KAZIMIERZ MALISZEWSKI

Dnia 14 października 1972 r. w Warszawie Jan Traczewski, wiceprokurator wojewódzki delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk, [osobiście] przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdził własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Kazimierz Maliszewski
Imiona rodziców Jan i Michalina
Data i miejsce urodzenia 24 kwietnia 1901 r. w Łomży
Miejsce zamieszkania Mińsk Mazowiecki, [...]
Zajęcie emeryt
Wykształcenie średnie
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron obcy

W okresie okupacji niemieckiej mieszkałem wraz z żoną i dwojgiem dzieci w Nadleśnictwie Państwowym w Broku i pracowałem w tym nadleśnictwie jako sekretarz. Budynek nadleśnictwa położony był tuż przy drodze wiodącej z Poręby do Małkini, w odległości ok. 350 m od skrzyżowania tej drogi z szosą Ostrów Mazowiecka–Sadowne.

Przy skrzyżowaniu tych dróg, po przeciwległej stronie drogi niż nadleśnictwo, usytuowany był budynek gajówki, w której obowiązki gajowego pełnił Czesław Rybakiewicz.

Budynek nadleśnictwa znajdował się w odległości około 1500 m od centrum miasta Brok. Aby dotrzeć do centrum Broku, należało wyjść z budynku nadleśnictwa na drogę Poręba– Małkinia, przejść ok. 350 m tą drogą, przekroczyć szosę Ostrów–Sadowne, przy czym za tym skrzyżowaniem rozpoczynało się już miasto. Budynek nadleśnictwa znajdował się na terenie odkrytym, gdyż po tej stronie drogi Poręba–Małkinia, wzdłuż tej drogi i w odległości ok. 50 m od niej, był las sosnowy ciągnący się w kierunku Poręby. Pas szerokości ok. 50 m pomiędzy tą drogą a lasem zarośnięty był bardzo rzadko niewielkimi sosnami, wysokimi do jednego metra. Budynek gajówki znajdował się na terenie odkrytym, w odległości ok. 80 m od ściany leśnej.

Jeżeli chodzi o zamordowanie przez Niemców dziewięciu osób, to wiadomo [mi], co następuje. Daty obecnie nie pamiętam, ale było to w lecie, prawdopodobnie w maju, mniej więcej na dwa lata przed ucieczką Niemców z naszych terenów. Tego dnia, gdy rozpoczynał się już lekki zmrok, wyszedłem z budynku nadleśnictwa z zamiarem udania się do miasta. W momencie gdy znalazłem się przed budynkiem nadleśnictwa, zobaczyłem, że z szosy Ostrów–Sadowne, z kierunku Ostrowi Mazowieckiej, skręcają na drogę prowadzącą do Poręby dwa samochody. Pierwszy jechał samochód osobowy koloru czarnego, a drugi był więzienną karetką. Oba samochody zjechały na pobocze drogi wiodącej do Poręby, po tej stronie drogi, po której stał budynek gajówki, zakręciły, ustawiając się przodem w kierunku skrzyżowania dróg, i stanęły w odległości ok. stu metrów od gajówki.

Gdy to zobaczyłem, ukryłem się za płotem okalającym zabudowania nadleśnictwa, chcąc obserwować, co będzie się dalej działo. Płot, za którym się ukrywałem, znajdował się tuż przy drodze wiodącej do Poręby, a miejsce, w którym się ukrywałem, znajdowało się w odległości ok. 300 m od samochodów. Widoczność miałem dobrą, gdyż patrzyłem poprzez drogę, a teren, na którym zatrzymały się samochody, był terenem odkrytym.

Zobaczyłem, że z samochodu osobowego wysiadło kilku umundurowanych Niemców. Nie potrafię obecnie powiedzieć, jak ci Niemcy byli umundurowani, a nawet jaki był kolor ich mundurów. Podeszli oni do karetki więziennej i otworzyli jej drzwi. Znajdowały się one z tyłu samochodu, przy czym samochód stał tyłem [do] miejsca, w którym byłem ukryty.

Po otwarciu drzwi Niemcy stanęli tuż przy nich, po czym zobaczyłem, że z wnętrza samochodu zaczynają wyskakiwać mężczyźni ubrani w cywilne ubrania. Wyglądało to tak, jak gdyby mężczyzn tych ktoś wypychał z wnętrza samochodu. Natychmiast po tym, gdy wyskakujący znalazł się na ziemi, słyszałem odgłos pojedynczego strzału i widziałem, jak [człowiek ten] padał na ziemię. Widziałem, że w ten sposób zamordowano dziewięciu mężczyzn. Po dokonaniu powyższej zbrodni Niemcy pozostawili zwłoki zamordowanych na ziemi, nie zakopując ich, zamknęli drzwi karetki, wsiedli do samochodu osobowego, po czym oba samochody odjechały w kierunku Ostrowi Mazowieckiej.

Kilkanaście minut po odjeździe tych samochodów zobaczyłem od strony szosy wiodącej w kierunku Ostrowi Mazowieckiej płomień. Miejsce pożaru usytuowane było w odległości ok. jednego kilometra w linii prostej od nadleśnictwa. Przypuszczałem, że palą się jakieś zabudowania, gdyż po tej stronie nie było lasu, ale już tam nie poszedłem.

Następnego dnia dowiedziałem się, że rozstrzelani przez Niemców mężczyźni byli mieszkańcami Broku. Dowiedziałem się także, że Niemcy wieźli na miejsce egzekucji dziesięciu mężczyzn. Jednego z nich wypuścili z karetki w pobliżu domu, w którym zamieszkiwał, zwalniając go. Mężczyzna ten mieszkał w odległości ok. 400 m od skrzyżowania dróg Ostrów Mazowiecka–Sadowne i Małkinia–Poręba. Po zamordowaniu dziewięciu mężczyzn, gdy Niemcy wracali do Ostrowi Mazowieckiej, zatrzymali się koło budynku tego zwolnionego mężczyzny i zamordowali tam jego i jego żonę, a budynek podpalili, wrzucając do środka granat. Nazwisk osób zamordowanych przez Niemców tego dnia nie znam.

Na okoliczności tej zbrodni zeznałem wszystko, co było mi wiadomo, i protokół powyższy podpisuję jako zgodny z treścią moich zeznań.