ALBERT BLUM

Dwunasty dzień rozprawy, 24 marca 1947 r.

Świadek podał co do swej osoby: Albert Blum, 29 lat, technik dentystyczny, kawaler, narodowości żydowskiej, obcy dla stron.

Tłumacz: Profesor Zerbe, stale zaprzysiężony.

Przewodniczący: Proszę, niech świadek przedstawi, w jakich okolicznościach znalazł się w obozie i co może powiedzieć.

Świadek: Od drugiego roku życia żyję w Belgii. Urodziłem się w Niemczech z rodziców rumuńskich.

Przyjechałem do Oświęcimia z Francji. Było nas 1200 osób, z tego 76 młodych ludzi zostało wyselekcjonowanych. Stamtąd nas zaprowadzono do Brzezinki. Do tego obozu dostaliśmy się w środku nocy. Zabrano nam wszystko, cośmy posiadali: jak bagaże, paszporty, portfele itd. Kiedy nazajutrz musieliśmy się stawić na apel, obóz w Brzezince zrobił na nas wrażenie jak gdyby wielkiej rzeźni. Przed każdym barakiem leżały dziesiątki, a nawet setki trupów, zupełnie nagich; trupów ludzi, którzy prawdopodobnie zostali zabici tej samej nocy.

Stamtąd zaprowadzono nas do obozu w Oświęcimiu, gdzie zabrano nam odzież i poddano nas dezynfekcji. Potem zaprowadzono nas na blok 2., gdzie zostaliśmy aż do następnego dnia, który to dzień był sobotą. Była to część obozu, odcinek jeden z najgorszych, najstraszniejszych, jakie istniały w obozie oświęcimskim. Warunki pracy były tam prawie niemożliwe [do wytrzymania]. Z naszej liczby 77 po upływie 14 dni pozostało tylko 40 przy życiu. Ja, który dostałem flegmony, zostałem odtransportowany do obozu w Oświęcimiu, gdzie przebywałem na leczeniu na bloku 21. Tam rozpoczęto selekcję młodych Żydów, aby ich wysterylizować. Znam kilku z tych młodych chłopców, którzy obecnie znajdują się w Brukseli i którzy nie mogą wstąpić w związki małżeńskie, bo już nigdy w swoim życiu nie będą mogli być mężczyznami.

Jedną z najstraszniejszych rzeczy, jakie widziałem podczas mojego pobytu na bloku 21., było rozstrzeliwanie pewnej nocy na bloku 11. – nie wiem za co – ale prawdopodobnie ok. 200 osób. Mogę o tym coś powiedzieć, ponieważ nazajutrz widzieliśmy ciężarówki, które zabierały te trupy rozstrzelanych, zupełnie nagie. Później z bloku 21. zostałem przeniesiony na blok 9. Tam przeżyłem pierwszą selekcję, przeprowadzoną wśród nas. Wzięto mężczyzn, którzy nie byli zdolni do pracy, i tylko w koszulach załadowano ich do ciężarówek i wywieziono z niewiadomym przeznaczeniem. Później dopiero dowiedzieliśmy się, dokąd zostali przewiezieni.

Warunki w obozie oświęcimskim były tak straszne, że mogłyby zatrzeć w nas wszelkie ślady człowieka i uczynić nas podobnymi do zwierząt. Chciano uczynić z nas istoty, które myślałyby tylko o jedzeniu i pracowałyby jak bydło, jak zwierzęta. Sądzę, że mogę powiedzieć w imieniu tych, którzy przeżyli, że nie udało się [Niemcom] zrobić z nas zwierząt, ponieważ wszyscy czujemy się dziś ludźmi.

Wielu moich kolegów poszło do gazu na podstawie tej pierwszej selekcji. Ich żony i dzieci, które mieszkają obecnie w Belgii, początkowo nie chciały wierzyć, że ich mężowie już nie powrócą. I właśnie w imieniu tych kolegów, którzy już nie żyją, chcę tu złożyć zeznania, żeby świat już nie widział nigdy tego widowiska, którego my byliśmy tam świadkami. Na przykład w pewnej chwili pracowałem w tzw. Unii. Wszyscy, którzy pracowali w Oświęcimiu, wiedzą, że to była fabryka amunicji. Nasze warunki osobiste były okropne, lecz kiedy zobaczyłem wtedy po raz pierwszy, w jakich warunkach pracowały razem z nami kobiety, doszedłem do przekonania, że w stosunku do nich jesteśmy jeszcze uprzywilejowani. Widziałem SS-manów, którzy, gdy kobiety chciały iść na podwórze, szczuli te kobiety psami, żeby je przestraszyć i sterroryzować tak, że kobiety te nie ośmielały się iść.

W innych momentach, gdy nie osiągaliśmy odpowiedniej maksymalnej wydajności produkcji, poddawano nas chłoście – 10–25 uderzeń w pewną część ciała. Innym razem musieliśmy uprawiać tzw. sport, bo nie mogliśmy się wykazać maksimum wydajności. Podczas mego pobytu na bloku 9. umieszczono mnie w pokoju tzw. krwiodawców. Znajdowali się w nim też młodzi ludzie, którzy mieli być poddani badaniom pod względem rasowym. Tych Żydów wywieziono dokądś wieczorem, jak mówiono, do Nach[brak], ale nie wiedzieliśmy dokładnie dokąd. Wśród tych ludzi byli przeważnie Żydzi greccy, francuscy i polscy, których wywieziono w niewiadomym kierunku. Później, kiedy wyjechali, izbę tę zamieniono na izbę dla obłąkanych. Na tych ludziach dokonywano pewnych doświadczeń, a mianowicie przeprowadzano u nich punkcje lumbalne (ponctions dorsales) w okolicach lędźwi. Wielu z nich później umarło. Kiedy myśmy pracowali w tej Unii, pewnego dnia dostaliśmy dodatkowe racje chleba i kiełbasę. Nie wiedzieliśmy z jakiego tytułu. Gdyśmy wieczorem przyszli, kobiety nam powiedziały, że cztery spośród nich powieszono, które w ciągu dnia pracowały w Unii.

Nasi kapo, pod których dozorem pracowaliśmy, chcieli nieraz okazać pewną dobroć względem nas, ale zawsze się obawiali, że stracą swoje miejsce, jeżeli nie będą nas traktować tak, jak tego żądają SS-mani. Muszę wyciągnąć ten wniosek, że połowa z kolegów, którzy powrócili, znajduje się teraz w Szwajcarii, gdzie leczą się na gruźlicę.

Pod koniec moich zeznań chcę jeszcze powiedzieć, że mamy nadzieję, iż w przyszłości nie będziemy musieli przechodzić takich poniżeń, że nikt już nie będzie usiłował z ludzi zrobić psy, jak to usiłowali zrobić z nas w obozie oświęcimskim.

Przewodniczący: Świadek wspomniał o sterylizacjach. Czy świadek może podać szczegóły?

Świadek: Tak jest. Kiedy byłem na bloku 21., przyprowadzono kilkoro młodych ludzi, zwłaszcza bardzo dobrze zbudowanych i zdrowych. Nie wiedzieli, w jakim celu tam się znaleźli, w tej izbie chorych. Pewnego dnia kazano im zejść na dół i do naszej sali na górze wrócili dopiero po dwóch tygodniach. Przykro im było przyznać się do tego, co im się przytrafiło, ale myśmy się o tym dowiedzieli przez pielęgniarzy i lekarzy, i w końcu jeden z tych kolegów wyznał mi, do jakich poniżeń zostali zmuszeni. Z tych młodych ludzi zostało czterech–pięciu, obecnie jeszcze mieszkają w Belgii. Jednym zoperowano tylko jedno jądro, innym obydwa.

To wszystko.

Przewodniczący: Czy świadek mógłby powiedzieć, w jakich okolicznościach został aresztowany i wywieziony do Oświęcimia?

Świadek: Zostałem aresztowany, kiedy zamierzałem przekroczyć granicę szwajcarską. Wywieziono mnie do więzienia w Belfort, stamtąd przewieziono do Farncis [Drancy?] pod Paryżem, a stamtąd w liczbie ok. 1200 osób, jak już mówiłem, wysłano nas do Oświęcimia. Jak powiedziałem, z tych 1200 osób 77 było Belgami. Z tych 77 Belgów dziś jeszcze żyje 10.

Przewodniczący: Jaka była, zdaniem świadka, całkowita liczba więźniów belgijskich w Oświęcimiu?

Świadek: Z Belgii wywieziono w kierunku Oświęcimia ok. 30–37 tys. osób. W samym Oświęcimiu w 1944 r. było 200–300 Belgów.

Przewodniczący: Jeszcze jedno pytanie. Czy świadek zetknął się z oskarżonym?

Świadek: Nie.

Przewodniczący: Czy świadek go nie widział?

Świadek: Nie mogę sobie przypomnieć.

Prokurator Siewierski: Niech świadek wyjaśni, jak objaśniano świadkowi deportowanie do Oświęcimia. Czy mówiono, w jakim celu tam idzie?

Świadek: Nam nie objaśniano, dokąd nas transportują.

Prokurator Siewierski: Czy pozostałych Belgów w liczbie 77 zabrano też wówczas z Francji, czy z terenu Belgii?

Świadek: Wszyscy oni zostali aresztowani na terytorium Francji.

Prokurator Siewierski: I zupełnie nie objaśniono im, w jakim celu ich wiozą?

Świadek: Część tych ludzi próbowała udać się do niezajętej wówczas francuskiej strefy okupacyjnej, a stamtąd albo do Szwajcarii, albo do Portugalii. Z tego powodu właśnie nie dano nam wyjaśnień, dokąd nas wieziono. Sam fakt, że byliśmy Żydami i chcieliśmy wyjechać, wystarczył, żeby nas traktowano jak zbrodniarzy.

Prokurator Siewierski: Kiedy przywieziono tych jeńców do Oświęcimia, zanim wyodrębniono część z nich do pozostawienia w Oświęcimiu, czy też nie objaśniono im, jaki jest cel przybycia?

Świadek: Nie.

Prokurator Siewierski: Jak długo świadek przebywał w Oświęcimiu?

Świadek: Od początku lutego 1943 r. aż do ewakuacji 18 stycznia 1945 r.

Prokurator Siewierski: Czy świadek słyszał w obozie nazwisko komendanta obozu Hößa?

Świadek: Tak jest.

Prokurator Siewierski: Czy świadek może powiedzieć, jaką opinię między więźniami oświęcimskimi miał Höß? To pierwsze pytanie. A drugie pytanie, które ma z tym związek: czy świadek zauważył, że w pewnej chwili reżim uległ złagodzeniu, wówczas kiedy Höß odszedł?

Świadek: Słyszałem, że mówiono o komendancie Oświęcimia to, co mówiono ogólnie, o wszystkich komendantach obozów, to znaczy nic dobrego. Byli oni dla nas Niemcami i to nam wystarczyło.

Co do drugiego pytania: reżim został złagodzony pod koniec 1943 r. Przedtem na przykład kazano nam wstawać, bijąc nas, i kazano nam kłaść się, również nas bijąc. Rano nie mieliśmy czasu zjeść kawałka chleba, tylko trzeba było od razu wyjść za blok i można było dopiero zjeść ten chleb, idąc na dworze. Mogę powiedzieć, że pod koniec 1943 r. nastąpiło pewne polepszenie.

Prokurator Siewierski: Czy świadkowi było wiadomo, że wtedy oskarżonego Hößa już nie było?

Świadek: Owszem, wiedziałem, że nastąpiła zmiana na stanowisku komendanta obozu.

Prokurator Siewierski: Czy świadek żył przez cały czas pod grozą zagazowania?

Świadek: Za każdym razem, kiedy kładliśmy się do snu, nie wiedzieliśmy, czy rano będziemy przy życiu, a rano nie wiedzieliśmy, czy wieczorem będziemy przy życiu. Żyliśmy pod bezustannym przymusem, nie wiedząc, czy nazajutrz nie zostaniemy wysłani do komory gazowej albo zlikwidowani w inny sposób.

Prokurator Siewierski: Niezależnie od stałej groźby śmierci, co świadek uważa za dotkliwe czy przykre w tym systemie panującym w Oświęcimiu?

Świadek: Było tyle strasznych rzeczy w Oświęcimiu. To, co może było najstraszniejsze, to że człowiek nie był uważany za człowieka, tylko był traktowany jak zwierzę.

Prokurator Cyprian: Czy świadkowi wiadomo, ilu w obozie mogło być obywateli belgijskich?

Świadek: Tam byli młodsi tylko i najstarsi, m.in. mój ojciec. Z Belgii 30 –37 tys. zostało wywiezionych w kierunku Oświęcimia. Aż do 1943 r. było nas niewielu. W 1944 r. przybyły dwa transporty. W samym Oświęcimiu, nie licząc Brzezinki, było nas 200–300. Ilu było w Brzezince, nie mogę dokładnie powiedzieć, ale żyją jeszcze świadkowie, którzy tam byli i którzy mogą udzielić wiadomości.

Prokurator Cyprian: Czy z tego należy wnosić, że z tych 37 tys. przeważająca część poszła do gazu?

Świadek: Tak jest. W Belgii jest teraz 1200 obywateli belgijskich, którzy wydostali się z Oświęcimia.

Adwokat Umbreit: Świadek zeznał, że zbytnio o okrucieństwach oskarżonego nie słyszał, tylko że ogólnie źle wyrażano się o wszystkich komendantach. Czy świadek odróżnia, że tytuł komendanta przysługiwał kilku osobom w Oświęcimiu?

Świadek: Tak jest. Dokładnie wiem, że było kilku dowódców.

Adwokat Umbreit: Czy świadek odróżnia [funkcje]: Lagerkommandant, Schutzhaftlagerkommandant, Vernichtungslagerkommandant?

Świadek: Nie słyszałem. Wiedziałem tylko o komendancie obozu i to nam wystarczało.

Przewodniczący: Świadek jest wolny.