowieckiej (nr 33 i 35) począwszy od Puławskiej do al. Niepodległości i innych. Po kilku dniach, gdy linia frontu cofnęła się do Narbutta i sąsiednich ulic, komendant oddziału stacjonującego w koszarach,Patz, wygłosił do przyprowadzonych przemówienie, iż mężczyźni zostaną na terenie koszar jako zakładnicy i o ile powstanie będzie trwało, zostaną rozstrzelani. Kobiety zwolniono. Zgrupowano około 300 mężczyzn w 6 salach. Po kilku dniach utworzono z zebranych mężczyzn dwie grupy robocze i zatrudniono przy wystawianiu i rozbieraniu barykad, kopaniu rowów i ładowaniu samochodów ciężarowych, do których składaliśmy żywność, meble i odzież. Każdą grupą kierowało kilku Niemców.

Około 10 sierpnia (daty dokładnie nie pamiętam) Niemiec w ubraniu cywilnym, którego nazywano komisarzem, gruby, poniżej średniego wzrostu, o dużej twarzy, zabrał z koszar kilkunastu mężczyzn i mnie w ich liczbie. Zakwaterował nas w domu przy ulicy Kazimierzowskiej 85, włączył do grupy mężczyzn, którzy jeszcze przebywali w domu i razem miał do dyspozycji około 40 robotników. Grupy używał także do ładowania na samochody odzieży i mebli.

17 września 1944 „komisarz” zabrał część naszej grupy samochodem do Nadarzyna i tu wyładowaliśmy meble i odzież do składu przy mieszkaniu prywatnym tego Niemca. Co się stało z nim później, nie wiem. 17 września przekazał naszą grupę organizacji Todt w Nadarzynie, a ja w trakcie przekazywania uciekłem.

Ludność cywilna z okolic Stauferkaserne była wysiedlona w końcu sierpnia 1944 r. Potem widziałem, jak koło koszar pędzono grupy ludności z Dolnego Mokotowa i Siekierek.

Około 9 sierpnia po południu (daty dokładnie nie pamiętam, lecz wtedy jeszcze byłem w Stauferkaserne) do koszar przyjechał samochodem oddział gestapo. Gestapowcy byli w mundurach, kilku po cywilnemu, jeden wyższej rangi. Wszyscy u nas mówili, iż przyjechali z alei Szucha. Zgromadzono wszystkich mężczyzn na podwórzu, ustawiono dwójkami, po czym jeden z przyjezdnych wybrał na oko około 60 młodych, zdrowych mężczyzn. Zabrali wtedy Stanisława Ślewirzyńskiego, Sadowskiego – mieszkańców naszego domu – i Maurycego Jankowskiego. Jak słyszałem od rodzin, nikt z tej grupy się nie znalazł.

Na tym protokół zakończono i odczytano.