M. STRZEMECKA

Ochotniczka M. Strzemecka, ur. 9 stycznia 1908 r. w Habiczanach na Wołyniu.

Od 1934 r. pracowałam w charakterze siostry pielęgniarki w szpitalu garnizonowym w Równem. Z dniem wybuchu wojny zostałam zmobilizowana i pozostałam na swoim stanowisku aż do wkroczenia wojsk sowieckich na polskie tereny. 20 grudnia 1939 r. aresztowano mojego brata, funkcjonarjusza Policji Państwowej, służby śledczej, a 13 kwietnia 1940 r. zostałam wywieziona, wraz z całą moją rodziną, składającą się dziewięciu osób, to jest siostry, bratowej i jej [nieczytelne] i dzieci w wieku od lat 4 do 15, w głąb Rosji, do Kazachstanu, pietropawłowska obłast. Transport trwał 14 dni, w zamkniętych towarowych wagonach, nieopalanych, pod konwojem, w okropnych warunkach higienicznych i pod względem wyżywienia i braku wody. Po przybyciu na miejsce przeznaczenia umieszczono nas w kołchozie i zostawiono na łaskę losu. Mieszkaliśmy w ciasnych lepiankach, po kilka rodzin razem, oczywiście za wysoką opłatą. W dodatku żarły nas pluskwy i wszelkie inne robactwo. Ostry zakaz opuszczania tego rejonu i meldowanie się co pięć dni u przedstawiciela kołchozu. Przyjmowano nas do prac fizycznych tylko, jak piłowanie drzewa w lesie, przy chmarach komarów, mieszanie gliny, robienie kiziaku itp.

Od samego początku pracowałyśmy ciężko fizycznie we trzy, by wyżywić tak liczną rodzinę. Ceny wzrastały z każdym dniem, rzeczy przywiezione topniały, chleb był mało kiedy widziany w naszym domu. Były okresy, że byliśmy spuchnięci z głodu. Bardzo często łzy tylko były naszym pożywieniem. Nadzy, głodni i w brutalny sposób traktowani przez władze sowieckie, czekaliśmy zmiłowania. W bardzo krótkim czasie po przybyciu na Sybir wydano nam paszporty na okres pięciu lat.

Nadszedł dzień, krótko po umowie [polsko-sowieciej], otrzymaliśmy udostowierienije, na mocy którego mogliśmy zmieniać miejsce pobytu. Dopiero od tego czasu zaczęto nas trochę lepiej traktować. Ja osobiście, słysząc o organizowaniu się armii polskiej, starałam się dostać w jej szeregi, sądząc, że moje wykształcenie fachowe będzie przydatne w szpitalu wojskowym. Napotykałam wielkie trudności i tylko dzięki znajomemu lekarzowi, p. majorowi Gajkowi, udało mi się wstąpić 14 lutego 1942 r. do szpitala wojskowego w Guzarze, gdzie pracowałam w charakterze siostry przy epidemii tyfusu plamistego. Mimo ciężkich warunków nie chorowałam. W końcu marca 1942 r. wyjechałam z załogą tego szpitala do Persji celem organizowania szpitala ewakuacyjnego w Pahlevi. Tam byłam do końca ewakuacji, po czym wyjechałam do Teheranu. W Teheranie ukończyłam sześciotygodniowy kurs PCK, tam zostałam zweryfikowana. W lipcu 1942 r. ponownie pracowałam w szpitalu ewakuacyjnym w Pahlevi. Po ukończeniu ewakuacji szpital został rozwiązany, a mnie przydzielono do Szpitala Wojennego nr 3, gdzie obecnie pracuję jako siostra oddziałowa.

O losie mojej rodziny nic mi nie jest wiadomo.

Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.