Kan. Wojciech Sroka, syn Jakuba i Marii, ur. 3 kwietnia 1912 r., wieś Zabratówka, pow. Rzeszów, woj. Lwów.
Od 1922 r. zamieszkiwałem jako osadnik wieś Rzeszowice [w] pow. sokalskim. 10 lutego 1940 r. zostałem jako osadnik wywieziony z całą rodziną przez NKWD do Rosji do archangielskiej obłasti, w lasy i bagna na rąbkę lasów.
Pracowałem w lesie, płacili, jak chcieli. Normy pisali, jak chcieli. Za bardzo małą cenę pracowałem. Naczelnicy pisali, NKWD-ziści potwierdzali – „Nie masz nic do powiedzenia”. Traktowanie było bardzo krytyczne, nie było względu na stosunek rodzinny. Nie brali pod uwagę niezdolności do pracy starców i dzieci, więc ci nie mieli życia.
W barakach wspólnych znajdowało się 80 rodzin – 500 osób. [Gdy] marli z głodu i puchli, to się Sowieci śmiali. Kiedy poszedłem do naczelnika po zaliczkę po ciężkim wysileniu, dostałem trzy ruble – [za] to na całą rodzinę można było kupić żur i wypić bez chleba, bo [na nic] więcej nie [starczało]. Przez całe lato tylko tak się żyło.
Stosunek higieny własnoręczne [?]. Sposób leczenia: bardzo niedbały, żadnych zabiegów lekarskich. Nie było [nic] prócz jodyny i pigułki na głowę. Zwłoki sam musiał [człowiek] pogrzebać.
Z ubraniem [było] bardzo marnie, dostałem jedną kufajkę i walonki – za pieniądze. Więcej nie dali, bo nie było. Nie interesowali się tym, że nie masz w czym chodzić.
Namawianie [do myślenia] na ich kopyto było bardzo silne.
Połączenie z Polską było listowne, do rozpoczęcia wojny z Niemcami.
W tych barakach zmarli mi matka i ojciec, Maria i Jakub, i moje dwie córki Stanisława i Alicja. Żona została w Rosji.
Zwolniony zostałem 9 września 1941 r. Wymknąłem się z wielkim wysiłkiem na piechotę z żoną i siostrami do Kotłasu i Guzara [G’uzoru] [nieczytelne]. Do wojska wstąpiłem 22 kwietnia 1942 r. w Guzarze [G’uzorze], granicę perską przekroczyłem 14 sierpnia 1942 r.