IRENA KOWALIK

Irena Kowalikówna
kl. VII
Publiczna Polska Szkoła Powszechna w Radzyniu

Moje przeżycia wojenne

W 1939 r. Niemcy pobili Polskę i zabrali ją do niewoli. Po wstąpieniu do Polski zaczęli od razu budować różne więzienia i obozy. Ten straszliwy faszysta pozabierał nam wszystkich uczonych ludzi do obozów i więzień i tam w straszliwy sposób ich mordował. Wtedy ludzie musieli się kryć nawet przed swoim własnym imieniem w zaroślach leśnych. Za kilka lat rozpowszechniło się jeszcze więcej tych obozów, a także budowano różne piece, w których naraz masa ludzi ginęła. Największe były obozy Majdanek w Lublinie oraz koncentracyjne w Oświęcimiu i Dachau. Było ich więcej, ale te są najważniejsze.

W straszny sposób mścili się Niemcy na naszych Polakach. Mieszkałam koło więzienia i można było zauważyć, że mają oni nie serca, lecz kamienie w głębi ciała. Pewnego razu, kiedy przechodziłam koło więzienia, widziałam, jak jeden z gestapowców prowadził więźnia do ogrodu więziennego, gdzie miał go zastrzelić. Wystrzelił trzy razy do niego i odszedł sam.

Ileż to razy można było widzieć, jak zabijali albo bili skazańca. Ja na własne oczy widziałam, jak jednego z więźniów [Niemiec] poszczuł psem. Gdy pies przyskoczył, aby ugryźć [więźnia], wtedy ten, broniąc się, ścisnął mu pysk. Widząc to, Niemiec strzelił do niego. Zostawiwszy go trupem, poszedł po drugiego skazańca, aby wrzucił [tamtego] do ubikacji. I ten tak zrobił.

Pewnego razu, kiedy więźniowie brali wodę, poprosili mnie, aby im przynieść chleba. Bardzo chętnie pobiegłam i przyniosłam, ale gdy mnie zobaczył gestapowiec, strzelił w górę i krzyknął za mną, że dostanę i że będę prosiła chleba tak jak ci więźniowie.

Dużo przeżyłam, ale nie zdołam tego opisać. Podli byli ci Niemcy, bo w czasie ich pobytu tułałyśmy się po Radzyniu. Wypędzili nas z naszego własnego domu. Wstręt mnie brał, gdy spojrzałam na jakiegokolwiek Niemca. Cierpiałyśmy przez nich, tułając się.

Kilka razy byłam w tym więzieniu i widziałam ten piec i nosze całe pokrwawione, i ściany, na których były podpisy ginących więźniów. Podpisy [te] były pisane krwią. W jednej z cel był napis: „Zginęłam wtedy i wtedy śmiercią męczeńską, miałam lat 12, za politykę”.

Jest u nas jeden las, w którym leżą nasi bohaterzy. Las ten powinien nosić nazwę Lasu Wiecznego Echa, gdyż on jak gdyby mówił i roznosił echo, że tu, w tym lesie, leżą bohaterzy.

Przebywali oni, ci tyrani, u nas przez pięć lat, aż po pięciu latach [okupant] powrócił do siebie jak ptak ze złamanym skrzydłem i okulawioną nogą.