MARIA KAMIŃSKA

Warszawa, dnia 10 marca 1946 r. Sędzia Okręgowy Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Warszawie Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, Sędzia odebrała przysięgę na zasadzie art. 109 kpk, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Aniela Kamińska z d. Rykiel, zamężna
Imiona rodziców Józef i Zofia z Bernacików
Data urodzenia 27 sierpnia 1922 r. w Warszawie
Zajęcie przy mężu, robotniku budowlanym
Wykształcenie siedem klas szkoły powszechnej
Miejsce zamieszkania ul. Felińskiego 21 m. 6
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska

4 sierpnia 1944 roku jako chora przebywałam w Szpitalu św. Łazarza. Leżałam na parterze pawilonu K (od ul. Leszno). Następnego dnia przeszłam do schronu w pawilonie K, mieszczącego się koło kuchni szpitalnej.

W schronie było ciasno, oprócz rannych i chorych przebywała tam także ludność cywilna i personel sanitarny.

Nikogo nie znałam. Nie wiedziałam, czy i kiedy powstańcy opuścili teren szpitala.

Było już ciemno, gdy do schronu wpadło kilku żołnierzy niemieckich, oddzielili personel lekarsko-sanitarny, zabierając tę grupę. Wypędzili na podwórze ludność cywilną i chorych mogących chodzić. Mnie dwu żołnierzy ujęło pod ręce i wyprowadziło na podwórze, dołączając do grupy stojącej pod ścianą. Stanęłam koło Wiesławy Chełmińskiej, którą niedawno poznałam. Ona stała z matką.

Widziałam, jak żołnierze rzucali granaty i strzelali w okna schronu, w którym pozostali ciężko chorzy. Po chwili kilku osobom z naszej grupy kazali zejść do piwnicy, sąsiadującej z tą, z której nas wyprowadzono. Zaraz potem zaczęto zabierać po kilka osób. Byłam na końcu grupy. Gdy nadeszła moja kolej, schodząc po schodach, wiedziałam, po co mnie prowadzą. W piwnicy paliło się światło. Znajdowało się tam szereg oddziałów wzdłuż korytarza. Zobaczyłam przez otwarte drzwi trzech oddziałów leżące na ziemi zwłoki. Przy drzwiach stali żołnierze z rewolwerami w ręku. Trzej idący przede mną wchodzili na zwłoki, a stojący przy drzwiach żołnierze strzelali im w tył głowy. Zobaczywszy, iż odbywa się egzekucja, zaczęłam krzyczeć i opierać się. Jakiś żołnierz chwycił za ramiona mnie i idącą za mną kobietę i obie nas wepchnął do pierwszego oddziału piwnicy, na lewo od wejścia. Za progiem przewróciłam się, nie będąc ranną. Poczułam, że na nogi upadła mi kobieta. Potem wchodziły i były zastrzelone kolejne osoby. Na mnie leżało kilka trupów. Leżąc koło szafki z bandażami, rzuciłam bandaże żyjącym rannym mężczyznom. W tym oddziale, licząc na oko, zwłok mogło być do 50. W pewnej chwili posłyszałam kroki. Dwóch żołnierzy polało jakimś płynem ciała leżące przy drzwiach, a następnie podpaliło je. Ogień buchnął. Ranni mężczyźni rzucili się do ucieczki. Żołnierze ich gonili i nie wiem, czy ucieczka się udała.

Korzystając, że nie ma żołnierzy niemieckich, razem z pozostałym rannym mężczyzną przeskoczyłam płonące zwłoki. Mężczyzna pobiegł na podwórze, ja wpadłam do innego oddziału piwnicy. Zastałam tu około pięć zwłok i obłąkaną.

Nazajutrz, 6 sierpnia rano, spotkałam Chełmińską, która także ocalała z tej egzekucji, i rannego Rosjanina, który zaraz umarł. Obłąkaną zauważyli żołnierze niemieccy i wyprowadzili na podwórze. Widziałam w trzech oddziałach piwnicy zwłoki już płonące.

Liczby rozstrzelanych nie umiem określić.

Tego samego dnia, korzystając, że chwilowo nie było żołnierzy niemieckich na podwórzu, przeszłam z Chełmińską przez [nie] do piwnicy czy schronu przy kuchni szpitalnej, gdzie pozostała chora siostra Chełmińskiej i inni ciężko chorzy. Widziałam tu zwłoki siostry Chełmińskiej i innych rannych.

Liczby nie umiem określić, w każdym razie było ich mało, w porównaniu z liczbą zwłok w piwnicy, w której nas rozstrzeliwano.

Błąkałyśmy się po budynku i podwórzu, uciekając przed żołnierzami niemieckimi przez kilka dni. Zagarnęli nas [jednak w końcu i] dołączyli do grupy ludności cywilnej, która stała już przed Szpitalem. im. Karola i Marii. Następnie odstawiono nas na Dworzec Zachodni, stąd do obozu przejściowego w Pruszkowie i dalej na roboty do Wrocławia. Wróciłam do kraju 6 czerwca 1945 roku.

Na tym protokół zakończono i odczytano.