EUGENIUSZ CYBA

Ósmy dzień rozprawy, 19 marca 1947 r.

Świadek podał co do swej osoby: Eugeniusz Cyba, 25 lat, kawaler, urzędnik, wyznania rzymskokatolickiego, w stosunku do stron obcy.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Cyprian: Zwalniamy z przysięgi.

Adwokat Umbreit: Zwalniamy.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił zwolnić świadka z przysięgi. Upominam świadka o obowiązku zeznawania prawdy i o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

Świadek zechce powiedzieć, co mu wiadomo w sprawie oskarżonego Hößa?

Świadek: Do Oświęcimia przyjechałem 14 czerwca 1940 r., miałem nr 140. Z oskarżonym spotkałem się kilkakrotnie na terenie obozu i [w] kuchni, gdzie pracowałem, gdyż oskarżony dość często zwiedzał kuchnię i interesował się, co więźniowie otrzymują na obiad. Widziałem tam wywieszony na ścianie jadłospis dekadowy, na którym były podane potrawy dla więźniów. Pod tym jadłospisem widniał zawsze podpis oskarżonego i Lagerarzta.

W 1943 r. była jedna z egzekucji, kiedy powieszono 12 [więźniów] za ucieczkę. Wówczas oskarżony odczytał wobec całego lagru rozkaz Himmlera, który nakazywał ich powiesić, i po przeczytaniu dodał od siebie, że następnym razem, gdy to się powtórzy, każe powiesić stu.

Również przy końcu 1941 r., kiedy na terenie obozu byli jeszcze jeńcy rosyjscy, inni więźniowie ładowali na wozy ciężarowe trupy jeńców radzieckich, wówczas Höß ze świtą stał i przyglądał się temu. Później nie stykałem się z oskarżonym na terenie [obozu].

Widziałem u nas w kuchni dany nam do użytku jako makulatura szereg blankietów, na których było napisane „Aktion Höß” i była wymieniona liczba transportów, [informacje,] skąd transport przybył, jakiej [był] narodowości i dokąd przeznaczony. To było w 1944 r., w lecie, a blankiety pochodziły z 1942 i 1943 r.

Przewodniczący: Co świadek może jeszcze powiedzieć?

Świadek: To, co bym jeszcze powiedział, to byłoby powtórzenie tego, co mówili uprzednio moi koledzy.

Przewodniczący: Jak długo świadek przebywał w obozie?

Świadek: Od 1940 r. do października 1944 r.

Przewodniczący: Jaką funkcję świadek pełnił?

Świadek: Początkowo byłem na różnych komendach na Bauhofie, następnie w kuchni.

Przewodniczący: Czy świadka bito, kopano?

Świadek: Tak.

Przewodniczący: Proszę przytoczyć taki wypadek?

Pewnego razu oskarżony zwiedzał kuchnię. W godzinach rannych było dużo pary w kotłach, zlewałem beton wodą, nie zauważyłem oskarżonego i oblałem go. Höß mruknął tylko pod nosem i wyszedł. Kapo pozostał i parę razy mnie uderzył.

Przewodniczący: Czy w kuchni były okazje do pomagania innym więźniom?

Świadek: Były możliwości „organizowania” z zapasów SS-manów i z tego, co nie zostało wydane na lager. Można to było robić w dużych ilościach. Kilka razy były wpadki kucharzy albo pracowników magazynu. Wynoszono to ukryte w kieszeniach, spodniach, za koszulą. Przeprowadzano rewizje, trzeba się było strzec, jaki SS-man pilnował. Zdarzały się takie wypadki, że SS-man czy kapo nie pilnował, wtedy można było [coś] wynieść. W 1944 r. można już było wynieść większe ilości, dlatego że przyjeżdżało dużo Żydów i jedzenia w obozie było dość.

W 1943 r. zupa składała się z przemarzniętej brukwi oraz Mahlsuppe, [czyli melzupy,] która była [mieszanką] proszku „Avo”, troszkę soli, paru kostek margaryny na 500 l. Mięso dawano trzy razy na tydzień, ale w bardzo skąpych ilościach. Na kocioł 250-litrowy dawano pół kilo. Było to mięso przeważnie wołowe. W 1943 r. dawano końskie – z koni padłych podczas transportów. Kotły miały od 250 do 750 l.

Przewodniczący: Co to jest proszek „Avo”?

Świadek: „Avo” to nazwa zakładu produkującego ten proszek. To była normalna konserwa używana w obozie do melzupy. Były to puszki pięciokilowe, choć były i po dziesięć deko, ale innego rodzaju. Kiedy nie było kartofli, do kotła 250-kilogramowego dawano całą paczkę pięciokilową [proszku]. Wówczas nie wsypywano mąki. Do proszku tego w 1943 r. dodawano nieobierane kartofle. Jadłem tę zupę. Smak był zły. Mogłem to jeść, bo parę lat jadłem. Pierwszy raz to była niemożliwa. Lekka, koloru szarego.

Przewodniczący: Jak świadek tłumaczy [to], że w zupie znajdowały się rozmaite przedmioty?

Świadek: To miało miejsce w 1944 r., kiedy przychodziły transporty Żydów i pozostawało jedzenie. Przychodziło już w workach, zepsute, lecz musieliśmy gotować. Były to kawałki chleba, kaszy, mąki zepsutej, były możliwe i inne rzeczy, żyletki, pasta, szczotki do zębów.

Przewodniczący: Czy była kuchnia dla psów? Czy świadek miał z nią styczność?

Świadek: Była, ale ja nic nie wiem.

Prokurator Siewierski: Niech świadek coś powie o traktowaniu [przez] Krankemanna.

Świadek: To był kapo. Krankemann przyszedł w drugim transporcie kapo i był Vorarbeiterem przy walcu, którym ugniatano ziemię na placu apelowym. Do tego walca zaprzęgano księży i Żydów. Później także innych więźniów, którzy nie podobali się Krankemannowi. Potrafił on w ciągu dnia zabić kilkunastu więźniów. Przeważnie polował na księży i Żydów. Potem został w dwa miesiące blokowym na bloku 4. i na tym bloku była największa śmiertelność.

Prokurator Siewierski: A Arbeitsdienstführer Emmerich?

Świadek: Przydzielony on był do naszego bloku. Był dość względny. Pod wpływem oskarżonego, którego był pupilkiem, zaczął się znęcać, bił, kopał.

Prokurator Siewierski: Czy świadek zna takie wypadki, kiedy bito więźniów na oczach Hößa?

Świadek: Nie znam.

Prokurator Siewierski: Co jedli więźniowie rosyjscy z głodu?

Świadek: Widziałem raz jeden, gdy jeńcy rosyjscy jedli z głodu maść, którą normalnie smaruje się wóz.

Prokurator Siewierski: Czy wolno było załatwiać swoje potrzeby podczas pracy czy w czasie ćwiczeń?

Świadek: W 1941 r. nie było wolno podczas pracy ani ćwiczeń. W 1941 r. istniał tylko jeden ustęp na cały obóz, 3000–4000 ludzi. Można było załatwiać się tylko podczas przerwy obiadowej. Był olbrzymi natłok. Stał kapo, który liczył od jednego do dziesięciu, i każdy musiał się załatwić w tym czasie, a kto się nie załatwił, ten był bity. Jeżeli ktoś w czasie ćwiczeń nie wytrzymał, to zależało od kapo: jeżeli był względny, to nic nie robił, inny kapo bił albo kazał wykonywać jakieś ćwiczenia.

Adwokat Ostaszewski: Jakie funkcje pełnił świadek w kuchni?

Świadek: Początkowo byłem porządkowym, myłem kotły i zlewałem beton, a później kucharzem.

Adwokat Ostaszewski: Czy świadek brał prowiant z magazynu?

Świadek: Nie. Był magazyn podręczny przy kuchni i z niego brałem prowiant.

Adwokat Ostaszewski: Chodzi o to, czy branie proszku Avo było przymusowe?

Świadek: Proszek ten musiał być brany, bo nie mieliśmy nic do gotowania. To było zamiast mąki.

Adwokat Ostaszewski: Świadek mówił, że Höß bywał w kuchni wtedy, kiedy kapo znieważył po jego wyjściu świadka kilkakrotnie czynnie, czy tak?

Świadek: Tak.

Adwokat Ostaszewski: Czy Höß kiedykolwiek w obecności świadka był, kiedy znęcano się nad więźniem?

Świadek: Sam nie widziałem nigdy, żeby oskarżony kogoś bił.

Przewodniczący: Świadek jest wolny.