EUGENIUSZ LESZCZYŃSKI

Dnia 17 października 1979 r. w Warszawie sędzia Sądu Rejonowego w Otwocku mgr Felicja Wilkowska-Neffe, delegowana do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk, osobiście przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdził własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Eugeniusz Leszczyński
Imiona rodziców Piotr, Aleksandra
Data i miejsce urodzenia 17 września 1921 r. w Porębie
Miejsce zamieszkania Poręba-Kocęby [...], woj. ostrołęckie
Zajęcie listonosz
Wykształcenie podstawowe
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron syn zamordowanego rolnika Piotra Leszczyńskiego; w stosunku do pozostałych ofiar i sprawców zbrodni obcy

Było to 15 maja 1943 r. Mieszkałem wówczas w Porębie-Kocębach, gdzie pomagałem ojcu w pracy w jego gospodarstwie rolnym, a ponadto chodziłem pomagać okolicznym rolnikom.

Tego dnia o 4.00 rano wyszedłem z domu i udałem się do wsi Brzozy [Brzuzy?] położonej za Bugiem. Około godz. 15.00 przybiegła do nas Prusińska, nasza sąsiadka, i zawiadomiła mnie, że tego samego dnia po moim odejściu z domu wieś nasza została otoczona przez gestapowców, żandarmów i wojsko, w wyniku czego został ujęty jej mąż Antoni Prusiński, który był wiejskim muzykantem, oraz mój ojciec, jak też Żyd, którego nazwiska nie znałem, a o którym wiedziałem, że ukrywa się w lesie, w bunkrze usytuowanym na wprost zabudowań Prusińskiego, w odległości ok. 500 m od jego domu. Kobieta ta powiedziała, że żandarmi niemieccy i gestapowcy najpierw bili mego ojca i jej męża drewnianymi kijami, zaś po doprowadzeniu Żyda do nich bili również i tego Żyda, a gdy wszyscy trzej upadli, żandarmi i gestapowcy zastrzelili ich z broni krótkiej, strzelając do leżących już na ziemi.

Ukrywałem się do wieczora, ale pod wieczór podszedłem powoli pod dom moich rodziców. Zauważyłem wówczas, że wieś nasza jest ponownie otoczona przez Niemców. Ukryłem się w zagajniku i dopiero gdy Niemcy nad ranem odjechali, udałem się do swego domu. Zobaczyłem, że zabudowania gospodarcze naszego domu i Prusińskiego [oraz] część dachu domu mieszkalnego zostały spalone.

Matka moja pokazała mi miejsce, w którym zostały zakopane zwłoki mego ojca Antoniego Prusińskiego oraz nieznajomego Żyda. Gdy podszedłem w to miejsce, widziałem tam jeszcze ślady po skrzepach krwi. Ziemia była zrównana z powierzchnią gruntu. Sąsiadka Prusińska, która już nie żyje, co jakiś czas chodziła w to miejsce i [je] oznakowywała. Dopiero po wyzwoleniu brałem udział w ekshumacji zwłok mego ojca i zwłok Antoniego Prusińskiego, które zostały pochowane na cmentarzu w Porębie. Zwłoki Żyda zostały w tym dole.

Widziałem u ojca mego otwory w skroniach, miał [też] rozniesioną czaszkę. Widziałem tam, że kręgi szyjne ojca były pogniecione. U Prusińskiego widziałem ubytki kości czaszki – odnosiłem wrażenie, że kość czaszki została wgnieciona.

Od tamtej pory ukrywałem się w pobliskim lesie. Znałem dokładnie wszystkie leśne drogi. Pewnego dnia, była to ciepła jesień, znajdowałem się w miejscu, gdzie droga od szosy E12 prowadzi w stronę lasu. W odległości ok. 500 m od szosy zobaczyłem, że w lesie tym znajduje się sześciu mężczyzn. Wszyscy byli bez obuwia i skarpetek, które stały na słońcu. Dwóch z mężczyzn się goliło. Byli ładnie ubrani i wyglądali na dobrze odżywionych, tzw. lepszych ludzi. Jeden z nich po polsku pytał mnie o kierunek drogi do Broku, Małkini. Widziałem, że nie orientują się w terenie, powiedziałem im, że jeżeli chcą iść w swoim kierunku szosą, to lepiej niech tego nie robią, ponieważ drogą [tą] gestapowcy z Ostrowi Mazowieckiej często wożą uwięzionych przez siebie ludzi, których w tym lesie zabijają strzałami z pistoletów. Mężczyzna ten roześmiał się i machnął ręką, powiedział, że oni się Niemców nie boją.

W tym samym czasie usłyszałem warkot motoru samochodowego. Ostrzegłem tych mężczyzn, aby się schowali, bo mogą to być gestapowcy. Mężczyźni ci nie chcieli mnie słuchać, tylko się roześmiali. Wówczas, zdziwiony ich zachowaniem, oddaliłem się od nich zwłaszcza, że słyszałem, iż samochód ten coraz bardziej zbliża się w naszą stronę. Ukryłem się w gęstym zagajniku wysokości ok. 120 cm. Warkot silnika samochodowego ucichł, ale usłyszałem zaraz odgłosy strzałów. Wyglądało to na kanonadę. Trwało krótko, potem jeszcze słyszałem kilka pojedynczych strzałów. Po upływie ok. dwóch godzin usłyszałem warkot oddalającego się samochodu.

Powoli podczołgałem się w stronę miejsca, gdzie znajdowali się ci mężczyźni, powoli z pozycji leżącej rozglądałem się wokoło. Była cisza. Gdy przekonałem się, że w pobliżu tego miejsca nie może być żywych osób, wyszedłem na brzeg zagajnika. Zobaczyłem wówczas, że w miejscu, gdzie znajdowali się widziani tam przeze mnie mężczyźni, leży poukładanych sześcioro zwłok ludzkich. Zwłoki te były tylko w bieliźnie. Nie było tam ani obuwia, ani ubrania tych mężczyzn, lecz zwłoki te były ułożone w jednym rzędzie jedne obok drugich. Bielizna u niektórych była poplamiona krwią, a u niektórych widziałem tylko otwory w okolicach głowy. Było tam pełno skrzepów krwi i pełno much. Uciekłem czym prędzej z tego miejsca.

Wieczorem udałem się do naszej wsi. Tam dowiedziałem się, że gestapowcy z Ostrowi Mazowieckiej zastrzelili w lesie w pobliżu naszej wsi sześciu Żydów i że to byli Żydzi francuscy, że sołtys otrzymał polecenie, aby zwłoki tych Żydów zakopać w lesie obok miejsca zastrzelenia, a miejsce to zrównać z ziemią. Miejsce to gotów jestem wskazać w każdej chwili z dokładnością do jednego–dwóch metrów. Zabitych wówczas mężczyzn nie znałem. Rozmawiając z jednym z nich, nie zauważyłem, aby był on pochodzenia semickiego, jak zresztą też będący razem z nimi mężczyźni, których było razem sześciu, w wieku ok. 35 lat. Dotychczas jeszcze pamiętam dokładnie grupę tych mężczyzn. Nie pamiętam, czy oprócz jednego z nich więcej tych mężczyzn do mnie się zwracało.

Na tym protokół przesłuchania zakończono i po odczytaniu podpisano.