MIECZYSŁAW MOCZULSKI

Osowa Sień, 17 marca 2000 r.

Mieczysław Moczulski
[...]

Komitet dla Upamiętnienia
Polaków Ratujących Żydów
ul. Hankiewicza 1
02-103 Warszawa

Dotyczy: apelu Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów („Nasz Dziennik” nr 62 z 14 marca br.).

W bieżącym roku kończę 75 lat. Urodziłem się i do lat 20 wychowałem we wsi Bar, pow. gródecki, woj. lwowskie. Wieś liczyła 115 numerów, czyli gospodarstw, i od zachodu i północy była otoczona lasami. Był to dosyć duży kompleks. W naszej wsi zamieszkiwali tylko Polacy. Nigdy, a wiem to od moich rodziców, nie mieszkał w Barze ani Ukrainiec, ani Żyd. Wsie okoliczne były ukraińskie albo ukraińsko-polskie.

Po wkroczeniu Niemców w czerwcu 1941 r. rozpoczęły się czasy niepewne, bowiem oprócz wroga zasadniczego był też i drugi wróg, Ukraińcy. Pod koniec 1941 lub w początku 1942 r. w okolicznym lesie zadomowili się uciekinierzy narodowości żydowskiej ze Lwowa, Gródka Jagiellońskiego czy innych miast. Urządzili sobie w lesie podziemne schrony, w których żyli w ciągu dnia, a wieczorem wyruszali do wsi Bar, której mieszkańcy pomagali im, dostarczając pożywienia, a często i odzieży. Chodzili przeważnie pojedynczo, czasem parami, prosząc o kawałek chleba. Byli zapraszani do środka, jak się to u nas mówiło: do chałupy, gdzie otrzymywali kawałek chleba, talerz zupy, kubek mleka czy miskę ziemniaków z kwaśnym mlekiem. Tutaj muszę dodać, że wieś była biedna, ziemia piaszczysta, gospodarstwa dwu-, trzyhektarowe. Mimo tego Żydzi nie byli intruzami, bo biedny zawsze biednego rozumiał. Od 1943 r. wieś Bar była placówką Armii Krajowej.

A teraz kilka danych o Żydach, ich statusie społecznym i liczbie. Z opowiadania osób starszych wiem, że wśród nich były trzy grupy: inteligencja (inżynierowie, nauczyciele, prawnicy itp.); młodzi do lat 30, którzy posiadali broń (jak się orientuję jeden pistolet maszynowy oraz pistolet krótki); biedacy różnego stanu (przeważnie handlarze i kupcy). W sumie było to ok. 20–25 osób.

Stan taki trwał aż do lipca 1944 r., tj. do wkroczenia Armii Czerwonej. Muszę dodać, że straszne warunki życiowe Żydów spowodowały epidemię tyfusu plamistego, który przeniósł się na mieszkańców wsi Bar. W 1943 r. na tę chorobę zmarło ponad 15 osób, mieszkańców wsi. Niemcy przeprowadzali we wsi dezynfekcję parową odzieży, ale nikt nie wydał źródła zarazy.

Leśniczym opiekującym się okolicznymi lasami był Ukrainiec z sąsiedniej wsi Dołhomościska położonej na zachód od Baru (cztery kilometry) w stronę Sądowej Wiszni. Posterunek policji ukraińskiej znajdował się przy młynie we wsi Rodatycze (trzy kilometry). Wspomniany powyżej leśniczy był ukraińskim nacjonalistą. Pewnego dnia w maju 1944 r. przy pomocy swoich piesków odkrył podziemną kryjówkę Żydów. W dniu następnym nastąpiła obława, gestapo i policja ukraińska przeczesały las, zauważone schrony wysadzili granatami. Zginęło ok. dziesięciu osób, kobiet, dzieci i chorych, którzy nie opuścili kryjówek.

Minęło kilka dni, a Żydzi zastrzelili wracającego wieczorem do domu podpitego leśniczego. W wyniku tego sami opuścili nasze lasy, udając się w lasy koło Bieńkowej Wiszni. Wrócili po 14 dniach. Nasza placówka AK była o tym wcześniej zawiadomiona.

Znowu potężne niebezpieczeństwo zagroziło wsi Bar. Ukraińcy urządzili zastrzelonemu leśniczemu manifestacyjny pogrzeb z udziałem Niemców. Wznoszono hasło Smert Lacham!, bo nie przyznali, że leśnik zginął z rąk Żydów, ale z rąk Polaków z Baru. W odwecie miało nastąpić spalenie wsi i wymordowanie całej ludności. Do tego jednak nie doszło, bowiem byliśmy silni, a propaganda w okolicznych wsiach spotęgowała nasze siły, bo miał nas bronić dodatkowo oddział złożony z Żydów, co wcale nie było prawdą. W lipcu 1944 r. weszły wojska Armii Czerwonej.

Uratowało się ok. 13 osób narodowości żydowskiej. W 1945 r. wszyscy mieszkańcy Baru wyjechali na zachód. Nie wiem, czy ktoś o tych zdarzeniach napisał, ale wiem, że wszystkim mieszkańcom wsi Bar należą się słowa uznania i upamiętnienie ich czynów w ratowaniu Żydów. Ciągłe narażanie się na śmierć, ciężkie przeżycia nie odstraszyły bohaterskich mieszkańców wsi Bar, wciąż pomagali Żydom. Żadnych nazwisk nie podaję, bo wszyscy zasługują na najwyższe uznanie i pamięć, chociaż niewielu świadków tamtych dni żyje. Warto jednak wspomnieć i tych, co odeszli.

Mieczysław Moczulski