AROCIAK

4 marca 1940 r., po ucieczce z niewoli do domu, wpadło NKWD wraz z milicją do mego mieszkania, a po dłuższej rewizji i konfiskacie wszystkich dokumentów aresztowali mnie. Przy rewizji zabrali mi zegarek, obrączkę, srebrną papierośnicę. Wszystkie pieniądze polskie i ruble mi skonfiskowali, nigdy ich nie otrzymałem [z powrotem].

Wsadzili mnie do celi, w której mogło być za naszych czasów 14 osób, [a teraz] siedziało nas po 50, a nawet 70. Warunki życiowe [były] wprost niemożliwe. Głód, brud, brak higieny niszczyły ludzi. Obsługa więzienna [była] strasznie barbarzyńska. Sposoby prowadzenia śledztwa [były] następujące: bili aż do omdlenia, a nieraz aż do śmierci, wymuszali fałszywe zeznania i ich podpisanie. Nie dopuszczali żadnych przesyłek żywnościowych ani też odzieżowych. Po skończeniu śledztwa w Stanisławowie wywieźli mnie do Kijowa. Powód aresztowania: należenie do organizacji polskiej, szpiegostwo na rzecz Niemiec, agitacja przeciw Rosji, posiadanie broni. Nic z tego nie udowodniono.

W Kijowie warunki [były] te same, pod każdym względem niemożliwe. W celach [było] przepełnienie, brud, brak wody i opieki lekarskiej. Służba [była] zła. Więźniowie sowieccy ciągle wprowadzali kłótnie i bójki między nami a nimi. Na sądzie otrzymałem wyrok: rozstrzelanie. W oczekiwaniu na wykonanie tego wyroku obchodzili się [z nami] jak ze zwierzętami. W celi [było] ciemno, brakowało powietrza i [nie było] żadnych spacerów ani też kąpieli. Odżywianie [było] możliwe jak na życie więzienne. Po trzech miesiącach zwolnili mnie z tego wyroku, a dali dziesięć lat dalekich obozów.

Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej wywieziono mnie do Swierdłowska, a tam warunki były wprost niemożliwe. Po krótkim pobycie w Swierdłowsku wywieźli [mnie] do Iwdelłagu i tam przebywałem aż do zwolnienia. Dużo było pracy, a jedzenia bardzo mało. Pędzili na roboty prawie gołych i bosych.

Po zwolnieniu nas z więzienia wydali każdemu po 150 rubli i odsyłali na miejsca, gdzie się kto zapisywał. Pracę na wolności można było otrzymać, lecz za małe wynagrodzenie. Za to nie można było żyć, bo produkty trudno było dostać. 22 lutego 1942 r. wstąpiłem do armii polskiej.

Warunki więzienne były przez cały czas we wszystkich więzieniach bardzo trudne. Życia koleżeńskiego nie było, bo zakłócali je Sowieci. Brakowało naczyń do jedzenia. Wiadomości ze świata nie otrzymywaliśmy żadnych. W Stanisławowie zabraniali mówić po polsku. [Ten,] komu zniszczyła się odzież, nie otrzymywał już żadnej, tak że koledzy musieli to wszystko uzupełniać. Karą więzienną [było stanie] w karcerze, po kostki w wodzie. Nie było żadnych książek do czytania. W celach bywały często rewizje, a przy rewizjach konfiskowali wszystkie lepsze rzeczy, jak ubrania, bieliznę, obuwie. Pod każdym względem pobyt w więzieniach był straszny i wprost nie do wytrzymania, tak że ludzie o słabszym zdrowiu zapadali na choroby i umierali. Specjalnie mścili się na naszych oficerach i podoficerach, zarzucając im, że bili i znęcali się nad narodem. Sposoby przesłuchań były o wiele gorsze od innych.

Plut. Arociak