JAN ŁYSIK

Dnia 17 sierpnia 1970 r. w Warszawie Jan Traczewski, wiceprokurator wojewódzki delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk, [osobiście] przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania (art. 172 kk), co stwierdził on własnoręcznym podpisem. Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Łysik
Data i miejsce urodzenia 18 listopada 1909 r. w Henrysinie, pow. Pułtusk
Imiona rodziców Aleksander i Waleria
Miejsce zamieszkania Wyszków, [...]
Zajęcie emeryt
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Zarówno przed 1939 r., jak też i w okresie okupacji niemieckiej mieszkałem w Wyszkowie, przy czym w okresie okupacji niemieckiej pracowałem jako torowy, a następnie zwrotniczy na stacji kolejowej w Wyszkowie.

Daty dokładnie nie pamiętam, lecz wiem, że było to w lecie, prawdopodobnie w 1942 r. W godzinach popołudniowych poszedłem do sąsiada, Jakubczaka, aby pograć w karty. Oprócz mnie i Józefa Jakubczaka w mieszkaniu u niego był jeszcze Tadeusz Świerkowski. Jakubczak mieszkał w tym samym budynku, w którym zamieszkiwali moi teściowie – Józef i Antonina Karłowiczowie. Budynek ten znajdował się w odległości kilku metrów od terenu siedziby żandarmerii niemieckiej w Wyszkowie i od terenu tej siedziby dzieliła go tylko dróżka.

Około godz. 14.00 do mieszkania Jakubczaka przyszła kobieta, której nazwiska obecnie nie pamiętam, i powiedziała nam, że mieszkaniec Wyszkowa Stefan Paprocki na ul. Pułtuskiej pobił się z volksdeutschem i w związku z tym żandarmi niemieccy szukają Paprockiego.

Około godz. 16.00 lub 17.00, będąc w mieszkaniu Jakubczaka, usłyszałem na podwórku jęki i krzyki. Wobec tego wraz z Jakubczakiem i jego żoną oraz Tadeuszem Świerkowskim wyszliśmy przed sień budynku. Zobaczyłem wtedy, że koło studni stoi Jan Karłowicz, a przy nim jest dwóch żandarmów niemieckich: „Heniek” i Schultz, żandarm „Heniek” bił Jana Karłowicza kolbą od karabinu, a Schultz stał z boku i się przyglądał. W obawie, że żandarmi mogą również i mnie zatrzymać, uciekłem z terenu zabudowań Jakubczaków i Karłowiczów.

Do zabudowań Karłowiczów powróciłem ok. godziny 18.00 lub nieco później. Na podwórku nie było już Jana Karłowicza i żandarmów niemieckich. W mieszkaniu zastałem Józefa i Antoninę Karłowiczów [oraz] ich córkę Stanisławę. Dowiedziałem się od nich, że żandarmi niemieccy wywlekli Jana Karłowicza z podwórka na ścieżkę w pobliżu płotu żandarmerii i tam zastrzelili. Wyszedłem wówczas na podwórze i usłyszałem, że Jan Karłowicz jęczy na ścieżce w pobliżu płotu żandarmerii. Bałem się jednak tam podejść. Wiem, że brat Jana Karłowicza, Stefan, próbował tam się przeczołgać, ale także zrezygnował z tego w obawie, że może zostać dostrzeżony przez żandarmów. Przed wieczorem opuściłem zabudowania Karłowiczów i poszedłem do swojego mieszkania.

Następnego dnia w godzinach obiadowych szedłem z pracy na obiad do Karłowiczów. Przechodziłem tą dróżką, na której poprzedniego dnia żandarmi zostawili zwłoki Jana Karłowicza. Zwłok Jana Karłowicza już tam nie było. Natomiast w odległości kilkunastu metrów od tej dróżki zauważyłem świeżo zasypany dół. W dole tym pochowane zostały zwłoki Jana Karłowicza. Dół ten był na polu, na którym rosły kartofle.

Po kilku dniach, dzięki staraniom rodziny zamordowanego, udało się uzyskać zezwolenie od żandarmerii na pochowanie zwłok Jana Karłowicza na miejscowym cmentarzu. Słyszałem, że za uzyskanie tego zezwolenia teściowa moja musiała dać trzy tysiące złotych. Byłem przy przeniesieniu zwłok Jana Karłowicza na cmentarz. Widziałem je po wydobyciu ich z dołu. Twarz była tak zmasakrowana, że nie można było go rozpoznać. Na bliższe oględziny zwłok nie pozwolili żandarmi niemieccy, gdyż jeden albo dwóch z nich przez cały czas pilnowało wydobycia zwłok i przeniesienia ich na cmentarz. Pamiętam, że jednym z tych żandarmów był „Heniek”. Żandarmi ostrzegli rodzinę zamordowanego, że nie wolno płakać.

Z opowiadania teścia i teściowej wiem, że chyba następnego dnia po zamordowaniu Jana Karłowicza przyszedł do nich żandarm „Heniek” i powiedział, że Jan Karłowicz zginął niewinnie, gdyż zajście z volksdeutschem miał Stefan Paprocki.

Na okoliczności powyższej zbrodni zeznałem wszystko, co było mi wiadomo, i protokół powyższy po odczytaniu podpisuję jako zgodny z treścią moich zeznań.