REGINA MARGIELEWSKA

Regina Margielewska
kl. V
Szkoła Powszechna w Białce

Moje przeżycia z czasów okupacji i wojny niemieckiej

Mieszkałam w małym miasteczku Rokitno. Życie w nim płynęło mile i spokojnie.

Rok 1939. Wybuch wojny mało zaznaczył się w mojej pamięci. Miałam siedem lat.

Nadszedł rok 1941 – rok, w którym nasze miasto zajęli Niemcy. Było to w lecie. Pierwsze patrole wojska niemieckiego weszły witane z wielką paradą przez ludność ukraińską. Wtedy to pierwszy raz zobaczyliśmy wojsko ukraińskie zwane Siczą Poleską, na czele z atamanem Bulbą. Był to mały oddziałek, może z 50 ludzi – nieumundurowanych, przeważnie bosych i licho uzbrojonych. Bardzo śmiesznie wyglądał ten pierwszy korpus ukraiński. Oni to witali salwą honorową patrole niemieckie.

Zaraz na wstępie zaprowadzili Niemcy we wszystkich urzędach język ukraiński. Pozamykano szkoły. Niemcy rozpanoszyli się, przeprowadzali rewizje, szukając broni, a przy okazji zabierali, co im się podobało.

Utworzyli getta dla Żydów – zagrodzili ulice drutem i deskami. Za parę miesięcy rozstrzelali


ich na rynku. Doskonale pamiętam t ę tragedię. Zabitych Ż ydów wywozili za miasto i tam
zakopywali. Jakie to było straszne!

Potem zaczęli wywozić młodzież do Niemiec na roboty. Ileż to młodych dziewczynek i chłopców pojechało na tułaczkę i głód. Jak straszna była rozpacz rodziców, gdy żegnali swoje dzieci.

Na domiar złego w lasach zaczęły się tworzyć bandy ukraińskie. Napadały one na wioski polskie. [Ukraińcy] w straszny sposób palili i mordowali ludzi. Nie mając pod dostatkiem broni, posługiwali się siekierami. Ludzie chowali się nocą po lasach z bydłem, końmi i z całym dobytkiem. Do wiosek wracali tylko na dzień do roboty. Kiedy nadchodziła noc, zbierano się do lasu w deszcz, zimno lub niepogodę.

Jednak i to nie pomagało. Zawsze gdy się [Ukraińców] najmniej spodziewano, znienacka napadali, mordowali, palili, nawet dzieci w kołyskach zabijali siekierami. Pamiętam, jak ludzie uciekali do miasta. Jak zwozili trupy ludzi pomordowanych. Straszne! Bez głów, rąk i nóg. Pomordowanych chowano we wspólnych grobach, bez trumien.

Każdy dzień przynosił co innego. Coraz to w innych stronach widać było łuny pożarów, coraz z innych stron przywożono rannych i pomordowanych. Niemiec, nasz wróg, cieszył się z naszego nieszczęścia, z naszej niedoli. Żadne z nas nie myślało, że wyjdzie cało z tego strasznego pogromu. Myśleliśmy, że i my będziemy dzielić los pomordowanych. Tysiące pomordowanych i pobitych wołało o pomstę do nieba.