STEFAN WRÓBEL

Dnia 17 marca 1947 r. w Stopnicy Okręgowa Komisja [Badania] Zbrodni Niemieckich w Radomiu, ekspozytura w Stopnicy, Oddział Karny, w osobie sędziego grodzkiego mgr. A. Stanuli, z udziałem protokolanta Zbigniewa Sokoła, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stefan Wróbel
Wiek 40 lat
Imiona rodziców Błażej i Anna
Miejsce zamieszkania Stopnica
Zajęcie robotnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

1 kwietnia 1943 r. na skutek doniesienia – jak mi powiedziano na rozprawie, [złożonego] przez Stefana Masajadę, który przez polską partyzantkę został zastrzelony – zostałem skazany na dwa lata więzienia przez sąd niemiecki (Landesgericht) za nielegalny ubój. Na skutek apelacji zmieniono mi karę na dwa lata więzienia w Pińczowie.

W czasie tych dwóch lat pobytu w więzieniu dwa razy w tygodniu przyjeżdżał Hans [?] z Buska, przywoził jakieś ofiary, wyprowadzał pod ścianę więzienną, a także z więzienia i strzelał do tych ofiar w tył głowy z krótkiej broni palnej. Po wykonanych egzekucjach wzywał mnie ze stajni, gdzie byłem zatrudniony, i mówił do mnie: „Wróbel, idźcie zakopać”. Rozpoznałem wśród zastrzelonych Ścianę ze Skrobaczowa, Stanisława Kumora ze Stopnicy, który uciekał, lecz zaplątał się w zasieki i tam został zastrzelony. Jak długo Kumor przebywał [w więzieniu], tego nie wiem, lecz [trafił tam] na jakie cztery miesiące przede mną.

W czasie pobytu w więzieniu widziałem, jak tenże Hans [?] wyprowadził z celi więziennej ks. Wilczyńskiego ze Stopnicy, założył mu kajdany i pędząc przez korytarz więzienia, bił go [nieczytelne] oraz znęcał się nad nim okrutnie. Po tym pobiciu ksiądz został zabrany do szpitala, co się [z nim] dalej stało, tego nie wiem.

Zaznaczam, że osobiście na polecenie Hansa [?] pogrzebałem co najmniej 200 Polaków, a Żydów i Cyganów przeszło tysiąc. Osoby te rozstrzelał Hans [?] osobiście.

Odnośnie [do] Małkowskiego, o którym mówiono, że został wzięty jako zakładnik, [to] znałem go osobiście i z dokumentów, [wiedziałem,] że był on synem gajowego z Borku, lecz czy był urzędnikiem Urzędu Skarbowego, tego nie wiem.

Gdy mnie wieziono z Buska do Pińczowa, to pod lasem wałeckim kazano zejść Wróblowi i myślałem, że o mnie chodzi, lecz żandarm kazał zejść drugiemu, który był zakuty, i Niemcy go wówczas pod lasem zastrzelili. Kto to był, tego nie wiem.

Naczelnikami więzienia byli Hansen [?], Keller i Rueiner [?]. Ten ostatni najczęściej wykańczał ludzi biciem. Dwaj [pierwsi] karali jedynie za przekroczenie regulaminu karcerem, a czasem uderzeniem w twarz. Więźniowi zanoszono [?] i z więzienia nawóz [?] na wysoką górę koło więzienia. Strażnik Polak, który źle się obchodził z Polakami, bił [ich], został zastrzelony na łące przez dwóch nieznanych cywilów. Poza tym inni polscy strażnicy byli dobrzy, lecz najlepszy był przodownik Rawa, obecnie zamieszkujący we Wrocławiu.

Racje żywnościowe były [takie]: dziesięć dekagramów chleba dziennie, czarna niesłodzona kawa oraz zupa gotowana z „mongolo” [?] (to roślina szybko rosnąca z dużą liczbą gąsienic). Z paczek zabierano wszystek tłuszcz, a chleba oddawano połowę. Co robili z drugą połową, tego nie wiem, ale część dawali innym więźniom. Do zup dawano dużo mięsa, lecz bardzo słonego, przez co wielu więźniów umierało. Makaronu i innych produktów nie dawali do jedzenia. Od czasu do czasu były zaostrzenia i wtedy nawet nie przekazywano paczek.

Był [raz] napad na więzienie [zorganizowany] przez partyzantów, lecz więźniów nie rozpuszczono, tylko zabrano broń, amunicję, cukier, dwa konie i dwie świnie.

Po odsiedzeniu kary, w 1944 r. zostałem zwolniony z więzienia.

Odczytano.