STANISŁAW KACPERSKI

Dnia 4 grudnia 1946 r. w Radomiu członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce z siedzibą w Radomiu w osobie podprokuratora Jerzego [nieczytelne] na mocy art. 4 dekretu z 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 5, poz. 293) przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, zeznał on, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Kacperski
Data i miejsce urodzenia 22 marca 1913 r. w Zwoleniu, pow. kozienicki
Imiona rodziców Antoni i Franciszka z Wilkiewiczów
Miejsce zamieszkania Zwoleń, ul. Radomska 5
Zajęcie nauczyciel [w] gimnazjum rolniczym
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stan cywilny żonaty, jedno dziecko

Pod koniec 1939 r., po zakończeniu działań wojennych, przyjechałem z [nieczytelne] do swego rodzinnego miasta Zwolenia, gdzie założyłem sklep z artykułami elektrycznymi. Zatrzymałem się przy rodzicach i mieszkałem początkowo w ich domu przy ul. Rynek. Zwoleń był miasteczkiem bardzo zniszczonym w czasie działań wojennych.

O ile sobie przypominam, pierwszą niemiecką akcją represyjną było aresztowanie rejestrowanych uprzednio oficerów Wojska Polskiego i sił nauczycielskich. To było w 1940 lub 1941 r. Ofiarami tych aresztowań padli: Markiewicz, mąż Teofili z Popielnickich, Stoczylski (obecnie kierownik Szkoły Powszechnej nr 1 w Zwoleniu), z uwagi na znaczny upływ czasu nie przypominam sobie dalszych nazwisk, podać je może prawdopodobnie Bigczyński, względnie żona Markiewicza, o którym jak dotąd nie mam żadnych wiadomości. Kto dokonał aresztowań – SS czy też żandarmeria – nie wiem.

[Niedługo] po tych aresztowaniach, które na mieszkańcach Zwolenia zrobiły pierwsze duże wrażenie, tj. bodajże na początku 1941 r. rozpoczęła się akcja usuwania ludności żydowskiej ze śródmieścia – z kilku małych ulic wokół synagogi. Żydzi mieli wyznaczony termin i przesiedlenia dozorowała żandarmeria niemiecka. Czy w związku z tym konfiskowane było mienie ruchome, nie wiem.

W jakiś rok później usunięto Żydów w ogóle ze Zwolenia do Garbatki. Jak pamiętam, dzielnica żydowska otoczona została żandarmerią i każda osoba mogła wziąć ze sobą tylko taki pakunek, jaki mogła unieść. Ta akcja została wykonana w ciągu jednej nocy i połowy następnego dnia, przy czym – o ile pamiętam – na miejscu w Zwoleniu rozstrzelano kilka osób narodowości żydowskiej, które z powodu wieku czy też stanu zdrowia nie mogły ruszyć w drogę. Doszło do mojej wiadomości, że w czasie transportu Żydów do Garbatki, który odbywał się pieszo, rozstrzelanych zostało kilkadziesiąt osób. Przypominam sobie, że któryś z żandarmów biorących udział w tej akcji (nazwiska nie znam – jakiś volksdeutsch z okolic Zwolenia) chwalił się, że on sam zabił ponad 30 Żydów.

Pozostałe po ludności żydowskiej ruchomości sprzedawano okolicznym [mieszkańcom] na publicznej licytacji. Część tych ruchomości wywieźli Niemcy. Burmistrzem Zwolenia w tym czasie był volksdeutsch Lucius z Góry Puławskiej.

Wydaje mi się, że transport Żydów ze Zwolenia po połączeniu w Garbatce z wcześniej skoncentrowaną tam ludnością żydowską wyjechał transportem kolejowym w kierunku

wschodnim. Wiem np. , że lekarz ze Zwolenia Rapap o rt otruł się przed wejściem do
wagonu w Garbatce.

Mniej więcej w tym czasie rozpoczęła się akcja werbunkowa Arbeitsamtu w Zwoleniu, zmierzająca do wywiezienia polskich sił roboczych na roboty do Rzeszy. Dopóki była ludność żydowska, akcja ta nie miała większego i dotkliwszego dla ludności polskiej natężenia, dopiero po eksterminacji Żydów gwałtownie się nasiliła. Rozpoczęły się formalne obławy i łapanki ludności polskiej, przy czym osoby pozbawione tzw. dowodów pracy były bezapelacyjnie wywożone na roboty do Rzeszy. Jedynie posiadający pieniądze

mogli dzięki przekupieniu urzędników Arbeitsamtu , względnie eskorty , uchronić się przed
przymusowym wywiezieniem.

Najwięcej obław było w dni targowe i wtedy chwytano przeważnie ludność rolniczą z okolicznych wsi. Osobiście określam liczbę ludności zamieszkałej w samym Zwoleniu i wywiezionej na roboty na 400–600 osób. Wiem, że do łapanek używano również Wehrmachtu. Te masowe łapanki trwały prawie bez przerwy, z różnym natężeniem, niekiedy w nocy i wczesnym rankiem, do zbliżenia się frontu wschodniego nad Wisłę.

Niezależnie od tej akcji mniej więcej w tym okresie odbywały się aresztowania osób podejrzanych politycznie według tzw. list. Dokonywały ich formacje SD, SS oraz pomocniczo także Wehrmacht. Liczby aresztowań nie pamiętam, w każdym razie grupowych aresztowań było kilka. Aresztowanych wywożono samochodami do Radomia. Z osób aresztowanych na terenie Zwolenia pamiętam jedynie kilka nazwisk, choć liczba w ten sposób aresztowanych ludzi przekroczyła sto. Aresztowani zostali: Nowakowski (imienia nie znam, rolnik, mieszka w Zwoleniu), mój ojciec Antoni Kacperski, dr Flak, Papiewski [?], Mordziński, Kucła [?], Wacław Papiewski [?] i inni (Cieszkowski i Władysław przezywany [nieczytelne]).

16 maja 1944 r. do Zwolenia przyjechały auta gestapo radomskiego. Było to w nocy ok. godz. 22.00. Jakkolwiek nie należałem do żadnej organizacji politycznej i nie miałem z nikim żadnych politycznych kontaktów, przerażony poprzednimi aresztowaniami ukryłem się w domu rodziców w specjalnej, z góry przygotowanej skrytce. Niebawem do domu poczęli dobijać się gestapowcy. Po wejściu do środka od razu zaczęli się o mnie dopytywać. Gdy mnie nie znaleziono, kazano ubierać się memu ojcu Antoniemu Kacperskiemu, liczącemu podówczas ponad 60 lat, [jak] również matce, którą nawet pobito. Na prośbę siostry matkę pozostawiono w domu, natomiast ojca zabrano do Radomia. Logiczne jest, że mego ojca aresztowano zamiast mnie. Został wywieziony do Niemiec, skąd dotąd nie wrócił. Razem z ojcem aresztowani zostali: Bolesławski (wiceburmistrz, żona mieszka w Zwoleniu), zdaje się, [że] Nowakowski i inni, których nazwisk nie pamiętam. Od tego momentu ukrywałem się w pobliżu Zwolenia, zachowując kontakt z domem.

Wiem, że w Zwoleniu miały miejsce duże publiczne egzekucje – pierwsza w Wielki Piątek 1944 r., druga w czerwcu 1944 r. Pierwsza egzekucja odbyła się na Rynku w Zwoleniu, niedaleko od kościoła. Przywieziono wówczas z Radomia ok. 25 osób – mieszkańców wsi Słowiki i Brzeźnica, których rozstrzelano publicznie. Równocześnie na egzekucję spędzono ludzi z kościoła i z miasta, aby przypatrywali się temu morderstwu. [Ofiary] zostały pochowane prawdopodobnie nad rzeką, ewentualnie na ul. Glinianki. W 1945 r. przeprowadzono ekshumację zwłok. Druga egzekucja odbyła się w tym samym miejscu. Rozstrzelano również ok. 20 osób, przeważnie mieszkańców Zwolenia. Pochowano ich nad rzeką, obok cmentarza i w 1945 r. również ekshumowano. Nazwiska ekshumowanych osób są znane Zarządowi Miejskiemu w Zwoleniu. Prawie wszyscy zostali przy ekshumacji rozpoznani.

Niezależnie od tych publicznych egzekucji rozstrzelano w Zwoleniu kilka osób narodowości polskiej. Pojedynczych egzekucji dokonywali żandarmi miejscowego posterunku. Świadkiem tych egzekucji nie byłem. Osobami, które mogłyby udzielić rzeczowych informacji w przedmiocie przestępczej działalności okupanta, są:

Styczyński – kierownik Szkoły Powszechnej nr 2 w Zwoleniu,

Galewski – Zwoleń,

Sendecki – burmistrz,

Marchewka – były sekretarz Zarządu Miejskiego,

Franciszka Kacperska – Zwoleń, Rynek,

Leokadia ZagostolionowaIwanowa – (bliższy adres poda moja matka),

Maria Ostrowska – Zwoleń, Rynek 47,

rodziny ekshumowanych.

Odczytano.