Jadwiga Zyń
kl. VIa
Sławatycze, 14 czerwca 1946 r.
Moje przeżycia wojenne
Gdy zaczęto przepowiadać o wojnie, ludzie wyjeżdżali z miasta. W Warszawie zaczęto kopać schrony. 1 września 1939 r. usłyszałam pierwsze strzały, a na niebie ukazały się samoloty niemieckie i zaczęły atakować Warszawę. Ludzie uciekali do okopów. Ja razem z mamusią i z babcią skryłyśmy się do schronu. Naloty były bardzo częste i tak trwało [to] parę dni. Dzielnica, w której mieszkałam, siódmego dnia została zburzona.
Tej samej nocy wyszliśmy z Warszawy. Szliśmy tak długo, aż zatrzymaliśmy się pod Stoczkiem. Miasto Stoczek było zupełnie spalone. Tam mieszkaliśmy do 30 września, a potem wróciliśmy do Warszawy.
Po drodze widziałam wielkie spustoszenia. Warszawa zmieniła się w olbrzymie cmentarzysko. Dom, w którym mieszkaliśmy, był na wpół rozwalony. Po przeprowadzeniu remontu mieszkaliśmy [tam] do lutego, a następnie wyjechaliśmy do Lisznej – wioski położonej nad Bugiem – do naszej rodziny.
W 1944 r., kiedy zbliżał się front, wykopaliśmy schron i tam siedzieliśmy, a nad nami przelatywały kule. Za Bugiem walczyli Niemcy i Sowieci. Wyraźnie do uszu moich dochodziły okrzyki żołnierzy sowieckich: Poddajsa! Po niedługim czasie wojska sowieckie wkroczyły do Lisznej. Wieźli oni samochody, czołgi i różne działa.
Jestem dzieckiem Warszawy i bardzo mi żal, że wróg ją tak bardzo zniszczył. Co dzień zanoszę modły do Matuchny Bożej, by nam pozwoliła ją odbudować i żebym mogła do niej wrócić.