Ułan Ignacy Jałowacz, [ur. w] 1899 r., zawód: rolnik, stan rodzinny: żona i dwoje dzieci; szwadron zapasowy pancerny, Ośrodek Zapasowy Broni [Pancernej].
Data aresztowania: 18 września 1939 r., jako jeniec.
Nazwa obozu: Kozielsk. Byliśmy skoncentrowani za drutami cały miesiąc, nie pracowaliśmy. Wyżywienie było bardzo złe, była tylko woda i kapusta, chleba dawano nam 40 dag – to był głód. Zamieszkiwaliśmy w cerkwi. Trzymali nas pod bronią i zamkniętych. W budynku było nas pomieszczonych ok. trzy tysiące. Spisywali ewidencję, [nasze] miejsca zamieszkania i wciąż nas oszukiwali, że powrócimy do swych rodzin. Tym podstępem zapędzono nas na stację. W 16-tonowe wagony ładowano po 60 osób, tak że połowa odpoczywała, połowa musiała stać. Karmiono nas suchym chlebem i wodą. Kierowano nas do Krzywego Rogu do giserni. Pracowałem przy rozładowaniu rudy żelaznej i tam miałem zapłatę dość niską, bo zarabiałem miesięcznie 30 rubli (gdy talerz zupy kosztował [brak] rubli) i 40 deko chleba. Przepracowałem siedem miesięcy. Wciąż nas agitowali na stronę swoich władz i mówiono nam, żebyśmy Polski się nie spodziewali, bo jej więcej nie będzie.
Lekarskiej pomocy nam prawie nie udzielano. Gdy człowiek był chory i nie wyszedł do pracy, to nie dano jedzenia
Norma była niewykonalna, bo z czoła lał się pot, a dziesięć ton rudy żelaznej nie można było wyładować. W krótkim czasie wywieziono nas do obozu Tuligłowy. Tam pracowałem na szosie. Była norma 12 metrów [nieczytelne]. Przepracowałem trzy miesiące. Stamtąd wywieźli nas [do] Skniłowa pod Lwowem na lotnisko i pracowałem tam miesiąc.
Wynagrodzenia za pracę otrzymywałem 30 rubli miesięcznie, prócz tego dawano nam wyżywienie: zupa nie wiem do dziś, z czego była gotowana, bo to była sama woda, a chleba otrzymywaliśmy 50 dag. Tam pracowałem do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej. [Wtedy] odbyła się ewakuacja – karmiono nas raz na dobę, gnano dzień i noc, nawet nie dawano nam wody i tylko bito kolbami, popychano. Nasz marsz odbywał się przez 28 dni. Przypędzono nas do stacji Złotonosza i tam nas załadowano na platformy po 65 osób, nawet stać nie dali. Przewieziono nas do Starobielska. Przyjechaliśmy tam 28 lipca 1941 r. Mieszkaliśmy w namiotach i byliśmy strzeżeni [przez] ochranę. Dawano nam 80 dag chleba.
Zwolniono nas spod straży 28 sierpnia 1941 r., gdy była formowana nasza armia i zostałem przydzielony do artylerii 6 Dywizji Piechoty. Służyłem w Tockoje.
12 lutego 1943 r.