LUDWIK GRABOWSKI

Warszawa, 14 marca 1946 r. Sędzia śledczy Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Ludwik Grabowski
Data urodzenia 6 grudnia 1882 we wsi Józefin gm. Wiązowna
Imiona rodziców Jan i Maria z Dębskich
Zajęcie bez zajęcia, zawód wędliniarz
Wykształcenie nie był w szkole, umie czytać i pisać
Miejsce Zamieszkania Piastów, ul. Reja 14 m. 4
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Córka moja Irena Grabowska (ur. 20 października 1909 r. w Miłośnie, gm. Wawer), z zawodu urzędniczka, mieszkała ze mną w Piastowie aż do końca roku 1943, po czym wyprowadziła się do Warszawy i zamieszkała u inżyniera Korsaka przy ul. Wspólnej 53. Wyprowadzając się, oświadczyła, iż niewygodny jest dojazd z Piastowa do Warszawy, ona zaś czas ma ograniczony, ponieważ pracuje w elektrowni i ma jeszcze inne zajęcia. Nigdy mi nie mówiła o tym, iż pracuje w organizacji podziemnej, ja zaś – mieszkając osobno – nie orientowałem się, co córka robi.

7 marca 1944 roku córka moja została aresztowana przez gestapo z mieszkania. Poprzedniego dnia została aresztowana koleżanka biurowa córki, Janina Kozłowska razem z bratem. Po badaniu ich aresztowano córkę. Obie przebywały w więzieniu na Pawiaku przez dwa – trzy tygodnie, po czym Kozłowską zwolniono (obecnie mieszka przy ul. Wspólnej 53). W tym czasie aresztowano oprócz córki i Kozłowskiej jeszcze dwie osoby, spośród których jakiś doktor (nazwiska nie znam) został zwolniony.

Córka moja przesłała mi grypsy z Pawiaka, z których dowiedziałem się, iż sprawę jej prowadzi referent nazwiskiem Bogut lub Bohut, jasny blondyn, kędzierzawy. Pisała, iż ma słabe oskarżenie i że dowodów żadnych przeciw niej nie mają.

26 kwietnia 1944 roku córka moja została wywieziona razem z 46 kobietami z więzienia na Pawiaku. Przez cały czas pobytu na Pawiaku leżała w szpitalu, ze szpitala też zabrano ją na transport, razem z kilkoma innymi. Przed drogą rozdano kobietom chlebaki.

Dokąd ten transport był wysłany, tego nie dowiedziałem się. Adwokat niemiecki powiedział mi, iż do obozu w Ravensbrück, jednakże na moje pismo z zapytaniem, czy córka tam przebywa, otrzymałem odmowną odpowiedź.

Odtąd ślad po mojej córce zaginął i na próżno staram się czegoś dowiedzieć.

Odczytano.

Dodatkowo zeznaję, iż w kilka dni po aresztowaniu córki gestapo w czasie rewizji zabrało wszystkie jej lepsze rzeczy: kilka par butów, kostiumy, sukienki, jakąś biżuterię – dokładnie nie wiem, ile tego było. Prócz tego wysyłałem do więzienia ubrania i koce, a także gotówkę, którą córka miała przy sobie.

Prócz tego poniosłem wiele strat materialnych, starając się otrzymać kontakt z córką, zgłębić, co córce zarzucono. Razem liczę, iż wydałem na te nerwy kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Odczytano.