ANTONI HRYNIUK

1. Dane osobiste:

Były jeniec w ZSRR kpr. Antoni Hryniuk, 32 lata, zawód cywilny: rolnik, stan cywilny: kawaler.

2. Data i okoliczności aresztowania:

17 września 1939 r. z całym oddziałem dostałem się do niewoli niemieckiej w okolicy Sądowej Wiszni, [we] wsi Tuczapy, gdzie byłem. Sześć dni maszerowałem pieszo do Przemyśla, z Przemyśla udało się zbiec, maszerowałem pieszo razem z kolegami do Lwowa. Przed Lwowem, w Gródku Jagiellońskim spotkaliśmy armię sowiecką i naszych rozbrojonych żołnierzy, którzy wracali do domów pod okupacją niemiecką. Zapytaliśmy ich, co się z nimi stało i gdzie są nasze oddziały. Dostaliśmy odpowiedź, że bolszewicy nasze wojsko rozbroili. Ze Lwowa zajechałem pociągiem do Kowla, tam zostałem zatrzymany przez władze sowieckie ok. 28 września. Stąd odwieziono [mnie] do Szepietówki (Rosja) transportem. Podróż [trwała] cztery dni, bez żadnego wyżywienia, tylko niektórzy z kolegów mieli trochę zapasu, to tym się żywiliśmy. W wagonach [nieczytelne] po 80 do stu ludzi, podróż [była] trudna.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

4 października 1939 r. wymarsz z Szepietówki na tereny polskie. Obozy: Radziwiłłów k. Brodów, Brody, Werba, Rudnia Poczajewska, Tarnopol, Czarnoliw Ruski, stąd marsz pieszo do Rosji, w warunkach bardzo trudnych, do 50 km dziennie, nieraz nawet bez wody.

4. Opis obozu, więzienia:

Obozy znajdowały się najczęściej z dala od ludności cywilnej, w stajniach, oborach lub w innych szopach, gdzie włosy przymarzały do koców lub pryczy. Mróz wewnątrz [sięgał] do dwudziestu paru stopni. Pomieszczeni byliśmy bardzo ciasno, w warunkach ciężkich pod względem higieny, bo z powodu zimna spaliśmy w ubraniach, zawszeni i brudni, bez kąpieli i zmiany bielizny. Większość nawet i koszul lub też kalesonów nie miała, a kto miał, ten nie miał możliwości przeprania.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Rozmaicie, bywało 400, 500, nawet do trzech tysięcy ludzi. Byli to prawie sami Polacy, mały procent Żydów, Ukraińców i Białorusinów. Wzajemne stosunki między kolegami [były] przeważnie bardzo dobre, ale zawsze też było i kilku takich, którzy byli bardzo dobrze usposobieni do władz sowieckich i nieraz bardzo szkodzili kolegom, przypochlebiając się naczelnikom, oskarżając niesprawiedliwie kolegów, którzy musieli przez nich siedzieć w karcerach albo też byli wywożeni do innych obozów. Nazwiska niektórych są mi znane: 1. Stefan Sawczuk, 2. Kopciuch, 3. Jeremiej Owieczko, 4. Abramczuk – teraz ich nie spotykam.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Pobudka o 4.00, śniadanie – pół litra zupy, prawie samej wody. Wymarsz na robotę o 6.00 rano i [praca] do 18.00, 12 godzin pracy, nie wyróżniając niedzieli i świąt. I jak zwykle [kazali] robić dużo, a jeść [dawali] mało. Płacili bardzo licho, a choć czasem dali parę rubli, to i za nie nic nie było można kupić. Porcja chleba i obiad zależały [od] wyrobienia normy – [dostawało się] 400 lub 600 g chleba i obiad [z] pierwszego lub drugiego kotła, ale tak trzeba było się urobić, że ledwo się przyszło do łagru, to i 600 g chleba [trudno było] zjeść ze zmęczenia. W zimie trzeba było iść do roboty w dziurawych butach i bez onuc, dużo [osób nie miało] koszul i kalesonów, a jak nie wyszło się do roboty, to zaraz wrzucali do aresztu. Areszt to zawsze był uszykowany w takim miejscu, że trudno było wytrzymać, np. w obozie Radziwiłłów nad jamą ustępu.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Ściągali w nocy na badania i całymi dniami w rozmaity sposób spisywali, a jak był Polak z Kresów Wschodnich, to wmawiali, że nie jest Polakiem. Narzucali, że jest Białorusinem czy Ukraińcem, a jak mówił, że jest Polakiem, to zaraz mówili: „Polski czekasz i chcesz, ale Polskę będziemy mieli wtedy, jak włos na dłoni wyrośnie. A jak będzie Polska, to komunistyczna”. Tak wychwalali swoją dobroć, ale nasi zawsze im dali odpowiedź i wskazali ich dobroć. Ale takiego komunistę trudno było przekonać. Zawsze nam ubliżali pod względem narodowości i pod względem wyznania, zawsze też bluźnili przeciwko Bogu i naszej wierze. W święto Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, czy w inne uroczyste dni, szczególnie starali się wypędzić do roboty, a jak który się uchylał, nie chciał iść, to znowu [czekały go] badania i karcer.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Braki lekarstw i innych materiałów były na porządku dziennym. O szpitalach nic mówić nie mogę, bo nie byłem, ale słyszałem od kolegów, [że] też zawsze wszystkiego brakowało.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?:

Łączność z rodziną [była] bardzo utrudniona. Listów nie oddawali, a jak dziesiąty list się trafił, to za rok czy za kilka miesięcy. Ponieważ byłem spod okupacji sowieckiej, to i rodzina znalazła się w trudnych warunkach życia, ale zawsze jednak choć za ostatnie grosze i ostatnim kawałkiem chleba chciała się podzielić, a jak przyjechała i chciała się zobaczyć, to nieraz przez kilka dni musiała czekać, zanim dostała przepustkę od naczelnika, bo jeżeli normy w dany dzień nie wyrobiłem, to tego dnia widzenia nie dali. A jak przepustkę dali i wpuścili [rodzinę] do obozu, to cały czas siedział politruk i za kilka minut, najwyżej pół godziny, musieliśmy się [z rodziną] pożegnać.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Zwolniony zostałem z niewoli i wstąpiłem do armii polskiej 25 sierpnia 1941 r. w Starobielsku.

Miejsce postoju, 24 lutego 1943 r.